{"status":"success","count":92443} Parafia PMP w Częstochowie

Homilie

 

KTÓRYŚ ZA NAS CIERPIAŁ RANY…

 

Niedziela Palmowa w oczach przyjaciół Jezusa była Jego osobistym triumfem. Ale był to triumf pozorny. Jezus zgodził się na to, by kochające Go osoby zorganizowały Mu królewski wjazd do Jerozolimy. Pozwolił, by rzucały pod Jego stopy gałązki oliwne, by śpiewały „Hosanna Synowi Dawidowemu”. Ale Chrystus wiedział, że rozpoczyna się tydzień Jego męki i że właściwy Jego triumf dokona się dopiero w niedzielę zmartwychwstania. Wtedy zatriumfuje prawdziwie jako zwycięzca śmierci, piekła i szatana.

     Dzisiaj Kościół nas zaprasza, abyśmy przeszli Chrystusową drogą pojmania, sądów i drogą krzyżową. Przewodnikiem jest ewangelista św. Łukasz. To on z wielką wrażliwością przedstawia nam cierpienia Pana Jezusa. Jako lekarz i malarz, historyk i sprawozdawca dociera on w swych badaniach do wielu ludzi, by wypytać ich o szczegóły związane z aresztowaniem Jezusa, procesem, Jego ostatnią drogą i wreszcie, ze śmiercią na krzyżu. Będąc uczniem św. Pawła Apostoła Narodów, który nie chciał znać nikogo tylko Jezusa Chrystusa i to Ukrzyżowanego, spogląda z największą czcią na tajemnice naszego zbawienia. Dlatego spod pióra św. Łukasza wychodzą szczegóły, których brak w innych Ewangeliach.
    Święty Łukasz przedstawia nam mękę Jezusa jako czas straszliwej walki z szatanem o człowieka. Kto przyjmuje tajemnicę zbawczej męki Jezusowej, ten idzie na całego do walki ze złem. Święty Ignacy Loyola, którego oczy zalewały się łzami, gdy rozmyślał o cierpieniach Chrystusa, modlił się „Męko Chrystusowa, wzmocnij mnie!”. Rozumiał jednak, że nie wystarczy tylko roztkliwiać się pod krzyżem, ale należy po spojrzeniu na krzyż podjąć bezwzględną walkę ze złem w sobie i wokół siebie. W niektórych świątyniach hiszpańskich, przy wielkich krzyżach z wizerunkiem ukrzyżowanego Chrystusa, znajdowały się klęczniki z łańcuchami. Podawano w ten sposób pouczenie klęczącym grzesznikom, że w walce z sobą i swoimi namiętnościami winni przywiązać się raczej łańcuchami do krzyża, niż ulec pokusie złego ducha. W ranach ukrzyżowanego Zbawiciela znajdziemy lekarstwo na wszystko, co nas boli. Jezus bowiem po to umierał, by nas uzdrowić z grzechów i by nas zbawić. Męka Chrystusa jest dla nas największym dobrem i zbawieniem.

ks. Stanisław Jasionek

3 Niedziela Wielkiego Postu - 04.03.2018 r.

BŁOGOSŁAWIONE PORZĄDKI

Budynek kościoła nazywany jest świątynią, czyli miejscem oddawania czci Bogu. Istnieje także świątynia ciała – szczególne, osobiste sanktuarium. Kto w nim mieszka?
Znany jest nam fragment Ewangelii, w którym „Jezus sporządziwszy sobie bicz ze sznurków”, „porządkuje” świątynię jerozolimską. Obecność w takim miejscu bankierów, baranków, wołów i gołębi jest nie do przyjęcia. Może budzić zgorszenie. Troska o zewnętrzny ład w kościele jest sprawą istotną, jednak znacznie ważniejszy jest pokój i czystość świątyni serca, harmonia uczuć i myśli. Dla wielu osób stanowi to problem, stąd niekończące się kolejki do psychoterapeutów. Nie zawsze konieczna jest pomoc fachowców, choć również nimi posługuje się Pan. Warto najpierw swe troski powierzyć Bogu i otworzyć się na uzdrawiające działanie Jego łaski. Warto zaprosić Go do uczestnictwa w każdej dziedzinie życia. Bywa, że nasze wnętrze pełne jest niepotrzebnych rzeczy. Nieuporządkowane, zaśmiecone, chaotyczne… Trudno więc się dziwić, że nie czujemy się szczęśliwi, lecz przygnębieni i smutni. Gdy Pan przychodzi do świątyni serca pogrążonej w nieładzie, ale oczekującej Jego pomocy, zaczyna porządkować. Usuwa to, co zbędne, przywracając piękno dane nam w sakramencie chrztu świętego. Nierzadko łączy się to z bólem, lecz błogosławionym. Najwyższy wie, „co się kryje w człowieku”, i potrafi zaradzić każdej biedzie. Nie lękajmy się uczynić Go Panem naszego życia! Otwórzmy mieszkanie serca, gdzie będzie królował, czyniąc nas szczęśliwymi, spełnionymi ludźmi.

s. Ludwika Synkowicz, bernardynka

 

 

1 Niedziela Wielkiego Postu - 18.02.2018 r.

„UCZY POKORNYCH DRÓG SWOICH”

Wielki Post to kolejne wezwanie do nawrócenia, jakie kieruje do nas Kościół, powtarzając słowa Jezusa. Ulegając kusicielowi, zrywamy przymierze miłości, które Bóg zawarł z nami. Krew Chrystusa już otworzyła nam bramy królestwa Bożego, lecz każdy ma wolną wolę i może ten dar przyjąć lub odrzucić.
Pamięć ludzka jest zawodna. Także pamięć o wielkich dziełach Bożych… Stąd też Matka Kościół w cyklu roku liturgicznego przypomina, jak wielkie rzeczy uczynił nam Wszechmocny. On zapragnął zawrzeć z nami przymierze, aby nas ochronić przed zwodniczymi kłamstwami księcia ciemności, abyśmy nie stali się łupem demona. Tęcza, o której czytamy w Księdze Rodzaju, to znak, że cała przyroda uczestniczy w tym przymierzu. Nowe Przymierze, o którym naucza Piotr, obejmuje także ludzi żyjących przed narodzinami Chrystusa. On bowiem „zstąpił do piekieł” (ale nie do piekła), aby wprowadzić ich do swego Królestwa. On też poddał się kuszeniu na pustyni. Na obecność demona wskazuje symbolika „dzikich zwierząt”, którym zostali przeciwstawieni aniołowie. Jezus jednak pokonał dla nas Szatana i dał nam udział w tym zwycięstwie. Abyśmy mogli jednak w nim uczestniczyć, Bóg wzywa nas do modlitwy o „dobre sumienie” – takie, o którym mówił św. Jan Paweł II: „sumienia nie zagłuszam ani nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawić” (Jasna Góra, 18 czerwca 1983). Dobrze ukształtowane sumienie to skarb: prowadzi nas do pokornego uznania swych grzechów, a Pan – jak mówi Psalmista – „wskazuje drogę grzesznikom; uczy pokornych dróg swoich”.

Anastazja Seul

 

6 Niedziela zwykła - 11.02.2018 r.

CHCĘ BYĆ OCZYSZCZONY!

Pewien młody człowiek, uczestniczący w rekolekcjach zamkniętych, podczas dzielenia się Ewangelią, gdy analizowany był tekst Pisma Świętego mówiący o trądzie, powiedział: Ja jestem takim chorym człowiekiem. Byłem dzieckiem niechcianym, odrzuconym przez rodziców, napiętnowanym brakiem miłości. W moim sercu została zakodowana biała plama trądu. Moje serce jest utkane z bólu, tęsknoty za wielką, prawdziwą miłością, zamknięte w samotności.
Ewangelia mówi o spotkaniu Chrystusa z człowiekiem trędowatym, który podchodzi do Mistrza z prośbą: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Jezus lituje się, wyciąga rękę, dotyka go i mówi: „Chcę, bądź oczyszczony”. I natychmiast trąd ustępuje. Trędowaty zostaje oczyszczony (por. Mk 1,40-41).
Wydaje się, że takich ludzi „trędowatych”, to znaczy odrzuconych przez innych, jest na świecie dużo więcej, niż było trędowatych w Palestynie. Współczesnym trądem, oprócz samotności, są także niewątpliwie: alkoholizm, pijaństwo, narkomania i wszelkiego rodzaju nałogi. One bowiem odbierają człowiekowi trzeźwość myślenia i działania. Współczesnym „trędowatym” trudno jest uwierzyć, że ich ktokolwiek kocha, nawet Bóg. Pomimo to gorąco pragną tylko tego, by ich ktoś pokochał i wzniecił w nich wiarę, że i oni potrafią kochać. W przeddzień Światowego Dnia Chorego i Środy Popielcowej, Kościół z miłością się pochyla nad chorymi duchowo i cieleśnie, prosząc Boga przez wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny z Lourdes, o łaskę ich uzdrowienia. Jak często, wraz z całym Kościołem, jestem gotów dostrzec siostrę i brata w ich biedzie, często poniżeniu, trudnym położeniu i uczynić coś, co może im pomóc?

ks. Stanisław Jasionek

5 Niedziela zwykła - 04.02.2018 r.

Wszyscy Cię szukają

Szukać własnej drogi życia, szukać ludzi, szukać jakiejś rzeczy, szukać Boga…
W dzisiejszych słowach Ewangelii Piotr z towarzyszami szukają Jezusa. Po wszystkich wydarzeniach, których byli świadkami, gdy widzieli Jezusa leczącego z gorączki teściową Piotra, potem tłumy innych chorych, Jezusa wypędzającego złe duchy, nauczającego, zrozumieli, że Go potrzebują. Nie tylko zresztą oni, ale potrzebują Go wszyscy.
Nasze pragnienie Jezusa zostaje nasycone Jego postawą wobec nas. Okazuje się, że to On jako pierwszy szuka tych, którym jest źle. Po tak pracowitym dniu, wczesnym rankiem wychodzi na odosobnione miejsce i modli się. Pokazuje, że nieustannie szuka Ojca i Jego woli. Szymon z towarzyszami idą za Nim, by podzielić się tym, co zrozumieli. Mówią do Niego: „Wszyscy Cię szukają”. Jezus odpowiada apostołom, że pragnie dalej szukać ludzi, w innych miejscowościach. Zwierza się im ze swoich planów i z tego, co zrozumiał podczas rozmowy z Ojcem.
Bóg jako pierwszy szuka każdego z nas, zwłaszcza tam, gdzie się zgubiliśmy. Szuka nas w głębi naszego serca, sumienia, w najgłębszych pragnieniach i marzeniach. Czasem szuka w najróżniejszych doświadczeniach naszego życia, tak jak widzimy to u Hioba z pierwszego czytania. Jego życie jest pięknym obrazem egzystencjalnego zmagania się człowieka. Walka o nadanie sensu naszemu życiu jest czasem dramatyczna („Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka?”). W tej sytuacji przychodzi nam z pomocą św. Paweł. On „czynił wszystko dla Ewangelii”, by Dobra Nowina o Jezusie obdarzającym miłością i nieśmiertelnością dotarła do umysłu i serca każdego z nas oraz poruszała wolę do życia.

s. Anna Juźwiak, apostolinka

4 Niedziela zwykła - 28.01.2018 r.

Podzielone serce

Może wydawać się dziwne to, że spotkanie Jezusa z człowiekiem opętanym przez ducha nieczystego miało miejsce w synagodze – w domu modlitwy i rozważania słowa Bożego. Ale przecież i w takich miejscach, we wspólnotach religijnych, nie brakuje ludzi o podzielonym sercu, zniewolonych grzechem.
Skłonność do ulegania złu, kompromis ze Złym i opętanie grzechem nie są domeną niewierzących i niepraktykujących… Także ci, którzy uczęszczają do współczesnych synagog muszą mieć się na baczności. Również w Kościele można iść na układy ze złem i w imię bardzo szlachetnych racji palić Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. Jeśli nie wierzymy, że tak jest, spójrzmy na gorący spór wokół papieskiej adhortacji „Amoris laetitia”.
Jezus nie dyskutuje z szatanem. Nie idzie na kompromis, co z pewnością ułatwiłoby Mu życie. Przyszedł na ziemię, aby przywrócić Boży porządek w świecie. Przynosi człowiekowi słowa, które Ojciec włożył Mu w usta (pierwsze czytanie). Jest prorokiem bezkompromisowym. I taka też jest Jego misja: zwalczać zło, zwyciężać wszelkie zniewolenia, jakim poddał się człowiek (Ewangelia).
Gdyby Jezus brał pod uwagę opinię publiczną w kwestiach miłości i seksu, szatan nagrodziłby Jezusa popularnością, jeszcze większymi tłumami słuchaczy, poklaskiem opinii publicznej. I być może wszyscy byliby bardziej zadowoleni, cywilizowani, nowocześni…. Dzisiaj przed nami ta sama pokusa. Walczyć z nieczystością serca czy też ulec jej i zaakceptować. Tolerować rewolucję seksualną i brak wiernej miłości w imię bycia cool czy też narażać się na wyginięcie z etykietką „konserwatysta” i „dinozaur”? Trwać z upodobaniem przy Bogu, jak chciałby św. Paweł (drugie czytanie), czy też zabiegać o poklask świata?

ks. Zbigniew Sobolewski

 

4 Niedziela Adwentu 24.12.2017r.

POWOŁANI DO ZAŻYŁOŚCI Z BOGIEM

Przeżywamy szczególny dzień, w którym podejdziemy do naszych bliskich i znajomych z opłatkiem w ręku, by złożyć im życzenia. Polska jest jednym z nielicznych krajów, w którym udało się odkryć ewangeliczny wymiar chleba. Tym chlebem okazujemy sobie wzajemną życzliwość i dzielimy się radością swego serca.
W wigilijną noc wspominać będziemy ten niepojęty gest Boga, który podzielił się z nami własnym Sercem, oddając w nasze ręce swego jedynego Syna. Święty Łukasz wyakcentuje, że będzie to Mesjasz, Król pochodzący z rodu Dawida. Anioł mówi więc przy Zwiastowaniu: „Oto poczniesz i porodzisz Syna […]. Będzie […] nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. […] Jego panowaniu nie będzie końca” (Ewangelia).
W biblijnym przekazie Druga Księga Samuela daje opis nowego przymierza Boga z Dawidem. Pan Bóg ustami proroka Natana przepowiada Dawidowi wieczne Królestwo (I czytanie). To właśnie Chrystus, należący do potomstwa Dawida, wypełnia zapowiedź daną królowi. Ten, którego przyjście zwiastował w Nazarecie Pannie Maryi archanioł Gabriel, posiądzie tron Dawida, a Jego panowaniu nie będzie końca.
Przed nami uroczystość Bożego Narodzenia. Bóg, dzięki „tak” Maryi, akceptującym Boży plan zbawienia, stał się nam bliski. Możemy na co dzień żyć w Jego obecności. Czy żyjemy? Jak często przyjmuję Komunię świętą? Czy tęsknię za Bogiem?
W czwartą niedzielę Adwentu, możemy tak jak nasi praojcowie wołać: „Gotów jestem Boże na Twój sąd!”. Gotów jestem na Twoje przyjście! Marana tha! Przyjdź, Panie Jezu!

ks. Stanisław Jasionek

 

2 Niedziela Adwentu-10.12.2017 r.

ZASIEKI I DRUTY KOLCZASTE


Jak dobrze przeżyć kolejny, drugi tydzień Adwentu? Jak dobrze przygotować się do tego, co nazywamy przyjściem Pana?
Dzisiaj słyszymy w czytaniach nawoływania do prostowania ścieżek, urwiska mają się stać równiną, a strome zbocza niziną. Chodzi więc o to, by umożliwić czyjś przyjazd i czyjeś zbliżenie do nas. To sam Pan Bóg mówi o sobie, że chce do nas przyjść, a napotyka wyrwy, urwiska, strome zbocza, po których nie może się do nas dostać.
Powiemy: ależ dla Boga ja jestem zawsze otwarty! No tak, ale ten Bóg jakoś lubi zbliżać się do nas w drugim człowieku. Tak przyszedł do nas dosłownie – w Chrystusie, tak sam Chrystus obiecał przychodzić wiele razy. Co On jednak widzi w nas? Niby tę „pełną otwartość” na Boga oraz nowe mury, zasieki, druty kolczaste, które bronią do nas dostępu drugiemu człowiekowi. A w tym tygodniu, 10 grudnia – będzie Dzień modlitw w intencji Kościoła na Wschodzie, zbiórka pieniężna do puszek na potrzeby tegoż Kościoła. Z kolei 13 grudnia to Dzień Modlitwy za Ofiary Stanu Wojennego. Potrzebujący ze Wschodu i zmarli oraz poszkodowani przez stan wojenny – czy mają do nas dostęp, do naszej dobroci, do naszych modlitw? Jeśli nie, to prostujmy ścieżki dla nich, zróbmy coś drobnego, by Bóg w drugim, bardzo konkretnym człowieku miał dostęp do naszego serca.
Może wyjść na to, że okazując miłosierdzie – czy to potrzebującemu Kościołowi na Wschodzie, czy pamiętając o ofiarach stanu wojennego, usłyszymy kiedyś od samego Jezusa: to ja byłem, to było właśnie moje „przyjście”, o którym przypominał ci Kościół w Adwencie.

ks. Adam Rybicki
 

 

 

32 Niedziela zwykła - 12.11.2017 r.

TO, CO NAJWAŻNIEJSZE

Wielu ludzi szuka sposobów na to, aby stać się mądrymi i wpływowymi. Wszechstronne studia, kursy coachingowe, opieka prywatnych mentorów. Wszystko po to, by osiągnąć bliżej nieokreślony i subiektywny poziom „szczęścia i zadowolenia z życia”. Czy jednak kolejna linijka w życiorysie zawodowym (CV) wystarczy, by zostać przyjętym do… bram Królestwa Niebieskiego?
W dzisiejszej Ewangelii mówiącej o pannach rozsądnych i nierozsądnych ukryta jest tajemnica prawdziwej mądrości. W oryginale greckim tego tekstu pierwsze pięć panien nazywa się rozumnymi, zaś pozostałe po prostu… głupimi. Przypowieść uczy, że prawdziwa mądrość to bycie przewidującym, czuwającym, dbającym także o sprawy z pozoru oczywiste.
Ojcowie  Kościoła mówili, że ewangeliczna lampa to wiara, oliwa natomiast to dobre uczynki. Bez dobrych uczynków, jak bez oliwy, wiara, czyli lampa, gaśnie i staje się martwa. Dla panien głupich w momencie, gdy przybywa Oblubieniec, to oliwa jest najważniejsza. W środku nocy próbują ją zdobyć. Naprawić swoje zaniedbanie, licząc na jakieś znajomości u pogrążonych we śnie sprzedawców. Zapomniały, że to powitanie Oblubieńca, nawet z pogaszonymi lampami, jest najważniejsze. Czyż On nie przyjąłby ich, nawet w takim stanie? Tymczasem nie miały okazji Go ujrzeć. Ani On je poznać i zaprosić na ucztę.
Kiedy nadejdzie Sąd Ostateczny, Bóg oddzieli ludzi przygotowanych na Jego przyjście od tych, którzy to przygotowanie zaniedbali. Warto pomyśleć, jak wygląda moja gotowość na spotkanie z Panem Jezusem, który dzisiaj mówi do nas: „Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny”.

ks. Piotr Iracki
 

 

31 Niedziela zwykła - 05.11.2017 r.

ZERWAĆ SIĘ DO POWSTANIA

Dziś Pan Jezus wskazuje najważniejsze i najbardziej subtelne zniewolenia, którym ulegają ludzie „wierzący” lub „religijni”.
Niektórzy traktują własną wiarę jak monetę, dzięki której kupują sobie dobrą opinię. Dlatego lubią wszystkie te „wynoszące” ich pozdrowienia i pochwały. Niektórzy, opierając się na swojej „głębokiej wierze”, cały wysiłek wkładają w to, by się od niej odbić i ukazać się o wiele lepszymi, niż są w rzeczywistości. Niektórym bardzo zależy, by być nazywanymi „autorytetami”, ludźmi „wielkimi” czy wręcz duchowymi „ojcami”. Te wszystkie rzeczy są dla nich tak przyjemne, iż zdarza się, że – jak do bardzo wielu przyjemnych rzeczy – ludzie „głęboko wierzący” szybko się przywiązują i stają się ich niewolnikami. Podobnie jak to się dzieje w stosunku do alkoholu czy innych używek poprawiających nastrój.
A w tym tygodniu będziemy obchodzić Narodowe Święto Niepodległości. Będziemy Świętować wolność. Jednak w tym najważniejszym wymiarze – jednej pojedynczej duszy – czy na pewno jestem wolny? Czy znów nie powinienem – tym razem sam w sobie – zerwać się do jakiegoś powstania, zerwać jakieś kajdany i odzyskać niepodległość? Wewnętrznych zaborców trzeba przepędzić, czasem wziąć głodem, czasem częstą spowiedzią, przyznaniem się do bycia w niewoli. Straszną bronią przeciw tym zaborcom i najeźdźcom jest – jak wskazuje dzisiejsza Ewangelia – prawdziwa, prosta, ludzka pokora.
„Jezus i Maryja” – to nasze sztandary, pod którymi walczyli nasi przodkowie o wolność Polski. Pod tymi sztandarami teraz my powstańmy do wolności! Dzisiaj, jutro i pojutrze… i tak codziennie!

ks. Adam Rybicki
 

30 Niedziela zwykła - 29.10.2017 r.

MIŁOŚĆ W TRZECH AKTACH

Człowiek jest powołany do miłości. Pan Bóg stworzył nas z miłości i zaprosił, abyśmy odpowiedzieli na Jego miłość, naśladowali ją i zarażali nią świat. Dlatego w życiu chrześcijanina niezwykle istotne są trzy sprawy: wierna miłość do Boga, zdrowa miłość do siebie i ofiarna miłość do drugiego człowieka.
Pierwsza miłość dotyczy mojej relacji do Boga. Kochać Go, to nie tylko myśleć o Nim czule, pięknie o Nim mówić i pobożnie się modlić. Miłość do Boga przejawia się w tym, że On jest naprawdę moim Bogiem, jedynym Panem, jest dla mnie najważniejszy i razem z Nim układam moje życie. Wtedy naprawdę kocham Boga, wierzę w Niego, ufam Mu i potrafię zawierzyć Mu siebie i wszystko, czym żyję.
Druga miłość dotyczy mnie samego i polega na umiejętności kochania siebie w taki sposób, w jaki ukochał mnie Bóg. Nie chodzi tu jednak o miłość egocentryczną, egoistyczną czy narcystyczną. Kochać siebie, to widzieć siebie oczami Boga i czuć się Jego umiłowanym dzieckiem.
Trzecia miłość dotyczy sióstr i braci i wyraża się w sposobie mojego myślenia, mówienia i postępowania. Miłość do bliźniego nie jest tylko zwykłą postawą dobroci i przyjaźni. Kochać drugiego człowieka, nawet nieprzyjaciela, to być dla niego miłosiernym tak, jak miłosierny jest Bóg. To pragnąć i szukać jego dobra, umieć poświęcić mu swój czas, siły oraz dobra duchowe i materialne. Jeżeli naprawdę jestem człowiekiem miłości, to chcę dla bliźniego tego, czego pragnie dla niego Bóg: błogosławieństwa i szczęścia na ziemi oraz życia wiecznego w raju.

ks. Wojciech Kuzioła – paulista

 

29 Niedziela zwykła - 22.10.2017 r.

ODDAĆ CAŁY ŚWIAT BOGU

„Poza Mną nie ma nic” (I czytanie).
 Obchodzimy dziś 91 Światowy Dzień Misyjny, modląc się za misjonarzy i wspierając ich dzieła ofiarami. Święty Paweł uczy, że głoszenie Ewangelii nie dokonuje się wyłącznie słowem. Nie jest dziełem ludzkim. To Duch Święty udziela przekonywającej mocy słowom i otwiera serca na przyjęcie prawdy (II czytanie). Modlimy się, prosząc o Boże błogosławieństwo, światło i łaskę dla misjonarzy, by byli podatni na natchnienia Pana i wiernie wypełniali swą misję.
    Słowo Boże uczy, że nic się nie dzieje bez woli Stwórcy (I czytanie). Pierwsza trudność w przyjęciu prawdy o wszechmocy Boga obecnego w naszych dziejach polega na tym, że On przeprowadza swe zbawcze plany, posługując się ludźmi „nieodpowiednimi” do powierzonych im zadań. Król perski Cyrus był poganinem, ale to właśnie jego wybrał Pan i powierzył mu specjalną misję. Druga trudność polega na tym, że wydaje się, że Bóg jest nieobecny. Dostrzegamy w świecie jedynie bezpośrednie przyczyny i skutki naszych działań. Nie widzimy ukrytych śladów ingerencji Stwórcy. Czasami prowadzi to do pychy i zadufania w sobie, do przekonania, że jesteśmy samowystarczalni. Wtedy Pan Bóg zdaje się być zbędny lub przeszkadza.
    Chrystus uczy, że to Bóg pisze historię ludzkości, choć rękoma ludzi. Nie mamy zatem prawa usuwać Boga z historii. Trzeba oddać Mu to, co jest Jego: cześć i posłuszeństwo w wierze, poszanowanie Jego woli oraz synowskie oddanie (Ewangelia). Tak, jak misjonarze, trzeba oddawać świat Bogu, czyniąc go lepszym przez wiarę oraz miłość. Oddać Bogu Jego własność.

ks. Zbigniew Sobolewski
 

 

27 Niedziela zwykła - 08 października 2017 r.

WYDAĆ OWOCE KRÓLESTWA BOŻEGO

Pan Bóg na przestrzeni dziejów przemawiał do nas nie tylko przez swoich proroków. Kiedy nadeszła pełnia czasów, przemówił do nas przez Syna (por. Ga 4,4). Bóg, który jest Słowem, pragnie, abyśmy Go usłyszeli i usłuchali.
Księgi Starego Testamentu bardzo wyraźnie pokazują, jak na różne sposoby, posyłając swoich proroków, Bóg w ciągu wieków komunikował się z człowiekiem. Pragnął doprowadzić go do jak najbliższej zażyłości z sobą. Uczą nas one także, że zazwyczaj los proroków nie był łatwy. Spotykali się z ogromnym sprzeciwem tych, do których byli posłani. Swoją misję często przypłacali życiem, co potwierdzają słowa samego Jezusa: „Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani” (Mt 23,37). On sam zresztą przypieczętował swoją misję miłości ofiarą życia złożoną na drzewie krzyża. On jest Synem z dzisiejszej przypowieści, dziedzicem, którego zabili nikczemni rolnicy.
Ile razy my sami krzyżujemy w sobie Syna Bożego? Zamiast wydawać owoce królestwa Bożego, którego jesteśmy członkami przez chrzest – zachowujemy się jak ci, którzy nie tylko nie rozpoznają przyjścia Pana, ale czynnie Mu się sprzeciwiają. Choć pierwotny sens dzisiejszej Ewangelii był ostrzeżeniem dla Żydów, którzy w Chrystusie nie chcieli uznać Mesjasza, to zawarta w niej przestroga skierowana jest również do nas. Włączeni zostaliśmy do królestwa Bożego, aby wydawać już teraz jego owoce. Tylko ten, kto całym sobą jest zasłuchany w Słowo Boże, może wydać owoce prawdziwego nawrócenia.

o. Daniel W. Stabryła ‒ benedyktyn

 

23 Niedziela zwykła - 10 września 2017 r.

DŁUŻNICY MIŁOŚCI

Napomnienia czy donosy źle nam się kojarzą. Nie lubimy przecież być upominani, a przed donoszeniem odczuwamy wstręt. A oto Jezus pozostawia nam polecenia: „Idź i upomnij… Donieś…”. Jak realizować to, co w pierwszym odczuciu nie jest dla nas przyjemne?
 Napominanie jest naszym obowiązkiem, ponieważ stanowi ono sposób na ratowanie błądzącego brata czy zagubionej siostry. Przykazanie wzajemnej miłości przynagla nas do odpowiedzialności za drugiego człowieka, łącznie z troską o jego zbawienie. Prorok Ezechiel staje się stróżem brata swego i znalazcą zagubionych dzieci. Nie może milczeć, ponieważ odpowiedzialność za śmierć grzesznika spadnie na niego (I czytanie).
Ta troska każe nam starać się sprowadzić bliźniego ze złej drogi. Jeżeli jednak, korzystając z daru wolności, odrzucać on będzie wszelkie słowo zbawiennego napomnienia i okazywanego miłosierdzia, to wspólnota powierza go Bogu Ojcu, który może dokonać rzeczy niemożliwych dla sprowadzenia zbłąkanej owcy. Kościołowi natomiast pozostaje z żywą wiarą modlić się o jego dobro. Modlitwa jest wspólnototwórczym darem, sprawiającym, że Jezus wciąż jest obecny w Kościele.
Chrystusowe „donieś” Kościołowi jest więc zaleceniem modlitwy wobec siebie nawzajem. To jest największy wyraz wzajemnej miłości, która jest więzią jednoczącą wspólnotę. Napomnienie, a nawet doniesienie, jeżeli bierze początek w miłości, „nie wyrządza zła bliźniemu”, lecz „jest doskonałym wypełnieniem Prawa”. Dlatego mamy być dłużnikami miłości (II czytanie). To właśnie miłość przynagla do życzliwego zainteresowania się swoim bliźnim.

ks. Mariusz Szmajdziński

 

22 Niedziela zwykła - 03 września 2017 r.

UŚWIĘCANIE UMYSŁU

Bóg nas uwodzi (I czytanie). Pociąga pięknem miłości wymagającej i pełnej żaru ognia. Zjednuje swoim niespodziewanym i nieprzewidywalnym słowem, które głęboko uderza. Zaciekawia faktami z życia, które zapraszają nas do odnawiania umysłu i patrzenia na rzeczywistość Jego oczami.
 To przepiękna postawa naszego Pana, który urzeka serce każdego. Takie zachowanie Boga spotyka się z naszej strony albo z dyspozycyjnością, chęcią wzrastania i lepszego poznawania Go, albo z obojętnością, odmową, krytyką…
Nasze powołanie to nieustanne poszukiwanie Pana Boga w każdej sytuacji, w każdej minucie, w tym wszystkim, co możemy zrobić i ofiarować w liturgii naszego życia. Wszystko zaczyna się od umysłu, który jest darem Boga. On nas zaprasza, byśmy ćwiczyli umysł w wybieraniu dobra, tego, co lepsze, co Jemu miłe, zgodne z Jego wolą. Uświęcanie intelektu przez dobre lektury, prawe myślenie, szukanie prawdy, nieustanne odnawianie – jest naszym zadaniem.
Pan Bóg powołuje nas w paradoksie życia „straconego” z Jego powodu i jednocześnie „odnalezionego” na wieki. Nie rozumie tego nawet sam Piotr z dzisiejszej Ewangelii. Pojął to dopiero po doświadczeniu Zmartwychwstania swego Mistrza.
Niekiedy myślimy tak bardzo po ludzku. Pomaga nam jednak świadomość, że każda Eucharystia jest przepiękną okazją do poszukiwania, do zachłyśnięcia się przeobfitą miłością Boga. On z miłości pociąga nas, zjednuje, zaciekawia, byśmy wychodzili z siebie, przekraczali siebie, szli za Nim, biorąc krzyż.
Bóg nas pociąga, a czy my pozwalamy się pociągnąć?

s. Anna Juźwiak – apostolinka

 

21 Niedziela zwykła - 27 sierpnia 2017 r.

CODZIENNOŚĆ NIE MĘCZY?
        

Każda relacja wymaga poświęcenia czasu i uwagi. Bycie blisko z drugim człowiekiem ma sens, jeżeli jesteśmy „dla” niego, a głęboko w swym wnętrzu pozostajemy sobą. Podobnie rzecz ma się z relacją z Bogiem – częste przebywanie z Nim sprawia, że pozostajemy sobą, jednocześnie coraz bardziej otwierając się na bliźnich.
 „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?”. To pytanie postawił Pan Jezus uczniom, by ostatecznie dotknąć sedna i usłyszeć, kim jest dla nich.
Niejednokrotnie wypowiadamy się na temat ludzi, rzeczy czy też zaistniałej sytuacji. Aby była to rzetelna opinia, trzeba wcześniej dobrze poznać dane zagadnienie. To natomiast wymaga czasu. Wyznanie Piotra: „Ty jesteś Mesjaszem”, płynęło z głębokiego przekonania i było owocem poznania Prawdy dzięki Duchowi Bożemu. Piotr rybak stał się Opoką Kościoła. Łowił nadal, lecz już nie ryby. Zarzucał sieć słowa, by zdobywać dusze ludzkie dla królestwa Bożego. Pozostał nadal słabym człowiekiem, odnowionym jednak dzięki łasce przebywania z Panem, poznawania Go oraz całkowitego oparcia się na Nim.
Odkrywając Pana Boga, coraz bardziej pragniemy Jego bliskości, a trwając w niej, stajemy się nowymi ludźmi – pełnymi Ducha Bożego, radości, entuzjazmu, o otwartym sercu i dłoniach, by dawać i przyjmować. Codzienne, prozaiczne czynności nie męczą, ale stają się kolejnymi stopniami, po których wspinamy się do Boga, aby być z Nim i dostrzegać Jego świętą obecność w całym świecie stworzonym. Nie możemy tylko skąpić czasu na przebywanie z Bogiem czy drugim człowiekiem.
        

s. Ludwika Synkowicz – bernardynka

 

20 Niedziela zwykła - 20 sierpnia 2017 r.

POKORA I WYTRWAŁOŚĆ

„Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą okruchy, które spadają ze stołu ich panów” (Mt 15,27).
 W dzisiejszej Ewangelii Chrystus spotyka pogankę proszącą o uzdrowienie opętanej córki. Mistrz przebywa z apostołami poza ziemią Izraela, by w oddaleniu od tłumów formować kontynuatorów swej misji. Ale i poganie o Nim wiedzą. Matka poleca Mu swoje cierpiące dziecko. On najpierw jak typowy Izraelita porównuje swych rodaków do dzieci, a pogan do psów. Surowe słowa nie odstraszają jednak kobiety. Nazywa ona pogan szczeniętami, które karmią się okruszynami ze stołu dzieci. Pokorna i wytrwała wiara doprowadza do uzdrowienia córki i pochwały matki.
    To dla nas wezwanie do pokory i wytrwałości wobec Pana Boga. Prośmy go z ufnością i nie zniechęcajmy się. Niech nas nie przytłacza świadomość własnej znikomości ani objawy lekceważenia. Panu Bogu zależy na każdym. On chciał, by przez potomstwo Abrahama Jego błogosławieństwo objęło wszystkie ludy. Izajasz przypomina o tym, że Bóg przyjmie cudzoziemców, którzy Go szukają i dobrze postępują (I czytanie). Święty Paweł ubolewa nad tym, że jego rodacy nie przyjęli Jezusa. Cieszy się jednak, że przyczyniło się to do okazania Bożego miłosierdzia poganom. Ufa, że także Izraelici przyjmą Chrystusa (II czytanie).
Łączmy się w modlitwie z pielgrzymami podążającymi do Częstochowy. Przez Maryję polecajmy Bogu nasze potrzeby oraz cierpiących z powodu totalitarnych dyktatur. Szczególnie w środę módlmy się za ofiary stalinizmu i nazizmu oraz systemów kontynuujących i naśladujących ich zbrodnicze działanie.

o. Tomasz Dąbek – benedyktyn

 

19 Niedziela zwykła 13 sierpnia 2017 r.

ODWAGI, MAŁEJ WIARY!

W niektórych klasztorach oo. kartuzów jest taki zwyczaj, że w chwili śmierci zakonnika klaszcze się w dłonie. Brawo! Dobiegłeś, dochowałeś wiary i to w surowościach życia eremickiego.
Wymowny w tym względzie jest dialog, jaki przeprowadził Chrystus ze św. Piotrem, który ukazuje nam dzisiejsza Ewangelia. Jezus stał na falach wzburzonego jeziora, Piotr zaś w łodzi miotanej falami: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie” (Mt 14,28), zawołał Piotr. „Przyjdź!”, odpowiedział mu Pan. Piotr zawierzył słowu Jezusa i, krocząc po wodzie, przyszedł do Niego. Jednakże, będąc już przy Jezusie, doznał zwątpienia w Jego moc. Ludzki lęk przeważył nad poczuciem bliskości Mistrza. Gdy zaczął tonąć, Chrystus uchwycił jego dłoń, mówiąc: „Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary?” (Mt 14,31b).
Bóg dopuszcza nasze zwątpienia i lęki, aby ukazać nam naszą nędzę oraz swoją opiekę i moc. Człowiek przez doświadczenia wiary doskonali się w wierze i dochodzi aż do granic zawierzenia. Konieczne jest w takich sytuacjach szukanie Jezusa, wyciąganie do niego rąk w modlitwie. Pięknie to wyraził Blaise Pascal w swoich Myślach: „Poznanie Boga bez poznania własnej nędzy prowadzi do pychy. Poznanie własnej nędzy bez poznania Boga prowadzi do rozpaczy. Dopiero poznanie Chrystusa rozwiązuje problem – w Nim, bowiem, znajdujemy Boga i naszą nędzę”.
Wiara nasza winna być wypróbowana, zahartowana i utwierdzana wśród trudności. Życie często doświadcza naszą wiarę. Nie widać wtedy dobrze ojcowskiego oblicza Boga. Donieść jednak wiarę do kresu życia to największe zadanie.

ks. Stanisław Jasionek

 

Przemienienie Pańskie - 06 sierpnia 2017 r.

NIE LĘKAJ SIĘ!


Izraelici wierzyli, że bezpośrednie spotkanie człowieka z Bogiem musiało skończyć się dla tego pierwszego nieuchronną śmiercią. W Chrystusie my wszyscy mamy jednak bezpośredni przystęp do Boga i możemy oglądać Jego Oblicze.
     W Księdze Wyjścia Pan Bóg objawił Mojżeszowi: „żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu” (Wj 33,20). Świętość Boga bardzo przekracza to, co znamy z ziemskiej rzeczywistości, a prorok Izajasz głosił, że „wszystkie nasze dobre czyny [są] jak skrwawiona szmata” (Iz 64,5). Bóg jest całkowicie inny niż to, co zdołamy pomyśleć.
Pan Bóg wielokrotnie zawierał przymierze z ludźmi, ale my zawsze je łamaliśmy. On jednak, w swoim Synu, zawarł z nami przymierze, które nigdy nie zostanie złamane, gdyż jego gwarantem jest On sam (por. Jr 31,31-34). Jezus, Emmanuel, Bóg z nami, otworzył dla nas wszystkich drogę pojednania z Bogiem. W Nim możemy spotkać Tego, który nas stworzył i zbawił. On ukochał nas odwieczną miłością, którą przez Wcielenie, Śmierć i Zmartwychwstanie nam objawił.
Każdy z nas jest wezwany do tego, aby wraz z Piotrem, Jakubem i Janem wstąpić na górę przemienienia, czyli wejść w zażyłą relację z Jezusem. Tam ujrzeć możemy prawdziwe Jego Oblicze. Tam pragnie On każdemu z nas powiedzieć: „Nie lękaj się!”. Przepaść pomiędzy człowiekiem i Bogiem została zasypana. Choć wszyscy jesteśmy grzeszni i bliskie nam są słowa Izajasza, to dzięki objawionej w Jezusie miłości każde z Nim spotkanie jest dla nas źródłem życia. Pozwólmy Mu, aby cud przemienienia stał się także naszym udziałem.

o. Daniel W. Stabryła ‒ benedyktyn

 

17 Niedziela zwykła - 30 lipca 2017 r.

PIĘKNA PRAWDA

Wielu z nas w dzieciństwie marzyło o pracy archeologa. Pragnienie odnajdywania zakopanych skarbów popychało do szukania, szperania, rozkopywania w przeświadczeniu, że ziemia na pewno skrywa tajemnice. 
 Życie człowieka jest tajemnicą. Przez całe lata poznajemy siebie, odkrywamy o sobie prawdę. Czasem boimy się tej prawdy, bo wydaje nam się ona straszna. Pierwsza jednak i najpiękniejsza prawda o mnie jest taka: Pan Bóg obdarował mnie życiem! To życie jest podobne do ziemi pełnej ukrytych skarbów. Najważniejszy mój skarb to nieśmiertelna dusza. Ona przypomina mi, że jestem przeznaczony do tego, aby żyć wiecznie. Kolejne dary otrzymałem w dzień mojego chrztu świętego. Wtedy zostałem oczyszczony z grzechu pierworodnego i powołany do tego, aby zostać uczniem Jezusa. Wówczas Pan Bóg wyposażył mnie we wszystko to, co jest potrzebne, aby zrozumieć i przyjąć, że Jezus jest moim Zbawicielem.
Te skarby często pozostają w nas ukryte, zapomniane. Nasze życie bywa egzystencją „powierzchniową” i znamy tylko to, co widzimy i dotykamy. Lecz przychodzi taki czas, że to nie wystarcza. Niezrozumiałe zdarzenia zmuszają nas do szukania czegoś innego. To zaproszenie, aby zajrzeć pod powierzchnię tego, co znałem dotychczas. Wtedy odkrywam skarby bezcenne. Odkrywam, że należę do Chrystusa. Do Jego królestwa, które nie przemija i nie jest skłócone. Jest wolnością. Dostrzegam tam też Boże Miłosierdzie, które sprawia, że Pan Bóg zawsze na mnie czeka. Zauważam moje talenty, które pomagają mi realizować powołanie. Tam odkrywam piękną prawdę o mym życiu.


o. Tomasz Słowiński – dominikanin

 

16 Niedziela zwykła - 23 lipca 2017 r.

CZY MOJA MIŁOŚĆ DOJRZEWA?


W swoich oczekiwaniach wobec ludzi Pan Bóg jest „długodystansowcem”. Patrzy w najdalszą przyszłość. Nie postępuje jak człowiek, który jest niewolnikiem słowa „natychmiast”, a czekanie traktuje jak katorgę.
 Autora Księgi Mądrości zachwyca Boża długomyślność. Potężny i mądry Pan realizuje swe plany bez pośpiechu, pozwalając dojrzewać dobru i złu w świecie. Nie spieszy się z karaniem, lecz daje czas na nawrócenie. Traktuje człowieka z wielką łagodnością (I czytanie). Czasami bierzemy to za obojętność lub słabość Boga, ale tak nie jest. Cierpliwość Pana służy wyłącznie przemianie naszego serca. Co więcej: Bóg nie tylko oczekuje, że będziemy miłować innych, ale pomaga nam wyzwalać się ze słabości. Posyła swego Ducha, by wspierał wewnętrzną przemianę i prowadził nas do komunii ze Stwórcą (II czytanie). Uczy modlitwy, która buduje trwałą więź i sprawia, że dojrzewamy w miłości.
    Dzisiejsza Ewangelia niesie nadzieję, chociaż zawiera poważne ostrzeżenie przed lekkomyślnym rozrastaniem się chwastów. Sąd nadejdzie, a wraz z nim kres nieprawości. Chwasty, które zdają się przytłumiać łany pszeniczne, nie zawłaszczą całego pola. Bóg pozwala, by w świecie, w nas samych rosło jedno i drugie, ale przyjdą żniwa. Chwasty i pszenicę czeka odmienny los.
    Rośnijmy zatem, dzięki cierpliwości Boga, aż do czasu, który On określi, starając się wypleniać zło z własnego serca i zabiegając o pszenicę. Niech żaden rozwój chwastów nie osłabia w nas ducha: Bóg jest cierpliwy i miłosierny. On jest spichlerzem dla pszenicy i ogniem dla chwastów.

ks. Zbigniew Sobolewski

 

15 Niedziela zwykła - 16 lipca 2017 r.

CZY PRZYNOSZĘ OBFITY PLON?


Pan Jezus, przemawiając do swoich słuchaczy, odwoływał się do zrozumiałych dla nich obrazów. Pomimo tego nie zawsze byli oni w stanie zrozumieć Jego naukę. Aby stać się żyzną glebą, nie wystarczy bowiem słyszeć, trzeba wysłuchać skierowane do nas słowa i wprowadzić je w czyn.
 Cóż może być bardziej zrozumiałego dla ludzi, w których świecie uprawa roli była czymś tak powszednim jak kromka chleba, niż opowieść o zasiewie i żniwach? Mimo to opowiedziana przez Jezusa przypowieść wymagała wyjaśnienia. Także i my go potrzebujemy, i to nie tylko dlatego, że bardzo często nie zajmujemy się już uprawą roli.
Często zdarza się nam szukać odpowiedzi na to, jakim rodzajem gleby jesteśmy. Czy bardziej jesteśmy drogą, ziemią skalistą, czy też może ziemią, która wymaga wyplewienia z niej bardzo wielu jeszcze chwastów. Choć pytanie takie nie jest bezzasadne, to wydaje mi się, że każdy z nas może zidentyfikować się z każdym z wymienionych przez Jezusa typów gleby. Najtrudniej jest nam odnaleźć w sobie ziemię żyzną. W jednej dziedzinie życia będziemy bowiem bardziej niestali niż w innej; nie zawsze potrafimy dochować wierności nie tylko Jezusowi, ale także swoim słowom. Choć dziś jesteśmy wierni, to musimy uważać, abyśmy tej wierności Jemu dochowali także i jutro. „Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł”, poucza nas św. Paweł (1Kor 10,12).
Być ziemią żyzną oznacza bowiem być świętym, a do świętości doprowadzić może nas jedynie On sam, o własnych siłach uświęcić się nie zdołamy. Prośmy Go dzisiaj o łaskę świętości.

o. Daniel W. Stabryła – benedyktyn

 

14 Niedziela zwykła - 09 lipca 2017 r.

SŁODKIE JARZMO I LEKKIE BRZEMIĘ?


Jeśli mówimy, że sytuacja jest brzemienna w skutki, to znaczy, że poniesiemy ciężar konsekwencji podjętych decyzji. Ciężar to coś, co ciąży, obciąża. Zwykle szukamy sposobów, by zrzucić z siebie ciężar: życia, obowiązków, trudnych sytuacji i osób.
 Czy zatem jest możliwe, by ciężar, który proponuje Pan Jezus, był lekki? Czy nie jest to pusta obietnica, zwodna nadzieja? Jak rozumieć „słodkie jarzmo”, „lekkie brzemię”, o których mówi Zbawiciel?
Mogą tej słodyczy doświadczyć chrześcijanie, którzy cierpią prześladowania. Te w wymiarze politycznym, ekonomicznym, społecznym. Ale także te polegające na bezpośrednim zagrożeniu życia. Również nasze europejskie społeczeństwa zdają się dyskryminować, ośmieszać, odrzucać osoby jawnie deklarujące się jako uczniowie Chrystusa. Słodyczy ciężaru Jezusowego doświadczają wtedy ci, którzy wiernie trwają przy swoich poglądach. Uczniowie Chrystusa przeżywają w takich sytuacjach pozorną sprzeczność: cierpienie z powodu przemocy z zewnątrz i pocieszenie od Ducha Świętego w sercu.
Tylko w tak ekstremalnych warunkach można głębiej zrozumieć słowa Pana: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” i „Gdzie jestem Ja, tam będzie i Mój sługa”. Nie mogą pojąć tego ci, którzy prześladują innych, bo Chrystus objawia tę słodycz swoim prostaczkom (Ewangelia) – tym, którzy są czystego serca…
Warto wytrwać w wierze, wchodząc przez „ciasne drzwi”. Nie narzucać sobie zbędnych ciężarów wynikających z grzechu. Przyjąć ciężar Jezusa, aby zaznać słodyczy Jego obecności.

s. M. Aleksandra Szyborska ‒ Uczennica Boskiego Mistrza

 

13 Niedziela zwykła - 02 lipca 2017 r.

NAJWYŻSZE DOBRO, NAJWIĘKSZE DZIEŁO

Poszukujemy w swoim życiu prawdziwych wartości. Dla wielu są one takie, jakie proponuje cywilizacja konsumpcyjna. Przyjemne i wygodne życie, dużo pieniędzy i rozrywek. Takie szczęście skończy się jednak bardzo szybko.
Bogata kobieta z Szunem szanowała Elizeusza. Widziała w nim proroka, głosiciela Bożej prawdy. Gościnnie przyjmowała go w swoim domu. Mógł w nim odpocząć, gdy przechodził tamtędy podczas swych wędrówek. Otrzymała też nagrodę przewyższającą jej oczekiwania (I czytanie). Wiele rodzin cierpi z powodu braku potomstwa. Może zamiast in vitro lepszym środkiem byłoby czynne angażowanie się w dobre dzieła? Czynne praktykowanie miłosierdzia?
W Polsce, i nie tylko u nas, wiele osób lubi narzekać. Widzą to, co złe, przykre i trudne. Często to wyolbrzymiają i wiele o tym mówią. Powinny uczyć się od Psalmisty dostrzegać wielkie dobra Boże i dziękować za nie (psalm).
Najwyższym dobrem jest odkupienie, którego dokonał dla nas Chrystus. Dzięki Niemu stajemy się dziećmi Bożymi, dziećmi światłości. Nowe życie nie będzie miało końca (II czytanie). Musimy jednak współpracować z łaską Bożą. Dzielić się otrzymanymi dobrami. Wspierać dzieła Chrystusowego Kościoła.
Nie można wyżej nad Jezusa stawiać innych dóbr. Nawet jeśli są wielkie i święte, jak miłość do rodziców. Trzeba być gotowym do udziału w Jego krzyżu. On stawia wymagania, ale i obiecuje wspaniałą nagrodę. Utożsamia się z tymi, którzy angażują się w Jego sprawę (Ewangelia). Od nas zależy, czy jesteśmy wśród nich. Od naszej wolnej decyzji popartej konkretnymi czynami.

o. Tomasz Dąbek – benedyktyn
 

 

12 Niedziela zwykła - 25 czerwca 2017 r.

SŁABEUSZ CZY DUCHOWY MOCARZ?

Rozwijamy się i dojrzewamy w relacjach międzyludzkich. Gdy jesteśmy otoczeni gronem kochających i życzliwych osób, czujemy się szczęśliwi. Życie to jednak nie sielanka, ale czas formowania się człowieka na obraz Boży.
 Trudno wyobrazić sobie, co czuł Jeremiasz, gdy przyjaciele chcieli go zniszczyć (I czytanie). Już samo słowo przyjaźń nie jest odpowiednie. Prorok całą sytuację powierzył Panu i z głębin osamotnienia śpiewał pieśń uwielbienia i chwały.
Wszyscy jesteśmy grzesznikami i do śmierci będziemy potrzebować sakramentu pokuty i pojednania. Potomkami Adama, ale dzięki Chrystusowi odkupionymi i obdarzanymi łaskami dziećmi Ojca niebieskiego (II czytanie). Dobro i zło ściera się w każdym z nas, lecz to my decydujemy, jaka siła zwycięży. To, co wybieramy, dajemy innym. Dobro pomnaża dobro, zło rodzi zło.
Niekiedy bywamy ciężarem dla samych siebie, przyczyną zmartwień i trosk dla otoczenia. Czasem doświadczamy prześladowań od osób pogubionych, żyjących w wewnętrznym zagmatwaniu. W takich chwilach może pojawić się smutek, lęk. Pamiętajmy wówczas o słowach Pana Jezusa: „Nie bójcie się” (Ewangelia).
Nie bój się tego, co jest w tobie, nie bój się drugiego człowieka. Jesteś w rękach dobrego Ojca, który cię chroni. Zaufaj i pozwól kształtować się według Jego upodobania. To, co trudne, kryje w sobie ogromną wartość. Jest bowiem częścią Bożej pedagogii. Ona jest zdolna przemieniać słabeuszy w duchowych mocarzy, którzy oddają chwałę Panu pomimo ciemności, niezrozumienia własnego położenia i napotykanych trudności.

s. Ludwika Synkowicz ‒ bernardynka

 

11 Niedziela zwykła - 18 czerwca 2017 r.

WIE O MNIE WSZYSTKO

Gdy spotykamy długo niewidzianego znajomego, nie wiemy, od czego zacząć rozmowę. Często słyszymy: „Co u Ciebie?”. Pytanie banalne, ale kłopotliwe. W odpowiedzi stosujemy unik: „W porządku”. A myślimy: „A co tam naprawdę u mnie?”. Może czujemy się znękani, porzuceni, niepotrzebni. Kto to zrozumie?
 To, co naprawdę dzieje się w moim sercu, zna tylko Bóg, który jest w trzech Osobach. Mogę udawać, chować się, uciekać. On to wszystko wie. W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus patrzy na tłum ludzi i wie, co się z nimi dzieje. Zna ich serca. On wie, że potrzebują opieki – Pasterza.
Tłum, na który patrzy Jezus, nie jest anonimowy. On patrzy na całość i jednocześnie na każdego indywidualnie, On to potrafi. I w tym tłumie jestem też ja. Może próbuję być mocarzem i bohaterem. Jezus patrzy z Miłością i troską. On widzi moje wysiłki, ale wie o mojej słabości i niedoskonałości.
Jezus nie jest obserwatorem i widzem. Teraz patrzy na mnie, ale już wcześniej zostałem przez Niego usprawiedliwiony (Rz 5,9). On na krzyżu przelał krew za każdą moją słabość, za każdy grzech. Ofiarował mi sakrament chrztu, przez który należę do Niego.
Jezus mówi do mnie tak jak Bóg do narodu wybranego: „[...] niosłem was na skrzydłach orlich i przywiodłem was do Mnie” (I czytanie). Gdy się zgubię, Chrystus mnie szuka. Przez słowo, ludzi, wydarzenia. On pragnie, abym z Nim rozmawiał w modlitwie. On pragnie, abym patrzył na Niego, obecnego w Najświętszym Sakramencie. W tym milczącym spotkaniu. Wtedy ja patrzę na Niego, a On patrzy na mnie... i przemienia moje serce.

o. Tomasz Słowiński ‒ dominikanin

 

Uroczystość Trójcy Przenajświętszej - 11.06.2017 r.

BĘDZIEMY U NIEGO PRZEBYWAĆ

 


Trójca Święta nie jest tylko zimnym dogmatem wiary. Nie jest też wyłącznie niedostępną, daleką tajemnicą. Dzisiaj warto przypomnieć sobie o tym, że to my jesteśmy Jej mieszkaniem.
 „Mając dziewiętnaście lat, czuła się zamieszkaną” – tak napisali o niej ci, którzy ją znali. Chodzi o bł. Elżbietę od Trójcy Świętej, francuską mistyczkę, żyjącą w latach 1880-1906. Kiedy była mała, pewien dominikanin wyjaśnił jej, w jaki sposób przez łaskę chrztu świętego stajemy się duchową świątynią, o której mówi św. Paweł (1Kor 3,16-17). Jak jednocześnie z Duchem Świętym cała Trójca w nas przebywa, wraz ze swoją mocą twórczą i uświęcającą. Jak zakłada w nas swój przybytek, mieszkając w najgłębszych tajnikach duszy, by tam w atmosferze wiary i miłości odbierać należny Jej wewnętrzny kult adoracji i modlitwy.
Potem Elżbieta należała już do tych osób, które raz spotkawszy Boże światło, więcej się nie cofają. Wszystko się w niej „przemienia i wyjaśnia”. Odtąd Trójca Święta „będzie jej jedynym życiem we wszystkim”.
Po wstąpieniu do zakonu karmelitanek objawianie się Elżbiecie Trójcy Przenajświętszej trwa. „Bóg udzielił mi dziś tak wielkiej łaski, że straciłam poczucie czasu. Dzisiaj z rana usłyszałam w głębi duszy słowa: «Jeśli Mnie kto miłuje, […] Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać» (J 14,23). Zrozumiałam jednocześnie prawdę tych słów. Nie zdołam powiedzieć, w jaki sposób objawiły mi się trzy Osoby Boskie, a przecież widziałam, jak we mnie odbywały naradę miłości; wydaje mi się, że Je tak dotąd widzę”.

 

ks. Adam Rybicki

 

Uroczystość Zesłania Ducha Świętego - 04.06.2017 r.

POKÓJ CZY SPOKÓJ?

Spotkanie wystraszonych uczniów ze Zmartwychwstałym dodało im odwagi, a przez dar Ducha Świętego uzdolniło do podjęcia misji głoszenia prawdy o Bogu. O Tym, który wydał się za nas na śmierć krzyżową, zmartwychwstał i pragnie nas ku sobie prowadzić, uświęcając za sprawą Ducha Świętego.
Wydarzenia związane z męką Pana Jezusa tak bardzo wstrząsnęły uczniami, że nawet w dniu zmartwychwstania trwali oni w swoim odgrodzeniu od świata. Wszystkie ich nadzieje prysły. Ten, z którym wiązali przyszłość, został zabity.
W tę rzeczywistość braku nadziei wchodzi Jezus. Wystraszonym uczniom przynosi dar pokoju innego niż ten, który mógł im zaoferować świat. Owego ziemskiego [s]pokoju przecież nie doświadczą. Posłani przez Mistrza spotkają się wielokrotnie z odrzuceniem i prześladowaniem, które prawie wszystkich z nich doprowadzi do śmierci męczeńskiej.
Pokój przyniesiony im przez Jezusa jest związany z darem Ducha Świętego. To On będzie ich prowadził i wspierał w powierzonej misji. On będzie uzdalniał do czynienia tego, co wielokrotnie czynił ich Mistrz, gorsząc tych, którzy wołali: „Któż On jest, że śmie mówić bluźnierstwa? Któż może odpuszczać grzechy prócz samego Boga?” (Łk 5,21). Tak więc od tej pory uczniowie będą uczestniczyć w sposób szczególny w misterium Boga, który wyzwala człowieka z grzechu i śmierci, obdarzając życiem.
Każdy z nas wezwany jest do tego, aby dać się prowadzić i przemieniać Duchowi Świętemu. Bóg w swojej hojności posyła Go do serc nas wszystkich. Otwórzmy się na Niego i pozwólmy Mu w nas działać.

o. Daniel W. Stabryła ‒ benedyktyn

EUCHARYSTIA SENSEM ŻYCIA

Ludzie posilają się dziś różnymi zdrowymi pokarmami. Przyjmują witaminy, stosują wymyślne diety „cud”, aby móc długo i zdrowo żyć. Niestety, ten pokarm nie daje gwarancji zdrowia i długowieczności. Chrystus w rozmowie z faryzeuszami wskazał na to, że trzeba się troszczyć przede wszystkim o to pożywienie, które zapewnia życie wieczne.
     Pan Jezus przeciwstawia ludzki pokarm swojemu boskiemu pokarmowi. Chlebem, który daje światu, jest Jego Ciało, ofiarowane za życie świata (por. J 6,51). Domem tego Chleba jest Kościół, który jest dumny z tego, że posiada Ciało Chrystusa i pragnie nim posilać utrudzonego wędrówką życia pielgrzyma. Tę dumę i radość wyraża Kościół w uroczystych procesjach Bożego Ciała, które tłumnie wypełniają ulice i place naszych miast i wiosek.
    Procesja Eucharystyczna uświadamia nam, że winniśmy iść przez Życie w Prawdzie Drogą, którą jest Chrystus (por. J 14,6). On jest naszym przewodnikiem. Żadne z ludzkich gwarancji i fundamentów życia nie przetrwają, gdyż są poddane zmienności świata i jego sile. „Chleb życia wiecznego” daje prawdziwą wiarę, nadzieję, miłość i wieczne trwanie.
    Chrystus daje nam siebie jako pokarm, bo bardzo nas kocha. Taką przeogromną miłością kocha tylko Bóg. Jakże powinniśmy być wdzięczni Jezusowi, że ukochał nas do końca i bez końca. W zamian za tę Jego miłość my ukochajmy Eucharystię, dążąc do tego, by stała się dla nas nie tylko celem, ale i sensem naszego życia. Wtedy będziemy mogli powtórzyć za św. Pawłem: „Teraz zaś już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20).

ks. Stanisław Jasionek

 

 

 

Wniebowstąpienie Pańskie - 28 maja 2017 r.

GDY PRZYCHODZĄ WĄTPLIWOŚCI…

Wraz z apostołami udajemy się na górę, aby być świadkami wniebowstąpienia Jezusa. Nie jest to scena jedynie historyczna. Obietnica, jaka tam została złożona, i misja, jaką otrzymali uczniowie, trwają do dziś w życiu wspólnoty Kościoła oraz każdego chrześcijanina.
Wniebowstąpienie jest ostatnim wydarzeniem z ziemskiego życia Jezusa. W istnieniu wspólnoty apostolskiej zamyka jeden etap, a otwiera nowy, który nastąpi wraz z zesłaniem Ducha Świętego. Ten rodzący się do życia Kościół wciąż jest jeszcze bardzo słaby. Wielu spośród uczniów nadal wątpi w zmartwychwstanie. Nie dowierzają, że ten, który im się ukazuje, to Jezus z Nazaretu, za którym pewnego dnia zdecydowali się pójść i na którego śmierć patrzyli.
Odchodzący do domu Ojca Jezus pozostawia im zadanie: mają nauczać wszystkie narody i udzielać im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Otrzymują też władzę rozgrzeszania. Ich trwająca wciąż niepewność zostanie rozwiana za dziesięć dni, kiedy w dniu Pięćdziesiątnicy otrzymają w wieczerniku Ducha Świętego. Syn Boży obiecuje uczniom, że pozostanie z nimi przez wszystkie dni, aż do skończenia świata. Zapewnienie to trwa po dziś dzień i rozciąga się na wciąż doświadczalną Jego obecność w życiu Kościoła i każdego człowieka.
Jeśli czasem mamy wątpliwości i zastanawiamy się nad tym, czy aby Bóg nas nie opuścił, warto przypominać sobie słowa obietnicy złożone uczniom Pańskim w dniu wniebowstąpienia: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Czy jest możliwe, aby Bóg nie dotrzymał obietnicy?

ks. Mariusz Krawiec ‒ paulista

6 Niedziela Wielkanocna - 21 maja 2017 r.

TAJEMINCA DUCHA BOŻEGO

„Nie mogę przestać o tobie myśleć” – powtarzają zakochani. O tych, których kochamy, myślimy najczęściej. Pojawiają się w naszych rozmowach, wspomnieniach, w opowieściach przywołujemy to, co nas łączy. Skoro ludzka miłość potrafi z dwojga serc uczynić jedno, to jakże wielka musi być siła Boskiej miłości?
 Jezus nie może mówić o sobie, nie mówiąc jednocześnie o Ojcu. To, kim jest, najgłębiej wyraża się w Jego synowskiej relacji z Ojcem. Dlatego wskazuje na Niego i przez swoje słowa oraz czyny objawia Jego miłość. W mowie pożegnalnej podczas Ostatniej Wieczerzy Pan Jezus mówi najpierw o Ojcu, a następnie o Duchu Świętym, który jest Tchnieniem niosącym Słowo, jest mową Boga – Ogniem wzajemnej miłości Ojca i Syna.
Ewangelista Jan mówi tak często o tajemnicy wewnętrznego życia Bożego, gdyż sam, jako „umiłowany uczeń”, poznał już to, co ona dla nas oznacza. Pan Jezus zapowiada: „W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was” (Ewangelia). Dla uczniów „dzień poznania” nadszedł po Chrystusowym zmartwychwstaniu, a podczas zesłania Ducha Świętego otrzymali Jego dar.
Również nas Duch Święty prowadzi do poznania tajemnicy Chrystusa. Bez światła Trzeciej Osoby Boskiej nie zdołalibyśmy rozpoznać Chrystusa i zbliżyć się do Niego. Duch jest tak blisko serc wierzących, że staje się Źródłem naszego życia duchowego i Twórcą przyjaźni z Bogiem. On modli się w nas, mówi w naszym imieniu i uczy rozpoznawać głos Pana. Przez Chrystusa prośmy dziś Ojca, by dał nam Ducha Świętego.

o. Jarosław Krawiec – dominikanin 

 

5 Niedziela Wielkanocna - 14 maja 2017 r.

JEZUS DROGĄ DO NIEBA
 

Im człowiek starszy, tym łatwiej rozumie, że nigdzie na ziemi nie znajdzie nieba. Dalekie, piękne kraje; wspaniałe przygody; cudowne krajobrazy; zabezpieczenie finansowe; własna, wygodna chata; grono oddanych przyjaciół; satysfakcjonująca praca; zdrowie, a nawet ukochana osoba – nie nasycą w pełni ludzkiego serca. Ciągle czegoś brakuje, czegoś, co określamy mianem nieba.
Święty Paweł Apostoł wyraził to przekonanie w zgrabnym i trafnym zdaniu: „Nasza ojczyzna jest w niebie” (Flp 3,20). Ale jak tam się dostać? Pan Jezus mówi: „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18,3). Stać się jak dziecko nie oznacza powrotu do dzieciństwa. To niemożliwe. Stać się jak dziecko, to postępować tak jak Jezus. On zawsze widział siebie jako Syna Ojca niebieskiego. W dzisiejszej Ewangelii mówi do nas: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele”. I dalej: „A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę”.
Słysząc tego rodzaju słowa, chcielibyśmy za św. Tomaszem powiedzieć: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?”. Wówczas Jezus nam odpowiada: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przez Mnie”.
Jakże zdumiewające są te słowa! Wówczas, kiedy Jezus je wypowiadał, żaden z Jego uczniów ich nie rozumiał. Zrozumieli, kiedy zobaczyli Zmartwychwstałego. A my, czy rozumiemy, że nie ma innej drogi do nieba niż naśladowanie Jezusa?           

o. Marek Cul – dominikani

 

4 Niedziela Wielkanocna - 07.05.2017 r.

JAKIE JEST MOJE ŚWIADECTWO?

Chciejmy do głębi serca przejąć się wołaniem każdego młodego człowieka: Jaki sens ma moje życie? Którą drogą pójść? Chciejmy pomóc mu odpowiedzieć na nurtujące go pytania.
 Do refleksji na temat powołania – marzeniu Boga o każdym człowieku, skłania nas rozpoczynający się dzisiaj tydzień modlitw o powołania. Jako ludzie wierzący jesteśmy tak jak Piotr zaproszeni do mówienia o żywym spotkaniu z Chrystusem (I czytanie). Nieważne jest to, jakie stanowisko zajmuję, jakie powołanie odkryłem w moim życiu. Tylko moje świadectwo przyjaźni z Chrystusem – jako małżonka, babci, ojca, księdza, sąsiadki, siostry czy brata zakonnego porusza do głębi serce młodego człowieka.
Ten, kto jest zachwycony Osobą Jezusa – Dobrego Pasterza, idzie za Nim, słuchając Jego głosu i naśladując Jego styl życia. Przechodzi przez bramę wymagającą nawrócenia: myślenia jak Jezus, chcenia jak Jezus, kochania jak Jezus. Wchodzi w świat Chrystusa, to znaczy na Jego drogę miłości i cierpienia (II czytanie).
Konkretne powołanie jest nie tylko drogą do „pełni życia”. Jest realną odpowiedzią na potrzeby dzisiejszych ludzi. Jest ubogaceniem całego Kościoła. Kto ukaże nam Jezusa modlącego się, jeśli nie będzie zgromadzeń kontemplacyjnych? Kto pochyli się jak Jezus nad ubogimi, opuszczonymi, zniewolonymi, chorymi, jeśli nie będzie braci i sióstr zakonnych? Kto jak Jezus opowie ludziom o miłości Ojca, jeśli nie będzie misjonarzy? Kto jak Jezus będzie odpuszczał grzechy, uzdrawiał, jeśli nie będzie kapłanów? Kto…? – ten, kto przejmie się do głębi serca Osobą Jezusa.

s. Anna Juźwiak – apostolinka
 

 

3 Niedziela Wielkanocna - 30.04.2017 r.

A DOKĄD JA IDĘ?


Najpiękniejsze spotkanie z Jezusem, który „rzeczywiście zmartwychwstał” – droga do Emaus, staje się liturgią słowa, które On wyjaśnia, i Eucharystią, dzięki której uczniowie Go rozpoznają.
 Święty Łukasz w swojej Ewangelii ukazuje Jerozolimę jako cel drogi Jezusa. On idzie do Miasta Pokoju, wiedząc, że zostanie wydany na ukrzyżowanie. Tam umrze, ale tam także zmartwychwstanie. Celem Jego drogi jest przejście przez śmierć do życia. Pięknie jest to widoczne w Ewangeliach pisanych po grecku, ponieważ czasownik ruchu wyrażający pójście do Jerozolimy to „iść w górę”.
Dwaj uczniowie (być może ci, o których mowa w Łk 10) idą do Emaus. To znaczy w przeciwną stronę niż Jerozolima, a więc idą w dół i oddalają się od swego celu. Dlatego nie rozpoznali Jezusa, ich oczy były na uwięzi, serca obumarłe, a słowa świadczą, że teraz mieli oni inny cel niż ten, który ukazał im Jezus. Szli własną drogą.
Jezus przychodzi i idzie z nimi w ich kierunku. Nie jest to jednak zgoda na odwrócenie się od celu. W drodze powoli otwiera im oczy i ożywia ich serca. Lekarstwem na ich ślepotę, czy wręcz już martwotę, stało się Jego Słowo i Ciało. To dało im siłę, aby jeszcze tej samej nocy wrócili do Jerozolimy, czyli poszli w górę, ku życiu. Wieczernik w Emaus był potrzebny, aby dokonać zwrotu we właściwą stronę.
Pan Jezus zawsze jest z nami. Często jednak nasze oczy są na uwięzi i nie widzimy Go, a w chwilach niepowodzenia powtarzamy: „A myśmy się spodziewali”. Dziś Niedziela Biblijna. Niech ten błogosławiony czas pomoże nam dostrzec Chrystusa obecnego w Piśmie Świętym.

ks. Mariusz Szmajdziński

 

Niedziela Miłosierdzia Bożego - 23.04.2017 r.

SIŁA PRZEBACZENIA

Kiedy uczyłem dzieci na lekcji religii sześciu głównych prawd wiary, doszedłem do wniosku, że brakuje w ich przesłaniu – siódmej, jakże istotnej prawdy: Bóg jest Ojcem Miłosiernym.
Bywają takie chwile, w których możemy czuć się przerażeni istniejącym w świecie złem. Niepokoi dziwna zagadkowość, dlaczego jest ono tak atrakcyjne dla człowieka, dlaczego tak klei się do niego, chociaż niesie destrukcję, zniszczenie, smutek, ból i śmierć? Zło poraża tak, że człowiek czuje się wobec niego bezsilny.
Pan Bóg nie jest bezsilny wobec zła. Odpowiada na cały jego ogrom potęgą miłości i miłosierdziem. Pan Jezus objawił bogatego w miłosierdzie Ojca, który ukazuje człowiekowi, co to jest zło, i zachęca, aby – będąc wolnym – wybierał dobro. Czyż życie każdego z nas nie jest okazją do tego, aby wielbić Boga za Jego miłosierdzie? Czyż każdorazowe odpuszczenie grzechu nie wypływa z Bożego miłosierdzia? W piosence bpa Antoniego Długosza pojawiają się słowa: „Śpiewajmy Bogu hymn uwielbienia oraz wdzięczności za wielkie dzieło – dar Odkupienia całej ludzkości. Bezmiaru szczęścia, jakie nas czeka, tak trudno dociec. Bądźmy więc wierni i miłosierni, bo tak chce Ojciec”.
Miłosierdzie Boże zobowiązuje nas do miłosierdzia wobec ludzi. W momencie, gdy zaczynamy oddawać złem za zło, siła zła wzrasta. Gdy zaczynamy przebaczać, osłabiamy demoniczną moc zła. Siła przebaczenia, siła miłosierdzia jest tak wielka, że wobec niej wszelkie zło traci swoją moc. Przebaczenie i miłosierdzie procentuje w oczach Bożych na naszą korzyść, czyniąc z nas błogosławionych.

ks. Stanisław Jasionek

 

Niedziela Zmartwuchwstania Pańskiego - 16.04.2017 r.

PRZYJŚĆ – ZOBACZYĆ – UWIERZYĆ

Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, to daremna jest nasza wiara (Por. 1Kor 15,17). Ale prawdziwie zmartwychwstał! Wszystko dziś o tym świadczy: Alleluja, dzwony, procesja rezurekcyjna, pusty grób. Tak ogłaszamy triumf życia nad śmiercią. Dzisiejsza niedziela jest więc świętem naszej wiary.
Bieg Piotra i Jana, przechodzący wręcz w wyścig, do pustego grobu budzi zachwyt. Apostołowie zrywają się z miejsca i biegną. To ostatnia prosta na drodze podążania za Chrystusem, aby już teraz w pełni uwierzyć. Ewangelia Janowa w piękny sposób pokazuje tę wędrówkę na drodze wiary.
Przy pierwszym spotkaniu z Jezusem apostołowie Jan i Andrzej (brat Piotra) usłyszeli zaproszenie: „Przyjdźcie i zobaczcie” (J 1,39). Od tej pory oni i kolejni powołani wiernie szli, widząc znaki, które czynił ich Nauczyciel, oraz słuchając Jego głosu. Była to długa droga, obfitująca w podziw i radość, ale i w niezrozumienie i smutek. Bez wątpienia te ostanie uczucia wypełniały ich serca, gdy Maria Magdalena przyszła i powiedziała, że zobaczyła pusty grób. Teraz już nie idą, jak przy pierwszym spotkaniu, lecz biegną, aby zobaczyć. Co zobaczyli? Pusty grób! Ich smutek przemienił się w radość, bo uwierzyli. Odtąd byli świadkami zmartwychwstania (I czyt.).
My także od pierwszego spotkania z Jezusem, czyli od chrztu, idziemy za Nim drogą wiary. Dziś przychodzimy – jak Maria Magdalena, Piotr i Jan – aby zobaczyć pusty grób. Na tym nie może się zakończyć nasze święto. Mamy i my zobaczyć i uwierzyć. Wiara da nam siłę, abyśmy dążyli ku temu, co w górze, a więc ku Chrystusowi (II czyt.).

ks. Mariusz Szmajdziński

 

Niedziela Palmowa - 09.04.2017 r.

HOSANNA! ZBAW NAS!

Jak zauważył sługa Boży abp Fulton Sheen w książce: Priest is not his own (Ksiądz nie jest własnością samego siebie), Jezus jest jedyną osobą, która przyszła na świat nie po to, aby żyć, lecz aby umrzeć. Dzisiejszą liturgią rozpoczynamy celebrowanie tych wydarzeń, które były szczytem i zwieńczeniem misji Chrystusa.

W pierwszym czytaniu z Księgi Proroka Izajasza, spisanej kilka wieków przed Jezusem, prorok zapowiada to, czego dokona Mesjasz. Mówi o cierpieniu i dramacie, w którym Pan będzie Go wspomagał. Relacja Jezusa z Ojcem i miłość Boża do ludzi sprawiły, że Mesjasz przyjął bestialskie tortury i hańbę krzyża.
Święty Paweł w Liście do Filipian naucza, że Jezus stał się Sługą wszystkich. Wyzbył się Boskiej chwały i splendoru, a przyjął ludzkie cierpienie i poniżenie. Bóg jednak Go wywyższył (II czytanie). To, co stało się Jego hańbą, przyniosło wyzwolenie od zła, śmierci i potępienia dla każdego z nas. Od tego czasu ludzie różnych kultur i epok przyjmują wyzwolenie i zbawienie, które daje Chrystus.
Wielu jednak z tych, którzy wiwatowali tamtej niedzieli na cześć Jezusa, już kilka dni później skandowało: „Precz z Nim!”. W naszych czasach pełnych zamętu i rozdarcia również Tobie i mnie grozi to wewnętrzne zagubienie i dezorientacja. Wierzyć w Chrystusa, a własnym życiem tę wiarę podważać. Niech więc nasze dzisiejsze wołanie: „Hosanna!”, a więc: „Zbaw nas!”, wyrazi szczerą wiarę w Jezusa i przyjęcie Zbawienia, bez którego nasz los byłby pozbawiony światła i nadziei. Niech Twoje i moje życie będą najlepszym hymnem i okrzykiem na cześć Pana!

ks. Marek Piedziewicz

 

4 Niedziela Wielkiego Postu - 26 marca 2017 r.

CZAS REALNY

 

Ktoś kiedyś powiedział w ramach życzeń: „Abyś codziennie rano znajdował ważny powód do wstawania”. Poranne otwarcie oczu wydaje się czasem niewykonalne. Lecz gdy wiemy, po co to robimy, otwieramy oczy i rozpoczynamy kolejny dzień.

 

Poranne otwarcie oczu to moja decyzja. Lecz Pan Jezus pragnie jeszcze otworzyć moje „duchowe oczy” (I czytanie), czyli uruchomić moją wrażliwość. Abym potrafił oddzielić dobro od zła. Abym dostrzegł specjalne zadania dla mnie do wykonania. Gdy otworzę „duchowe oczy” mego serca, dostrzegam ludzi, którym jestem potrzebny.
W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus posyła ślepego, aby po pomazaniu oczu umył się w sadzawce Siloam, co oznacza „posłany”. „Posłany” to ja, który widzę konkretne dobro do wykonania, konkretnego człowieka czekającego na mnie. Jestem „posłany” w to miejsce, do tego człowieka (I czytanie).
Każdy dzień ma określoną liczbę godzin. To czas dla mnie do wypełnienia. To czas teraźniejszy – realny. Czas przeszły jest wspomnieniem. Czas przyszły jest możliwością. A prawdziwe jest to, co tu i teraz. Czasem uciekamy w przeszłość, czasem w przyszłość. Teraźniejszość nas „uwiera”. Czasem też wydaje się nam, że uciekniemy przed Panem Bogiem i gdzieś na boku zrealizujemy swój plan.
Tymczasem realna jest tylko teraźniejszość. I realny jest Bóg, który JEST. Jak powiedział Mojżeszowi: „JESTEM, który JESTEM” (Wj 3,14). Wszystko, cokolwiek czynimy, czynimy w Jego obecności. Pamiętajmy o tym. Otwierajmy się na Niego. Wtedy dostrzeżemy to, co jest owocem jego światłości: prawość, sprawiedliwość i prawdę (II czytanie).

 

o. Tomasz Słowiński – dominikanin

 

3 Niedziela Wielkiego Postu - 19 marca 2017 r.

DZBAN SYMBOL

Istnieje głód i pragnienie, które zaspokajamy, aby żyć i dobrze funkcjonować. Jest głód Boga oraz pragnienie Jego bliskości. Istnieje pragnienie spełniania własnych zachcianek i gromadzenia skarbów ziemskich. Różne są źródła tych pragnień. Z którego czerpiemy?

Ojciec niebieski troszczy się o nasze potrzeby, lecz istotne jest zaufanie, że otrzymamy wszystko to, co do życia konieczne. Izraelici nie pamiętali ani o dobroci Bożej, ani o zaufaniu. Zażądali wody i poza ich roszczeniem nic się nie liczyło (I czytanie). Jak małe dzieci płaczą i tupią nogami, wymuszając na rodzicach spełnienie swojej zachcianki, tak naród wybrany szemrał i wzburzony omal nie ukamienował Mojżesza.
Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu (por. św. Augustyn). Tęsknota za Ojcem w niebie jest bowiem wpisana w duszę człowieka. Niekiedy konieczne jest „odgruzowanie” własnego wnętrza, przedostanie się przez „tabun” myśli wziętych z tego świata, aby dotrzeć do głębi, gdzie została rozlana miłość Boża (II czytanie).
Samarytanka otworzyła się na słowa Pana Jezusa i zapragnęła wody żywej (Ewangelia). Zostawiła swój dzban – symbol tego, co czerpała od życia – i odeszła przemieniona.
Każdy z nas dźwiga nagromadzone „skarby”, uginając się zarazem pod ich ciężarem. Dopiero spotkanie z Panem sprawia, że mamy odwagę porzucić dotychczasowy balast i z radością dzielić się Dobrą Nowiną. Przestajemy bowiem czerpać ze źródła tego świata, a wybieramy źródło życia wiecznego, z którego Chrystus daje nam wodę żywą gaszącą wszelkie pragnienie.

s. Ludwika Synkowicz – bernardynka

 

2 Niedziela Wielkiego Postu - 12 marca 2017 r.

TWARZĄ W TWARZ Z BOGIEM

Wyrzeczenia, które podejmujemy w życiu duchowym, mają nie tyle ukazać siłę naszych „duchowych muskułów”, ile przybliżyć i upodobnić nas do Pana Jezusa. Często odkryciu prawdy o Nim lub o nas samych towarzyszy strach. To reakcja na wielkość Mistrza, czy też na naszą małość i niegodność. Jezus jednak do każdego kieruje słowa: „Nie lękaj się!”.
 
Pan Jezus zabiera dziś na Górę Przemienienia nie tylko trzech spośród swoich uczniów. Każdego z nas zaprasza, abyśmy tam za Nim podążyli. Pragnie ukazać nam swoje prawdziwe oblicze, dzięki czemu głębiej będziemy mogli poznać prawdę o Nim i o nas samych.
Stawanie w prawdzie nie jest proste. Boimy się odsłonić przed innymi to, kim jesteśmy. Również samym sobie i Bogu często chcemy pokazywać tylko „odświętne oblicze”. On jednak pragnie nas spotkać takimi, jakimi jesteśmy, z wszystkimi naszymi obciążeniami, słabościami i grzechami. Nie potrzebujemy chronić się przed Nim za maską. On pokazuje nam swoje prawdziwe oblicze i zaprasza, abyśmy, wpatrując się w nie, rozpoczęli drogę wyzwolenia z lęku, który głęboko w sobie skrywamy.
Pan Bóg pragnie przemawiać do nas twarzą w twarz. W Chrystusie odsłonił już przed nami swoje prawdziwe oblicze. W Nim możemy prawdziwie oglądać Boga. W Nim jest bowiem dostępne dla nas miłosierdzie i miłość, które pozwalają nam bez lęku otworzyć się na Niego i pozwolić dotknąć Mu tego wszystkiego, co w nas nie-święte, co wymaga przemiany. Niech słowa Jezusa: „Wstańcie, nie lękajcie się!” − zachęcą nas do odrzucenia tego wszystkiego, co nas od Niego oddziela.

o. Daniel W. Stabryła – benedyktyn

 

1 Niedziela Wielkiego Postu - 05 marca 2017 r.

CZAS WYCISZENIA

„Panu, Bogu swemu, służyć będziesz” (Ewangelia).

Hunzowie żyją w Himalajach w izolacji od świata. Cechuje ich czerstwe zdrowie, odporność i wytrwałość na trudy fizyczne. Mają niewiele ziemi. Cukru nie używają w ogóle, soli bardzo mało, a mięso jadają rzadko. Ich pożywienie to placki z grubo mielonego ziarna, owoce i jarzyny oraz mała ilość mleka. Są narodem wyjątkowo szczęśliwym. Przy swojej ciężkiej pracy, ubóstwie i oszczędności są niezwykle pogodni, uprzejmi i gościnni, dzielą się z przybyszem wszystkim, co posiadają. Nie mają policji ani więzień. Wykazują wielką kulturę współżycia, szlachetność i delikatność uczuć.
Rozpoczął się Wielki Post, który jest okazją do intensywnej modlitwy i wielkodusznej pokuty dla ubłagania Boga o łaskę nawrócenia i dar pokoju dla wszystkich ludzi. Obyśmy ten czas poświęcili modlitwie i spełnianiu czynów braterskiej solidarności wobec ludzi cierpiących.
Kuszenie Jezusa opisane w dzisiejszej Ewangelii pokazuje, że Syn Boży odrzuca to, co proponuje Mu Szatan. Chrystus zwyciężył kusiciela dla nas. Kościół co roku przez czterdzieści dni Wielkiego Postu jednoczy się z tajemnicą Jezusa na pustyni.
Święty Bernard z Clairvaux radzi: „Nie znajdą Boga ci, którzy Go szukają do czasu tylko, a przestają szukać w chwili pokusy”.
Dziękujemy Ci, Jezu, za to, że zawsze jesteś z nami, że nie porzucasz nas, gdy upadamy. Pomóż nam trwać w obecności Ojca Niebieskiego i oprzeć się na Jego mocy, gdy przyjdą pokusy. Obyśmy, żyjąc szlachetnie, podobnie jak wspomniany himalajski lud, byli szczęśliwi, mając blisko Ciebie.

ks. Jan Augustynowicz

 

8 Niedziela zwykła - 26 lutego 2017 r.

ŁAD CZY CHAOS?

Jednym z grzechów ludzi wierzących jest stawianie Boga na równi z innymi wartościami. Chrystus nas poucza, że „nikt nie może dwom panom służyć […]. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Mt 6,24).

Czym jest Mamona? To nie jest imię jakiegoś bożka. Oznacza rzeczy i wartości materialne, które tak bardzo zaprzątają głowę człowiekowi, iż brak mu już zdolności do autentycznego umiłowania Boga. Dobra materialne, pieniądze, przyjemności, seks, alkohol mogą rzeczywiście tak dalece zawładnąć człowiekiem, że już do nich zaczyna przynależeć i stają się dla niego jakby Bogiem. A przecież, nie można pogodzić ze sobą tego, co jest nie do pogodzenia, a więc wiary w Boga i równocześnie w bożka materii – Mamonę.
Chrystus w kazaniu na Górze przestrzega nas przed zbytnią troską o sprawy materialne, które psują nasze odniesienia do Boga. Nie możemy ulegać zwątpieniu w Opatrzność Bożą i tracić spokoju i radości życia. Wiara w Bożą Opatrzność nie zwalnia nas jednak z pracy, dążenia do postępu, a nawet bogacenia się z umiarem i troską o drugich. Zwłaszcza tych, którzy popadli w nałóg pijaństwa.
Jesteśmy wezwani do przywracania ładu moralnego w świecie. Życie wbrew naturalnemu porządkowi przynosi chaos, destrukcję, zamęt. Jaki to, więc, porządek? Najpierw Bóg, Królestwo Boże, a potem w harmonii z tym pierwszym wszystko inne. Stąd słyszymy dziś w Ewangelii: „Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6,33). Wierzę w Bożą Opatrzność!

ks. Stanisław Jasionek

 

7 Niedziela zwykła - 19 lutego 2017 r.

DOSKONAŁOŚĆ

Znamy powiedzenie: „Miłość niejedno ma imię”. Czy jednak miłość może być różna? Dla nas jest ona jedna, ponieważ ma tylko jedno źródło w Bogu. Jest ona też jedna, czyli ta sama wobec wszystkich – zarówno bliskich, jak i tych, których nazywamy nieprzyjaciółmi.
Pan Jezus przezwycięża tradycyjne myślenie, które nakazywało nienawidzić nieprzyjaciela. Za takich Izraelici uważali pogan, ponieważ nie wierzyli w Boga i nękali ich ciągłymi najazdami. Dlatego należało stosować do nich zasadę: „Oko za oko”. Pierwsze czytanie pozostaje w tym nurcie, wzywając do szlachetnej postawy wobec „brata”, czyli kogoś ze wspólnoty. Względem obcych nie było takich zobowiązań. Chrystus to odrzuca, nakazując miłować nieprzyjaciół i modlić się za nich.
Modlitwa za nieprzyjaciół jest najdoskonalszym wyrazem miłości, gdyż otwiera drogę do przebaczenia. O własnych siłach nie jesteśmy zdolni do tego, lecz potrzebujemy Bożej łaski. Wzorem takiego przebaczania jest Jezus. On podczas Męki nadstawił drugi policzek, przeszedł z grzesznikiem zamiast tysiąca kroków dwa tysiące (czyli do końca), żołnierzom pozwolił zabrać nie tylko płaszcz, ale także szatę, a na krzyżu modlił się o przebaczenie.
Miłość nieprzyjaciół wyrażona przez modlitwę jest trudna. Ewangelia nie jest jednak sztuką łatwego przechodzenia przez życie. W przeciwnym razie nie służyłaby naszemu rozwojowi i zbawieniu. Jezus wzywa nas do doskonałości – podobnie jak I czytanie do świętości, a św. Paweł do mądrości na wzór Bożej doskonałości, której więzią jest miłość. To jest droga, którą ma iść uczeń Chrystusa.

ks. Mariusz Szmajdziński

 

6 Niedziela zwykła - 12 lutego 2017 r.

JAK SOBIE PORADZIĆ?

Kazanie na Górze odkrywa nam ideał chrześcijańskiego życia. Ono wskazuje nie tylko to, jacy powinniśmy być, ale także, kim jest wygłaszający je Nauczyciel, Jezus Chrystus z Nazaretu. Każdy z nas wezwany jest do tego, aby upodobnić się do tego Mistrza, który głoszoną słowami naukę potwierdził całym swoim życiem, aż do śmierci na krzyżu dla naszego zbawienia.

 Często, słuchając Kazania na Górze, koncentrujemy się na stawianych nam przez Jezusa wymaganiach. Wydaje się, że są one niemalże niemożliwe do osiągnięcia. Bardzo byśmy chcieli być w stanie pójść wskazaną nam przez Jezusa drogą, ale, będąc realistami, wiemy, że nie jest ona łatwa, o ile w ogóle możliwa. W tym wszystkim zapominamy o tym, że Ten, który te słowa wypowiedział, każde ze stawianych nam wymagań wypełnił w swoim życiu. W Nim Prawo nabrało nowego znaczenia. Nie zniósł On starotestamentalnych przepisów, ale nadał im właściwy sens i pokazał, w jaki sposób my sami możemy je wypełniać.
Jezus Nauczyciel, który wypowiada słowa: „Słyszeliście, że powiedziano przodkom […]. A Ja wam powiadam […]”, mówi do nas w pełni autorytetu Bożego, równy Ojcu. Jego nauka jest przepełniona boską mocą, której On sam jest ucieleśnieniem. Jednocześnie Chrystus pozostaje w pełni człowiekiem, a my jako chrześcijanie wezwani jesteśmy do tego, aby upodobnić się do Niego.
O własnych siłach nie zdołamy tego uczynić. Musimy otworzyć się na Chrystusa i prosić o pomoc Ducha Świętego, który sam będzie nas prowadził do pełni przygotowanej przez Ojca.

o. Daniel W. Stabryła – benedyktyn

 

5 Niedziela zwykła - 05 lutego 2017 r.

CIEMNOŚĆ STANIE SIĘ POŁUDNIEM

„Wy jesteście światłem świata” (Ewangelia).

W promieniach słońca nasze oko nie widzi barw światła. Zauważamy je dopiero wtedy, gdy rozszczepi je bryła pryzmatu. Wówczas stajemy zadziwieni cudem tak bliskim, a bez pryzmatu niedostępnym. Chrześcijanin, który żyje blisko Jezusa Światłości świata, jest jak przezroczysta przestrzeń, która przyjmuje blask Światłości, a co najważniejsze, odbija Jego promienie i przekazuje w bardzo konkretnych i potrzebnych ludzkości barwach.
Izajasz wskazuje na to, że miłosierdzie jest tym pryzmatem, w którym Światłość może odbić się w duszy i postawach osoby oraz promieniować na bliźnich tak, żeby odcisnąć w ich sercach dotyk samego Boga (I czytanie). Światłość stanie się widoczna jak zorza, gdy podzielisz się z człowiekiem głodnym chleba lub miłości czy radości, gdy tułającego się ugościsz w swoim domu i sercu, a przygnębionego pocieszysz i jego duszę nasycisz nadzieją.
Święty Paweł, żyjąc w głębokiej zażyłości z Chrystusem, był promieniem dla ludzkości. Błyszczał mocą Jezusa, a nie własnym słowem i mądrością, dlatego świadectwo Apostoła Narodów miało nieprzeciętną siłę przekonywania i wzbudzania wiary w ludziach (II czytanie).
Tęcza, zorze polarne, romantyczny blask nieba rozświetlonego wschodzącym lub zachodzącym słońcem to fascynujące zjawiska świetlne, które można obserwować codziennie, a jednak każdego dnia ich obraz jest zupełnie wyjątkowy. Również każdy chrześcijanin jest pryzmatem, który odbija i przekazuje promienie Światłości na swój wyjątkowy i niepowtarzalny sposób.

ks. Mariusz Rosik

 

4 Niedziela zwykła - 29 stycznia 2017 r.
SŁODYCZ DUSZY I CIAŁA

 

 Dzisiejsze czytania są wielką pochwałą pokory i małości. Pochwałą – czyli wskazaniem nam wartości tych cnót. Mentalność świata jest jednak zupełnie inna: on chwali pychę, przebiegłość, a także siłę, urodę i powodzenie. A przecież życie jest pomieszaniem zdrowia i choroby, ubóstwa i bogactwa, pokoju i niepokoju.

Kto nam wskaże wartość niedostatku, pokory, choroby? Dzisiaj Jezus w swoim Słowie kieruje naszą myśl ku temu, co trudniejsze: cichość, miłosierdzie, wprowadzanie pokoju, ubóstwo. Zwraca uwagę na to, że te „rzeczy” mają ogromną, nadprzyrodzoną wartość, decydującą o naszym wiecznym życiu i wiecznej przyszłości – ci, którzy takie wartości wprowadzają w swoje życie, będą oglądać Boga, dostąpią miłosierdzia, będą nasyceni itd.
Rozważamy to w Światowym Dniu Trędowatych. Czy możemy być pewni, że nigdy nie widzieliśmy trędowatego? Przecież słowo to można rozumieć również przenośnie. Trąd symbolizuje różne formy niezawinionych cierpień, chorób, ludzkich cech, które sprawiają, że ludzie nas nie akceptują, omijają czy wręcz – kiedyś dosłownie, dzisiaj przenośnie – obrzucają kamieniami. Może warto pomyśleć chociaż o jednym takim „trędowatym” pośród nas i zwyczajnie mu pomóc?
Pod koniec życia św. Franciszek z Asyżu podyktował krótki testament duchowy: „Pan dał mi, bratu Franciszkowi, następującą sposobność nawrócenia: gdy żyłem w grzechu, widok trędowatych wydawał mi się bardzo przykry, ale Pan sam zaprowadził mnie do nich, a ja zwróciłem się ku nim z miłością. To, co początkowo wydawało mi się przykre, zamieniło się w słodycz duszy i ciała”.

 

 ks. Adam Rybicki

 

 

3 Niedziela zwykła - 22 stycznia 2017 r.

ODWAŻNA DECYZJA

„Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło” (I czytanie).
 W Jezusowym wezwaniu do nawrócenia Bóg wyciąga do człowieka pomocną dłoń. To wezwanie jest dziś skierowane także do Ciebie! Każdy bowiem potrzebuje nawrócenia. Nie trzeba być wielkim, zatwardziałym grzesznikiem, żeby posłyszeć słowa Chrystusa: „Nawracajcie się!” (por. Ewangelia). Pan Bóg oczekuje od nas poprawy także z małych grzechów, z tych codziennych słabości, które obciążają nas w drodze do królestwa niebieskiego.
Nawrócić się znaczy porzucić dotychczasowy styl życia i wartościowania, aby rozpocząć życie od nowa, razem z Bogiem oraz zgodnie z Jego wolą. Człowiek nawrócony to ten, który oddał się Bogu we wszystkim i na zawsze, który postawił Boga na pierwszym miejscu i żyje tak, aby zdobyć nagrodę życia wiecznego.
    Żeby zbliżyć się do Boga i przemienić swoje życie, trzeba przede wszystkim dostrzec przechodzącego Jezusa i Jego pełne miłości spojrzenie oraz usłyszeć Jego głos, który proponuje: „Pójdźcie za Mną!” (por. Ewangelia). W ten sposób Jezus wskazuje nam drogę nawrócenia. Ten, kto decyduje się pójść za Nim, musi zostawić wszystko, aby stać się Jego uczniem i apostołem, musi zburzyć mury, które go od Boga odgradzają oraz odrzucić grzech i to, co go do grzechu prowadzi.
Chrystus zaprasza dziś każdego z nas do odważnego podjęcia decyzji o nawróceniu. Nie lękajmy się! On leczy wszelkie ludzkie choroby i słabości oraz podnosi na duchu tych, którzy zadają sobie trud przemiany i kroczenia Jego drogą.

ks. Wojciech Kuzioła – paulista

 

2 Niedziela zwykła - 15 stycznia 2017 r.

OJCZE NASZ – CO TO ZNACZY?

„Jeśli [obcy] powiedzą wam: «Dlaczego nas szukacie? Czego chcecie od nas?», odpowiedzmy: «Jesteście naszymi braćmi»”. Tak w Komentarzu do Psalmów (Ps 33 i 29), przed około 1600 laty, zachęcał do miłości bliźniego św. Augustyn.
 „Są naszymi braćmi” – to powinno być wystarczającym argumentem, aby nie odwracać się od tych, których niekiedy z lękiem nazywamy obcymi. Obchodzimy dziś w Kościele Dzień Migranta i Uchodźcy, a już za kilka dni rozpoczniemy Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Dlatego te słowa brzmią w sposób szczególny, zapraszając nas nade wszystko do konkretnego działania i nawrócenia w myśleniu o naszych postawach wobec bliźnich.
Są naszymi braćmi uchodźcy szukający schronienia i bezpieczeństwa. Są naszymi braćmi chrześcijanie prześladowani za wierność Bogu. Są wreszcie naszymi braćmi ci, którzy – choć modlą się inaczej – to jednak przez chrzest należą do jednego Kościoła Chrystusowego. Kiedy uczony w Piśmie zapytał Jezusa: „Kto jest moim bliźnim?”, Ten odpowiedział przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10,25-37). Opowieścią o człowieku, który – widząc ludzką biedę – nie przechodzi wobec niej obojętnie. 
Pan Jezus nauczył nas modlić się słowami: „Ojcze nasz”. Zwracając się do Boga, nazywamy Go NASZYM Ojcem. To zobowiązuje! Oznacza – przywołując raz jeszcze słowa św. Augustyna – że „chcemy, czy nie chcemy, jesteśmy braćmi”! I tak naprawdę łączy nas o wiele więcej niż dzieli.
Te dni są po to, by popatrzeć na siebie i wokół siebie w duchu Chrystusowej Ewangelii zapraszającej do jedności i wzajemnej troski.

o. Jarosław Krawiec – dominikanin

 

Niedziela Chrztu Pańskiego - 08 stycznia 2016 r.

CZY MOŻNA SPOTKAĆ JEZUSA?

Czasem słyszy się zdanie, które ktoś wypowiada z przejęciem: „Spotkałem Jezusa!”. Jak to? Gdzie? Okazuje się, że chodzi o przełomowy moment w życiu człowieka, który nazywamy nawróceniem. Czy nawrócenie to spotkanie Jezusa?
 Co oznacza samo słowo „nawrócenie”? Powrót, zawrócenie z błędnej drogi na drogę prawidłową. Tą Drogą jest Jezus Chrystus, który sam o sobie powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (J 14,6). Nawrócenie to powrót do Jezusa Chrystusa. On sam pokazał nam, jak to uczynić, od czego zacząć. Gdy Jan Chrzciciel nad Jordanem obmywał wodą nawracających się do Boga, przyszedł Jezus. I stało się coś, co przekracza ludzkie rozumowanie. Tam, w tym miejscu, objawił się Bóg w Trójcy Jedyny: Ojciec i Syn, i Duch Święty. To objawienie Bożej tajemnicy zapowiedziało nasz chrzest święty.
Pewnego dnia każdego z nas polano trzykrotnie wodą, wzywając Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Jezus wkroczył w nasze życie. Naprawdę wtedy Go spotkaliśmy! A On przyjął nas na zawsze. Należymy do Jezusa. Wtedy właśnie rozpoczęła się nasza droga. Jedyna Prawidłowa Droga. Teraz kroczymy po niej, ale też często z niej schodzimy. Gubimy się, błądzimy. Wtedy trzeba wracać, czyli się nawracać. Jezus cierpliwie czeka na nas. Tak jak pisze prorok Izajasz: „Nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, a jego pouczenia oczekują wyspy” (I czytanie). Jezus nie tylko czeka na nas, On nas uczy. To nauka o Bożym miłosierdziu, które „nie ma względu na osoby” (II czytanie). Wracając do Jezusa, odkrywamy moc tego miłosierdzia.

o. Tomasz Słowiński – dominikanin

 

Świętej Bożej Rodzicielki - 01 stycznia 2017 r.

WSŁUCHANA W SŁOWO BOGA

Maryja jest wzorem doskonałej służebnicy Boga. Wierna religijnej tradycji judaizmu, w której wyrosła, tak głęboko wsłuchała się w słowa proroków zapowiadających przyjście Zbawiciela, że sama stała się Jego Matką. Po Jego narodzeniu zaś zachowywała i rozważała w swoim sercu wszystko to, co owo Dziecię z sobą na ten świat przyniosło.
 Śmiało możemy powiedzieć, że Maryja łączy w sobie wszystko to, co stanowi sedno judaizmu i chrześcijaństwa. Wierna starotestamentalnym tradycjom, zanurzona w modlitwie, przygotowała siebie samą na wypowiedzenie Bogu w imieniu całej ludzkości „tak”, przez które nasza ludzka historia na zawsze została odmieniona. Pan Bóg wszedł w dzieje świata, na zawsze wiążąc się z nami w Chrystusie. Ta, która stała się świadkiem tego jedynego w swoim rodzaju wydarzenia, wiedziała, że dotyka czegoś nadzwyczajnego. Stała się Ona strażniczką, która „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Ewangelia).
Każdy z nas wezwany jest do tego, aby z Maryi brać przykład. Każdy z nas wezwany jest, aby pójść drogą takiego posłuszeństwa słowu Boga, które przygotuje w nas przestrzeń na narodzenie się i wzrost Słowa Bożego w naszym sercu. Tak jak Ona, przez modlitwę i nieustanne wpatrywanie się w Chrystusa, odkrywać winniśmy zbawienie, które każdego dnia na nowo On nam ofiarowuje. Ten, któremu nadano imię Jezus, to znaczy „Jahwe jest zbawieniem”, stoi u drzwi naszego serca, wzywając do przyjęcia tego zbawienia, którym jest On sam.

o. Daniel W. Stabryła – benedyktyn

 

Boże Narodzenie - 25 grudnia 2016 r.

MIŁOŚĆ, KTÓRA SIĘ NIE NARZUCA

 Święta Bożego Narodzenia są pełne światła i radości. Niektórzy mówią o „magii świąt”. Podkreślają ich rodzinny charakter, nastrój naznaczony ciepłem i wzajemną serdecznością. W noc Bożego Narodzenia nie tylko zwierzęta mówią ludzkim głosem, ale także i ludzie… W tę noc przeżywamy wiele radości. Co jest jej prawdziwą przyczyną? Skąd ona pochodzi?
Z Betlejem. Przynosi ją „Bóg Mocny”, „Książę Pokoju” (I czytanie). Oto Maryja „porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie” (Ewangelia). A my trwamy w cichej adoracji Dziecięcia, które narodziło się dla nas. Teraz „ukazała się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim” (II czytanie).
    Źródłem radości jest Chrystus. To On przynosi pokój i odradza nadzieję. W misterium Betlejem – tajemnicy bliskości Boga – Pan sam umacnia naszą wiarę. Bóg jest dla nas. Przychodzi, by dodawać sił, pocieszać, wyzwalać z lęków i obaw o przyszłość, a nade wszystko, by rodzić pewność, że jest Ojcem, który kocha wszystkich ludzi. Betlejem uczy nas, że jesteśmy kochani przez Boga w każdym czasie i w każdych warunkach. Obdarowywani miłością, która się nie narzuca, jest delikatna i bezbronna jak niemowlę, odczuwamy pragnienie, by pomnażać ją w codzienności. Dzisiejsze Święto przynosi zobowiązanie, „abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie, sprawiedliwie i pobożnie żyli na tym świecie” (II czytanie).
Radość tej nocy, radość z narodzenia Chrystusa, radość ewangelicznej miłości niech będzie dla nas źródłem misyjnego zapału.

ks. Zbigniew Sobolewski

 

4 Niedziela Adwentu - 18 grudnia 2016 r.

ZNAK

Wydawać by się mogło, że każdy doświadczony kierowca poradzi sobie na drodze nawet wtedy, gdy jest kiepsko oznakowana. Brak jednak informacji zawartej w znakach często komplikuje poruszanie się autem po jezdni. Podobnie jest w całym życiu: brak wyraźnych znaków utrudnia komunikację, wprowadza chaos i poczucie zagubienia.
     Wielki prorok Adwentu, Izajasz, mówi nam dziś o znaku. Wielu ludzi modli się o znak od Boga – w przeróżnych życiowych sytuacjach. Tak też uczynił król Judy Achaz (VIII w. przed Chr.). Pan Bóg odpowiedział mu przez proroka, że znakiem będzie Niewiasta i Jej Dziecko. To, co może wydawać się banalne, odmieniło dzieje świata.
    Niewiasta urodziła Dziecko. A my właśnie kolejny raz przeżywamy Adwent oczekiwania na to wydarzenie. Dziecko stało się znakiem. Ale czego? Dla wierzących zbawienia, nadziei i radości. Dla poszukujących punktem zaczepienia w gąszczu pytań i wątpliwości. Dla niewierzących niezrozumiałą postacią, a nawet znakiem gniewu i odrzucenia.
    Dzisiejsza Ewangelia przypomina o tym, że Pan Jezus jest przede wszystkim znakiem nadziei i wierności Boga. W wydarzeniach, których doświadczyli Maryja i św. Józef, Pan Bóg wykonał to, co obiecał. Proroctwo Izajasza zostało zrealizowane. Nie możemy jednak zapomnieć, że On chce towarzyszyć nam na życiowych drogach dziś, teraz. Czasem więc stanie się znakiem zakazu. Nieraz nakazu. Może także upomnienia. Jezus nie jest jednak niemym znakiem. Jest przyjacielem człowieka. Każdy, kto z Nim przejdzie przez własne życie, nie pogubi się w gąszczu skrzyżowań, ślepych uliczek i dróg donikąd.

ks. Marek Piedziewicz

 

3 Niedziela Adwentu - 11 grudnia 2016 r.

REWOLUCJA!

To się zwyczajnie nie zdarza, aby odwieczne prawa natury podlegały zmianom. Tym bardziej więc dziwi obraz z dzisiejszej liturgii słowa. Pan Bóg zapowiada w nim prawdziwą rewolucję!
     Już Izajasz zadziwia w dzisiejszym pierwszym czytaniu swoją wizją: ożywionej pustyni, kwitnącego stepu, widzących ślepych, słyszących głuchych, skaczących paralityków i mówiących niemych. Nie potrafimy wyobrazić sobie takich zmian: z chorego w zdrowe, z martwego w żywe, z bezowocnego w dające życie. Tymczasem to właśnie zapowiada Izajasz, mówiąc o dniu, który będzie darem Boga.
    Podobnie w dzisiejszej Ewangelii. Chrystus zachęca, aby patrzeć i dostrzegać ewidentne przejawy działania Pana. Tego, który przywraca ludziom utracone zmysły, leczy nieuleczalne schorzenia i daje nadzieję tam, gdzie o niej zapomniano. Patrząc jednak nawet na dzieła Boże, można wątpić. Doświadczył tego sam prorok – św. Jan Chrzciciel. Chrystus dotyka jego sumienia, zachęcając do odczytywania znaków obecności Boga. On przynosi życie, radość i odnowę.
    Stąd też obecna niedziela nazywana Gaudete przypomina o tym, że Pan jest dawcą dobra. Nie tylko kiedyś odnowi to, co zniszczyły choroby i grzech. On dziś uzdrawia, leczy serca, daje nadzieję i radość. I jest to bardzo potrzebne, aby radość wiary towarzyszyła nam na co dzień. Aby modlitwa, czyste sumienie i szczere zaangażowanie przekształcały ten mały świat wokół nas. Wielka przemiana i rewolucja nastąpią w dniu, za którym tęsknimy. Niech tej tęsknocie towarzyszą słowa z dzisiejszej Ewangelii: „A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” (Mt 11,6).

ks. Marek Piedziewicz

 

2 Niedziela Adwentu - 04 grudnia 2016 r.

DŁUG PUBLICZNY

Dzisiejsze czytania mają bardzo społeczny wymiar. Oczekiwanie na przyjście Pana jest przecież nadzieją dla całego świata.
 Trudno jest znaleźć w historii okres stałego pokoju. Jest ona pełna wojen, cierpienia, agresji, przemocy – obecnych także w XXI w. Pomimo rozwoju wiedzy, technologii, troski o prawa człowieka czy istnienia ONZ-etu – nadal jesteśmy daleko od ideału. Dlaczego?
    Brak pokoju to nie tylko problem militarny czy polityczny. On dotyka naszej natury uszkodzonej grzechem pierworodnym. Zraniony człowiek łatwo podda się złu. Zignoruje dobro. Będzie raczej cyniczny i wyrachowany niż pełen poświęcenia i empatii, czyli zdolności rozumienia innych.
    Tymczasem to Pan Bóg przynosi pokój. Jestem pewien, że miliony chrześcijan doświadczają go w swoich sumieniach czy rodzinach. Prorok Izajasz mówi dziś o pokoju, który obejmie cały świat. Sprawi że to, co niosło śmierć, będzie dawało życie. Nawet świat zwierząt będzie wolny od hierarchii opartej na łańcuchu pokarmowym. „Pokój zakwitnie, kiedy Pan przybędzie” – poucza nas dziś Psalm 72.    Spodziewamy się, że Bóg spełni to, co zapowiedział. Warunkiem pokoju nie jest jednak tylko interwencja Pana. On rodzi się w człowieku. Pierwszym krokiem do odnowy rodzin, środowisk pracy czy sumień zrujnowanych brakiem pokoju jest nawrócenie. Dziś Jan Chrzciciel wzywa do niego. Mówi, że człowiek, który prosi Pana Boga o miłosierdzie i oczyszczenie, powinien wydać w swoim życiu dobre owoce.
Może więc Twoje decyzje, słowa i uczynki będą udziałem w spłacie długu, który przez grzech obciąża każdego z nas?

ks. Marek Piedziewicz

 

1 Niedziela Adwentu - 27 listopada 2016 r.

CZAS BŁOGOSŁAWIONY

Zawsze na coś w życiu czekamy. W dzieciństwie – by stać się dorosłymi i by wolno nam było robić to, co robią rodzice. Dorastając, oczekujemy pięknych i prawdziwych przyjaźni, później – miłości, tej jedynej i wiernej. Czekamy na życiowe okazje, sukcesy, na powrót do zdrowia. U kresu życia coraz częściej tęsknimy za wiecznością, za niebem i spotkaniem z tymi, którzy tam się znaleźli.
 Ewangelie pełne są opisów oczekiwania. Czekają słudzy, aż ich pan powróci. Panny z lampami w rękach wyglądają oblubieńca. Gospodarz czeka, aż pole przyniesie plon. Apostołowie, nie mogąc się doczekać powrotu Pana Jezusa modlącego się przed Męką, padają zmorzeni snem.
W tym oczekiwaniu będącym opowieścią o naszym chrześcijańskim życiu jest nadzieja. Czekając, spodziewamy się wypełnienia Obietnicy. Tej, którą dał Pan Jezus: że nas nie zostawi, że idzie przygotować nam miejsce, że powróci. Człowiek jest istotą czekającą. Kiedy wie, na Kogo czeka, i ma nadzieję, że On nadejdzie, wówczas oczekiwanie staje się czasem błogosławionym. Szansą, by w sercu wypełnionym tęsknotą dojrzewała łaska.
Warto rozpocząć Adwent w posłuszeństwie słowu Bożemu, które zachęca do czujności. Żydowskie przysłowie powiada, że każda chwila może być furtką, przez którą wejdzie Mesjasz. Historia naszego życia to opowieść o nieustannych spotkaniach z Panem Bogiem. Bywa, że przychodzi On do nas w ciemności i tajemnicy, „w chwili, której się nie domyślamy” (Ewangelia). Dlatego czujność oznacza uważność i wrażliwość na to, co przynosi chwila. Bądźmy gotowi, by dawać się Bogu zaskakiwać.

o. Jarosław Krawiec – dominikanin

 

Uroczystość Jezusa Chrystua Króla Wszechświata - 20 listopada 1016 r.

JAKĄ JA MAM WŁADZĘ?

„Przez chrzest zostaliśmy pogrzebani razem z Nim w śmierci po to, aby wejść w nowe życie” (Rz 6,4).
 Ludwik IX, święty król francuski (1214-1270) został księciem królestwa niebieskiego, podobnie jak ja i ty w dniu chrztu świętego, który w jego przypadku odbył się w kaplicy zamkowej. Na króla Francji koronowano go we wspaniałej katedrze w Reims. Przez całe życie kaplica zamkowa była ulubionym miejscem modlitwy pobożnego monarchy, ponieważ uznał, że godność otrzymana na chrzcie jest dla niego ważniejsza niż godność przyjęta w katedrze.
    Każdy z nas na chrzcie otrzymał królewską godność. Trzyletni książę George z Cambridge i jego młodsza siostra Charlotte noszą w sobie krew słynnej książęcej pary brytyjskiej – Williama i Catherine. My jednoczymy się z Ciałem i Krwią samego Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata, który przez Eucharystię włącza nas w swoje życie. Płynie w nas królewska krew, dlatego możemy – wzorem Izraelitów wołających do Dawida w Hebronie – mówić do Chrystusa Króla: „Oto my kości Twoje i ciało” (I czytanie).
Dzisiejsza uroczystość jest inspiracją do odkrywania w sobie królewskiej godności, królewskiej krwi i królewskiego powołania do sprawowania władzy nad światem stworzonym. Twoje serce oraz środowisko osób, wśród których żyjesz, to terytorium twojej władzy. Tylko ty możesz w tej przestrzeni wprowadzać miłość i przebaczenie, które Jezus okazał skruszonemu łotrowi na krzyżu. Niech prawo, które Duch Święty wyrył w sercu Kościoła, w kończącym się dzisiaj Roku Miłosierdzia, wyda obfite owoce dla całego wszechświata.

ks. Mariusz Rosik

 

33 Niedziela zwykła - 13 listopada 2016 r.

PRAWO ZIARNA

Wszystkim nam potrzeba wytrwałości i cierpliwości. Nie zawsze od razu widzimy efekty naszej pracy i dostrzegamy rezultaty działalności apostolskiej. Bywa, że się zniechęcamy, rezygnujemy, odpuszczamy.
 Tymczasem w królestwie Bożym obowiązuje „prawo ziarna”. „Kto inny sieje, kto inny podlewa, kto inny zbiera, a Bóg daje wzrost” (por. 1Kor 3,6). Razem z pszenicą wzrasta i chwast. Muszą razem rosnąć do żniwa. Tymczasem widzimy, że zło jest krzykliwe, narzucające się, dysponujące wielką siłą. Pan Jezus wcale tego nie ukrywał przed swoimi uczniami, mówiąc: „[...] podniosą na was ręce i będą was prześladować. […] Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa” (Ewangelia). W dniu dzisiejszym przez czyn, słowo i modlitwę pamiętajmy o prześladowanych chrześcijanach.
Jesteśmy niecierpliwi. To jedna z cech współczesnego człowieka. Przyjdzie jednak dzień Pański, gdy Pan „będzie sądził świat sprawiedliwie” (psalm). Chrześcijanin musi aktywnie oczekiwać na powtórne przyjście Jezusa, aby „przez swoją wytrwałość” ocalić własne życie (Ewangelia). Lubimy spektakularne akcje, ale ważniejsze jest codzienne, wytrwałe życie wartościami ewangelicznymi. „Sami wiecie, jak należy nas naśladować” – pisze św. Paweł. Jednocześnie zachęca, abyśmy w Chrystusie „pracując ze spokojem, własny chleb jedli” (II czytanie).
Zakończmy radą św. Bernarda z Clairvaux: „Wytrwałość w naszym postępowaniu jest obrazem wieczności Bożej, jak On jest wieczny, tak my mamy być niezmienni na tym świecie, naśladując Jego niezmienność na miarę naszej możliwości”.

ks. Jan Augustynowicz

 

32 Niedziela zwykła - 06 listopada 2016 r.

DUSZA I CIAŁO

Od czasu do czasu zdarza nam się zobaczyć własną twarz w lustrze. Jak reagujemy na ten widok? Czy jesteśmy zadowoleni? A może odczuwamy rozczarowanie i żal: nie ten nos, ślady przemijającej młodości? Stąd pojawia się pragnienie, aby udoskonalić swą twarz. Choć operacje plastyczne kosztują majątek, to jednak tysiące ludzi w ten sposób poprawia swój wizerunek.
 Pan Bóg stworzył nas z duszą i ciałem. Dusza jest nieśmiertelna, a ciało śmiertelne. Dlatego też właśnie z ciałem mamy najwięcej problemów. Często nie lubimy swego ciała. Ono choruje, starzeje się, umiera. Często wydaje się, że przeszkadza w naszym życiu duchowym. Być może dlatego człowiek ma problemy z przyjęciem prawdy o zmartwychwstaniu ciała. Bo po co przywracać do życia ciało, czy dusza nie wystarczy do życia wiecznego?
Każdy z nas jest stworzony przez Boga jako całość złożona z duszy i ciała. Nasze ciało, pomimo że słabe, jest dla Boga bezcenne. Dzięki duszy w nim zawartej jest ono „świątynią Ducha Świętego” (1Kor 6,19). Święty Jan napisał: „Słowo stało się ciałem” (J 1,14). Jezus Chrystus przyszedł na świat w ludzkim ciele. Przez to podkreślił godność naszego ciała. A gdy zmartwychwstał, powrócił do życia z duszą i ciałem. Posiadał ciało uwielbione, takie będą nasze ciała po zmartwychwstaniu.
Dusza ludzka po śmierci, przebywając już w chwale nieba, oczekuje na dzień zmartwychwstania ciała. Wtedy połączy się z ciałem uwielbionym. Znowu będą całością. Wtedy spełni się wola Boga w stosunku do każdego z nas. On pragnie, abyśmy żyli wiecznie z duszą i ciałem.

o. Tomasz Słowiński – dominikanin

 

31 Niedziela zwykła - 30 października 2016 r.

CZY JESTEM PODOBNY DO SYNA BOŻEGO?      

Pan Bóg nikogo nie „spisuje na straty”. Skruszonemu grzesznikowi wychodzi naprzeciw i zachęca do przemiany życia. Przyjęcie zaproszenia oznacza zgodę na rozmaite „zabiegi” Stwórcy.Wszelkie byty zostały stworzone z miłości i Najwyższy nie brzydzi się niczym, co uczynił (I czytanie). Szczególne miejsce w Jego sercu zajmuje człowiek, któremu przebacza grzechy, oferuje przyjaźń i delikatnie, nie naruszając wolności, pociąga ku sobie.
Zacheusz powodowany zwykłą ciekawością wszedł na sykomorę, by zobaczyć Jezusa (Ewangelia). Pan spojrzał na niego z miłością i życie celnika zaczęło się zmieniać. Z radością i entuzjazmem wszedł na drogę nawrócenia. Nie zaprzepaścił danej przez Boga szansy, otworzył dla Niego swój dom i serce.
Często uganiamy się za błahostkami. Pragnienie dostatniego i wygodnego życia przysłania ostateczny cel, jakim jest życie wieczne w niebie. Nie jesteśmy jednak pozostawieni samym sobie. Miłosierny Ojciec wciąż poszukuje dróg dotarcia do ludzkiego serca, dając kolejne szanse na nawrócenie. Niekiedy łączy się to z bólem, codziennym umieraniem dla siebie przez rezygnację z własnych planów, oczekiwań, ideałów. Krok po kroku uczymy się postawy pokory i zawierzenia oraz dostrzegania potrzeb bliźnich. Można to porównać do szlifowania diamentu, by zachwycał swym blaskiem i kierował naszą uwagę na źródło tego blasku – Boskiego Jubilera.
Pozwólmy Bogu działać i formować się zgodnie z Jego zamysłem, czyli na podobieństwo umiłowanego Syna. Nie zaprzepaśćmy szansy na piękne i wyjątkowe życie.

s. Ludwika Synkowicz – bernardynka

 

30 Niedziela zwykła - 23 października 2016 r.

ŹRÓDŁO MISJI

 „Pan stanął przy mnie i wzmocnił mnie, aby się przeze mnie dopełniło głoszenie Ewangelii i aby wszystkie narody je posłyszały” (II czytanie). To bardzo osobiste świadectwo św. Pawła Apostoła odczytywane w Światowy Dzień Misyjny wybrzmiewa ze szczególną mocą. Czy i my – wzmocnieni przez Pana łaską sakramentów chrztu i bierzmowania – nie jesteśmy posłani do głoszenia Ewangelii całemu światu?
Papież Franciszek naucza, że Kościół jest sługą misji. Dzieło misyjne Kościoła wcale nie zaczyna się od wielkich inicjatyw, od gromadzenia środków, tworzenia instytucji. Jego początek i źródło znajduje się w sercu każdego wierzącego. Jest nim łaska Ducha Świętego, który ma moc przemieniać wiernych w prawdziwych uczniów, a uczniów – w misjonarzy. To Duch popycha ludzi do głoszenia wielkich dzieł Boga. Daje odwagę, a nade wszystko głębokie przekonanie, że prawda o Jezusie Chrystusie jedynym Zbawicielu świata musi być głoszona.
Tydzień misyjny, który dziś rozpoczynamy, jest świetną okazją do tego, by prosić Pana Boga za Kościół, czyli za nas wszystkich. By nie gasł w nas zapał misyjny wobec niechrześcijan, którzy wciąż potrzebują autentycznego świadectwa o Bogu prawdziwym. Potrzebujemy również mocy Ducha Świętego, byśmy nie osłabli w reewangelizacji tych, którzy w bogatych krajach Zachodu zdają się zapominać o Chrystusie i swoich chrześcijańskich korzeniach.
Świadectwo życia, modlitwa, jałmużna misyjna – to środki, jakimi każdy z nas może włączyć się w głoszenie Ewangelii, by – idąc za słowami św. Pawła – wszystkie narody mogły ją posłyszeć.

o. Jarosław Krawiec – dominikanin

 

29 Niedziela zwykła - 16 października 2016 r.

NAPRZYKRZAJMY SIĘ BOGU!

Dzisiejsza liturgia słowa koncentruje się na potędze modlitwy i jej przymiotach. Pan Jezus zachęca do nieustannej („zawsze”) i niczym nieuwarunkowanej modlitwy („nie ustawać”). Zachęca, byśmy byli „natrętni” jak uboga wdowa, która nie dawała spokoju sędziemu.
Trzeba się modlić, pozwalając Panu Bogu działać. Modlitwa rozwiązuje Mu ręce. Czyni obecnym w naszym życiu. Jak Mojżesz wołał do Boga w śmiertelnym zagrożeniu, wyciągał ręce pełen nadziei, błagając o ocalenie z rąk okrutnych Amalekitów (I czytanie), tak i my winniśmy zawierzyć potędze modlitwy. Także wtedy, gdy okoliczności wydają się przeciwne, a lęk paraliżujący. Pan Jezus zachęca do wytrwałości na modlitwie. Do pielęgnowania nadziei, która wzniesie się ponad niemożności chwili obecnej. Wszystkie sytuacje oddane Bogu będą uświęcone i przemienione. On znajdzie wyjście nawet z takiej sytuacji, w której nie ma szansy ocalenia.
I jeszcze jedno ważne spostrzeżenie: rzeczywiście wobec Pana Boga jesteśmy jak uboga wdowa. Ale na tym analogia się kończy. Bo nie naprzykrzamy się Bogu swymi prośbami, nawet jeśliby trwały całe dni i noce. On pragnie naszej modlitwy. Chce, abyśmy „bombardowali Go” modlitwami. Dlaczego Bóg chce, byśmy o Nim pamiętali? Nie ze względu na Siebie samego – gdyż nasze modlitwy niczego Mu nie dodają, ale ze względu na nas. Modlitwa jest dla nas źródłem łaski. Ubogaca i przemienia serca.
A zatem wiernie trwajmy w tym, „czego się nauczyliśmy, i co nam zawierzono” (II czytanie). Usłuchajmy zachęty Pana Jezusa, by „zawsze się modlić i nie ustawać”.

ks. Zbigniew Sobolewski

 

28 Niedziela zwykła - 09 października 2016 r.

O WDZIĘCZNOŚCI TRZY RAZY

 Dziś przypada 16 Dzień Papieski, a czytania mówią o uzdrowieniach. Trąd to bardzo groźna choroba ciała, jest też symbolem jeszcze groźniejszych chorób duszy. Święty Jan Paweł II – w ostatnich latach życia – doświadczył wielkiej niemocy i chorób ciała, lecz wszyscy podziwialiśmy moc jego ducha. Ten, który głosił prymat ducha nad materią, zaświadczył o nim swym życiem i umieraniem.
Biblijni chorzy szukają uzdrowienia: Syryjczyk Naaman na słowo Elizeusza zanurza się w wodach Jordanu, trędowaci z Ewangelii na słowa Jezusa udają się do kapłanów, by oni, stwierdziwszy uzdrowienie, pozwolili im wrócić do życia w społeczności.
Elizeusz nie przyjął od Naamana darów materialnych jako podziękowania za uzdrowienie. W ten sposób wzbudził w nim pragnienie uwielbienia Boga – faktycznego sprawcy cudu. 10 trędowatych z Ewangelii także doznało uzdrowienia. Jednak tylko jeden, Samarytanin – obcokrajowiec – wrócił do Jezusa, oddał Bogu cześć i okazał wdzięczność, tak jak wódz syryjski. 
Bogu nie jest obojętny los żadnego narodu ani żadnego człowieka. Nie jest Mu obojętna nasza trudna codzienność. Święty Jan Paweł II słowem i świadectwem życia uczył, że Bóg jest bogaty w miłosierdzie; zachęcał, byśmy Mu ofiarowali cierpienie, by ono miało sens; ukazywał, że warto iść za blaskiem prawdy i zwracał uwagę na znaczenie słów „Totus Tuus” – cały Twój, które odnosił do Maryi.
Minęło 11 lat, od kiedy św. Jan Paweł II odszedł do domu Ojca. Co zrobiłem, by poznać Jego nauczanie? Jak wcielam je w życie, aby okazać Bogu swą wdzięczność za dar tego pontyfikatu?

Anastazja Seul

 

27 Niedziela zwykła - 02 października 2016 r.

JAK ZMIERZYĆ WIARĘ?

Wielu z nas miało w dzieciństwie na framudze drzwi miarkę. Stawaliśmy przy niej i sprawdzaliśmy, ile urośliśmy. Z roku na rok rodzice dorysowywali kolejne centymetry.
 Człowiek rośnie, zmienia się. Nie wszystko w nas można wymierzyć. Ile mam w sobie dobra, wiary i miłości? Wyczuwam, że wciąż zbyt mało. I to jest prawda. Dobro, miłość, wiara to nie moje osiągnięcie. To dary od Pana Boga, który obdarzył mnie życiem.
Pan Bóg wie, jaka jest moja wiara. Pytanie o nią, to pytanie: Czy moja wiara jest żywa, czy uśpiona? Bóg czyni wszystko, aby ją ożywić. Często mówi się o próbach, kryzysach wiary. To różne moje życiowe doświadczenia. Często jest to przechodzenie przez problemy osobiste, cierpienie, trudności. Wtedy odkrywam, że jedynym oparciem dla mnie jest Bóg i Jego łaska. W takich sytuacjach przysłowie „Jak trwoga, to do Boga” jest jak najbardziej prawdziwe.
Lecz nasz Stwórca nie tylko w taki sposób ożywia moją wiarę. Codziennie powołuje mnie do jakichś zadań. Daje możliwość czynienia konkretnego dobra. To przeważnie służba moim bliźnim, w taki sposób jak potrafię. Często nie widzę owoców, nie słyszę wdzięczności. Wierzę tylko, że zrobiłem to, co do mnie należało.
Moją wiarę ożywia również Duch Święty. Jest On we mnie od dnia chrztu św. Często bywa przeze mnie zapomniany. Potrzeba mi odkryć Osobę Ducha Świętego. Zapraszać Go, wzywać. On przychodzi jak wiosenny powiew wiatru. Wtedy mam pragnienie modlitwy, pragnienie czytania słowa Bożego. Duch Święty przypomina mi o tym, że jestem Jego „świątynią”. Moja wiara żyje!

o. Tomasz Słowiński – dominikanin

 

26 Niedziela zwykła - 25 września 2016 r.

PSEUDOBOGACTWA CZY MIŁOŚĆ?    

Dobra materialne oddane są na służbę człowiekowi. Niestety często to człowiek staje się sługą i niewolnikiem mamony. Żądza posiadania odbiera zdolność dostrzegania potrzeb bliźnich i zabiegania o prawdziwe dobra, jakimi są dary duchowe.
Nosimy w sercu ukrytą tęsknotę za Ojcem, który ma moc zaspokoić wszystkie nasze pragnienia. Bogactwa ziemskie nie nasycą duszy, ale mogą zaradzić ludzkiej biedzie. Jeżeli wszystko, co posiadamy, postrzegamy jako dary Boże, to potrafimy się tym dzielić.
 W innym wypadku łakniemy wciąż więcej, by prowadzić beztroskie życie w przekonaniu, że wszystko nam się od niego należy. Rzeczywistość duchowa i troska o zbawienie stają się mało znaczące (I czytanie). A naszym zadaniem jest walka o wiarę i życie wieczne (II czytanie). Podjęta z zapałem przynosi radość, gdyż Pan Bóg lubi zaskakiwać i w swej hojności obsypuje licznymi łaskami, przekraczając nasze najśmielsze oczekiwania.
Pośród nas żyje niejeden „Łazarz” dotknięty może nie tyle głodem fizycznym, ile raczej głodem miłości, okryty „wrzodami” nieludzkiego traktowania i obojętności (Ewangelia). Zapatrzeni wyłącznie we własne sprawy stanowiące pseudobogactwa, zatroskani o wygodne życie, nie zauważamy dzisiejszych „Łazarzy” i popadamy w egoizm. Warto od czasu do czasu zrobić sobie rachunek sumienia w kwestii najważniejszego z przykazań – miłości Boga i bliźniego. Uwrażliwi nas to na słowo Boże i ochroni przed chciwością. Dbajmy zatem o duchowy słuch, nim serce stanie się twarde jak pancerz, przez który nic nie będzie w stanie się przedostać.

s. Ludwika Synkowicz – bernardynka

 

25 Niedziela zwykła - 18 września 2016 r.

NIE MOŻECIE SŁUŻYĆ BOGU I MAMONIE!

Od wszystkich oczekujemy uczciwości, a nie zawsze wymagamy jej od siebie. Dużo czasu spędzamy, korzystając ze środków społecznego przekazu, a czy właściwie oceniamy to, co nam dają?
 Modlimy się za pracowników mediów i za tych, którzy z nich korzystają. Może często podobni są do osób z proroctwa Amosa − oszustów i oszukiwanych (I czytanie). A można dobrze służyć i mądrze korzystać z tego, co jest nam dane, trzeba tylko być odpowiedzialnym.
Chrystus stawia przed nami wspaniałe wzory. Dziękujemy za Światowe Dni Młodzieży. Za pielgrzymów z tylu krajów. Za świadectwo ich wiary i modlitwy. Za głębokie przeżycie wspólnoty. Za ofiarny trud wolontariuszy i osób przyjmujących gości. Dziękujemy za spotkanie z Piotrem naszych czasów. Za jego głębokie słowa. Za świadectwo prostoty i życzliwości dla wszystkich. Za wspólną modlitwę.
Modlimy się o trwałe owoce tych przeżyć. Byśmy umieli rozpoznawać to, czego Chrystus od nas oczekuje. Byśmy nie dali się zwieść kolorowym reklamom. Byśmy umieli odróżnić prawdę od fałszu.
Wykorzystujmy każdą sposobność do czynienia dobra. Módlmy się za wszystkich. Także za tych, którzy nam szkodzą i chcą nas wykorzystać. Chrystus pragnie również ich zbawienia. Niech to, czym dysponujemy, przynosi pożytek i radość innym. 
Odrzućmy to, co nam zasłania Pana Jezusa. Co od Niego oddala. Szanujmy doczesne wartości, w tym media jako środki do czynienia dobra. Nie róbmy z nich bożków. Wychowujmy własne sumienia. Ćwiczmy wrażliwość. Umiejętność słusznej oceny. Wpatrujmy się w Chrystusa i naśladujmy Jego miłość.

o. Tomasz Dąbek – benedyktyn


 

24 Niedziela zwykła - 11 września 2016 r.

WIELKA RADOŚĆ PANA BOGA

Dzisiejsza Ewangelia obfituje w przykłady, które pokazują, że bez względu na to, jak „narozrabialiśmy w życiu”, wciąż mamy szansę, że Bóg nas odnajdzie i, jak niedoszłemu topielcowi, rzuci do głębokiej wody koło ratunkowe.
 Gdy wsłuchujemy się w słowa Pana Jezusa odnoszące się do nawracających się grzeszników, to zawsze przebija z nich myśl o przebaczeniu opartym na miłości. Wielka jest radość pasterza, który odnalazł tę jedną zagubioną owcę. Podobnie czyni kobieta, która odnalazła drachmę, oraz miłosierny ojciec, do którego powrócił syn po długiej tułaczce.
Oblicze Pana Boga nie jest zakryte i dostępne jedynie dla wąskiej grupy wybranych osób. Bóg jest bezgranicznie miłosierny, a co za tym idzie, każdy człowiek, nawet największy grzesznik, gdy tylko zachce się nawrócić, będzie mógł Go zobaczyć. Jako ludzie grzeszni doświadczamy w życiu różnych słabości, zranień i upadków. Czasem to my jesteśmy tymi, którzy ranią i krzywdzą. Ale bywa i tak, że stajemy się ofiarami zła i grzechu, któremu ulegli inni ludzie.
Wsłuchując się w dzisiejszą Ewangelię, bez względu na to, po której stronie się znaleźliśmy – czy jesteśmy tą zagubioną owcą, czy też jedną ze stada, która pozostała wierna pasterzowi – otwórzmy nasze serca na Boże miłosierdzie. Przyjmujmy je tak, jak uczynił to marnotrawny syn. Prośmy Ojca o darowanie naszych win i powracajmy do Niego, nawet czyniąc to wielokrotnie. Bądźmy jednocześnie tymi, którzy jak miłosierny ojciec potrafią przebaczyć i przyjąć zagubionego i żałującego za swoje grzechy człowieka.

ks. Mariusz Krawiec – paulista

 

23 Niedziela zwykła - 04 września 2016 r.

CO TO JEST MĄDROŚĆ?

Nikt z nas nie chce uchodzić za głupca. Sam Jezus wzrastał w mądrości, a Bóg wszczepił w serce każdego człowieka pragnienie rozwoju. Warto zapytać: jaką miarą mierzyć mądrość? Umiejętnością zdobycia władzy? zarządzania polityką? finansami? tytułami naukowymi…?
Autor biblijny poucza, że ludzkie wysiłki zmierzające do zdobycia mądrości są niewystarczające. Wskazuje na potrzebę uległości Duchowi Świętemu i pokorę umysłu, która otwiera człowieka na mądrość prowadzącą do zbawienia (I czytanie).
 Psalmista zwraca uwagę na przemijalność ludzkiego życia i prosi: „Naucz nas liczyć dni nasze, byśmy zdobyli mądrość serca”. Ukazuje mądrość w perspektywie wieczności, ku której każdy z nas zmierza. Mądrość więc, o której mówi Biblia, nie jest przede wszystkim jakąś teorią, wiedzą naukową, lecz takim życiem, w którym Bóg jest na pierwszym miejscu.
Przykład tej mądrości daje nam św. Paweł, wstawiając się u swego przyjaciela Filemona za Onezymem (II czytanie). Ten zbiegły niewolnik mógł zostać dotkliwie ukarany za ucieczkę od swego pana, bo – w świetle prawa rzymskiego – był jego własnością. Apostoł uczy, że człowieka należy traktować jak osobę, a nie jak rzecz. Sam daje przykład mądrości, która dotyczy relacji międzyludzkich postrzeganych w świetle wiary.
Z dzisiejszej Ewangelii wynika, że mądrością jest troska o osobistą więź z Jezusem, także wtedy, gdy najbliższa rodzina tego nie rozumie. Wybór Ukrzyżowanego jako wartości najwyższej jest trudny. Lecz każdy człowiek w życiu napotka krzyż. I każdy ma wybór: nieść go z Chrystusem lub samemu. Mądrość to wybór Jezusa.

Anastazja Seul

 

22 Niedziela zwykła - 28 sierpnia 2016 r.

BOGACZ DUCHOWY?     

Wobec spektakularnego charakteru różnych akcji i rozgłosu, który próbują zdobyć sobie ludzie udający społeczników, a także hałasu, jaki towarzyszy wszystkiemu, co chce się przebić, wielu wierzących pyta: co ja mogę zrobić dla ewangelizacji? W jaki sposób służyć Chrystusowi i Kościołowi, mając do dyspozycji „wdowi grosz”?
 Na te pytania otrzymujemy dziś odpowiedź: „Synu, z łagodnością wykonuj swe sprawy, a każdy, kto jest prawy, będzie cię miłował” (I czytanie). Chrystus uczy pokory. Świat zmieniają nie krzykacze, kolorowe reklamy, wielkie imprezy, ale święci, ludzie o wielkim duchowym formacie. Na wzór Chrystusa „cisi i pokornego serca”, zawsze i wszędzie będący sobą, żyjący według zasad ewangelicznych, modlący się „w swej izdebce”, ich „lewa ręka nie wie, co daje prawa”.
Niestety, „na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa” – przestrzega Syracydes. Brońmy się przed tą niebezpieczną chorobą za pomocą „rozumnego serca” (I czytanie). Warto zapamiętać słowa Maxa Schellera: „Pokora otwiera spojrzenie duchowe na wszystkie wartości tego świata. Pokorny staje się duchowym bogaczem”. Dietrich von Hildebrand napisał: „Pokora jest nie tylko warunkiem autentyczności i prawdziwości wszystkich cnót, lecz także warunkiem przemienienia w Jezusie. Ale ma ona w sobie samej wysoką wartość, nadaje człowiekowi szczególne piękno”. Kard. George Basil Hume powiedział wprost: „Pokora jest fundamentem życia duchowego, bo stanowi jego początek”. Zechciejmy mieć to na uwadze w naszej codzienności.

ks. Jan Augustynowicz

 

21 Niedziela zwykła - 21 sierpnia 2016 r.

POWAŻNE ZAANGAŻOWANIE

 

„Nie wiem, skąd jesteście” (Ewangelia).Nieraz wydaje się nam, że to, co wartościowe i piękne, przyjdzie samo. Naiwnie marzymy o wygranej na loterii, nieoczekiwanym spadku, że los uśmiechnie się właśnie do nas i pozwoli nam „żyć długo i szczęśliwie”. Podobnie możemy myśleć o zbawieniu. Tymczasem tak nie jest. Szczęście, co prawda, jest na wyciągnięcie ręki, ale nie decyduje o nim ślepy traf lub czyjeś „widzimisię”. Trzeba je zdobywać, niekiedy wycierpieć, zawsze pokornie wypraszać u Boga. Leniwi, lekkomyślni, pragnący łatwego i bezproblemowego życia, gdzie sukces przychodzi bez najmniejszego wysiłku, będą zawiedzeni. Pan Bóg tych, którym sprzyja i traktuje jak swych przyjaciół, niekiedy doświadcza cierpieniem. Kształtuje ich, prowadzi ku sobie wśród doświadczeń, porażek, walk i trudów (II czytanie). Zawsze jednak daje nadzieję. Jest blisko. Pomaga przezwyciężać przeszkody.
Także dzisiejsza Ewangelia przynosi złą wiadomość dla „sympatyków” i „znajomych” Jezusa. Aby wejść do królestwa Bożego, zostać ocalonym od śmierci wiecznej, nie wystarczy Go lubić, kibicować Jego Ewangelii, przytakiwać Mu, zasiadając przy Jego stole. Trzeba się poważnie zaangażować. Podjąć trud zdobywania królestwa. „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi” – nakazuje Ten, który jest Drogą prowadzącą do Ojca.
Słowo Boże nie ukrywa, że Bóg pragnie zbawienia wszystkich ludzi, a nie tylko jednego narodu (I czytanie). „Jego wierność trwa na wieki” (psalm). Trzeba zatem dołączyć do „ostatnich”, którzy staną się „pierwszymi”, gdyż byli zatroskani o własne zbawienie.

 

ks. Zbigniew Sobolewski

 

20 Niedziela zwykła - 14 sierpnia 2016 r.

BÓG OGIEŃ

Nauka Chrystusa z całą pewnością nie jest miałka i bez smaku. To my w swojej zatwardziałości nieustannie ją rozwadniamy, gdyż brakuje nam zapału, a może odwagi do tego, aby wziąć ją na serio. Gdybyśmy to jednak zrobili, Duch Święty poprowadziłby nas tam, gdzie bije serce chrześcijaństwa, ku pełni zjednoczenia z Jezusem.
 Tak wiele już słyszeliśmy o Panu Jezusie. Wydaje się nam, że doskonale Go znamy, a Jego nauka nie jest nam obca. Często jednak projektujemy nasze własne wyobrażenia o Nim czy oczekiwania co do Niego i do tych, a nie do Jego rzeczywistej nauki, się stosujemy. Używamy Go do swoich własnych celów, zamykając się na zbawczą moc zawartą w Jego nauczaniu, i jesteśmy rozczarowani, że nasze chrześcijaństwo jest takie jałowe.
Jezus nie przyszedł po to, aby przynieść nam dobre samopoczucie. On przyszedł, aby nas wyzwolić, a to może wiązać się z pewnym bólem, przez który musimy przejść. On sam wskazał nam drogę do naśladowania, gdy opuszczony przez swoich uczniów poniósł krzyż dla naszego zbawienia. My także wezwani jesteśmy, aby pójść za Nim, choć nie wszystkim nasz wybór się spodoba i może on zburzyć „święty spokój”, do którego się przyzwyczailiśmy.
„Bóg […] jest ogniem trawiącym. On jest Bogiem zazdrosnym” (Pwt 4,24). Ogień Jego obecności, który oczyszcza wszystko to, co nie-święte, pragnie wypalić nas, abyśmy wolni od grzechu mogli zbliżyć się do Niego. On, który „chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem” (Mt 3,11), nie spocznie, zanim ogień Jego miłości nie zapłonie w nas wszystkich niezmierzonym płomieniem.

o. Daniel W. Stabryła – benedyktyn

 

19 Niedziela zwykła - 07 sierpnia 2016 r.

MIŁOŚĆ POTRZEBUJE POKARMU

Pan Jezus wzywa nas dzisiaj do czujności, do przebudzenia się z duchowego snu, który uniemożliwia nam dostrzeżenie Jego przyjścia. Nagrodą za taką czujność jest uczestnictwo w uczcie, na której On sam będzie nam usługiwał.
 Łatwo popaść w duchowy marazm, kiedy zalewa nas szara codzienność. Nasze ideały i postanowienia pierzchają gdzieś, a my sami stajemy się duchowo ospali. Nic przecież się nie wydarzy, biblijne zapowiedzi wskazują na daleką przyszłość, która nie ma nic wspólnego z codziennością. Tak przynajmniej myślimy. Każdy z nas wielokrotnie musi mierzyć się z taką duchową ospałością.
Pan Jezus zachęca nas dzisiaj do czujności i gotowości. Wzywa do tego, abyśmy wypatrywali Jego przyjścia tak, jak Izraelici w Egipcie, którzy w paschalną noc wyzwolenia spożywać mieli baranka gotowi do drogi i z przepasanymi biodrami (por. Wj 12,11). My też mamy przepasać nasze biodra i być gotowi na owo „zbawcze przyjście Pana”. Choć często wydaje się nam, że On się opóźnia, to On jest u naszych drzwi. On mówi: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Ap 3,20).
Ten, kto kocha, oczekuje powrotu ukochanego. Miłość wymaga jednak pokarmu, aby mogła się nim umacniać. Jeśli go zabraknie, to miłość będzie stopniowo wygasać, aż do całkowitego wypalenia. Dlatego Jezus zaprasza nas do ciągłego wypatrywania Go i rozświetlania naszych ciemności światłem Jego nauki. On jest wierny swemu słowu, możemy być więc pewni, że przyjdzie. Oby zastał nas wtedy czuwających.

o. Daniel W. Stabryła – benedyktyn


 

18 Niedziela zwykła - 31 lipca 2016 r.

BOGACTWO, KTÓRE DAJE SZCZĘŚCIE

Dzisiejsza niedziela jest najbardziej uroczystym, finalnym akordem kończącym wielki „koncert wiary i miłości”, jakim są Światowe Dni Młodzieży. Można było w tych dniach zobaczyć i odczuć, że Kościół to żywa wspólnota, a to, że jest żywa, zawdzięcza Temu, w którym jest życie.
Światowe Dni Młodzieży zawsze pokazują Kościół taki, jaki jest. Naznaczony słabościami, ale o nieopisanej witalności. Jak wiosna, która gdy się budzi po zimie, to nie można jej zatrzymać. Obecność papieża na polskiej ziemi to także znak, że dzieją się wielkie rzeczy Boże. Coś, co ma wymiar nie lokalny, lecz światowy i rozejdzie się echem po różnych zakątkach globu.
Jednocześnie dzisiejsza Ewangelia jest wielką zachętą, by dobrze rozpoznać, jakie są prawdziwe bogactwa, które dają szczęście: nie są to „pełne spichlerze” (na przykład pełne konta w banku), lecz całkiem coś innego, coś, co Jezus nazywa „być bogatym przed Bogiem”. Takie spotkania młodzieży przypominają również nam wszystkim o tym, byśmy – jak to ktoś powiedział – nie dali się uwieść ciężkiej pracy, której nie lubimy, by kupować rzeczy, których nie potrzebujemy, by zaimponować ludziom, których nie lubimy.
Patrząc w oczy młodym, roześmianym, rozmodlonym, rozśpiewanym ludziom, zastanówmy się wraz z nimi nad tym: co to znaczy być bogatym przed Bogiem? O zbieraniu tych bogactw mówi cała Ewangelia. To nie jest takie trudne, bo ludzie prości przecież to bardzo dobrze pojęli. Bóg chce, byśmy byli „bogaci przed Nim”. Niebo i ziemia się cieszą, gdy widzą takiego „bogacza”. I on sam także jest szczęśliwy.

ks. Adam Rybicki

 

17 Niedziela zwykła - 24 lipca 2016 r.

TWÓRCZA MODLITWA

Zapytano raz mędrca: Jaki jest warunek zachowania sprawiedliwości w niesprawiedliwym świecie? Ten odpowiedział: Trzeba się modlić! Człowiek, który umie się modlić, potrafi w tym świecie być sprawiedliwy. Jeżeli się nie modli, wcześniej czy później zginie zarażony jedną z chorób moralnych świata. Rozumieli to apostołowie, prosząc Pana Jezusa, aby nauczył ich się modlić. Widzieli Go bowiem często, gdy się modlił. Umieli recytować pacierze, śpiewać psalmy i hymny, ale nie umieli się modlić. Pan Jezus nauczył ich zwięzłej modlitwy „Ojcze nasz”, bo chciał, aby – podobnie jak Abraham (I czytanie) – kołatali do Jego miłosiernego serca z ufnością, prosząc o łaskę i wsparcie.
    Tylko autentyczna modlitwa – rozmowa z Bogiem, która nie jest bezmyślnym „odklepywaniem” pacierzy, prowadzi do spotkania z Nim. Człowiek wówczas waży każde słowo i znacznie więcej słucha niż mówi. Tylko taka modlitwa kształtuje ludzkie serce i jest twórcza.
    Za kilka dni przybędzie do naszej Ojczyzny papież Franciszek, który uczy nas, jak potężną i skuteczną Bożą pomocą dla człowieka jest modlitwa. Jest ona drogocenną perłą, którą możemy ofiarować Bogu. Biskup Antoni Długosz w piosence San Damiano, powstałej na cześć Ojca Świętego Franciszka, śpiewa: „O Franciszku – Biedaczyno, co pokorą świat zadziwiasz; ucz nas wszystkich, jak się winno – z serca skarby wydobywać. O Franciszku – Biedaczyno, co Kościoła trzymasz filar; pomóż znaleźć tym, co giną – chrześcijański życia wymiar”.
Dziękujmy Bogu za to, że przez posługę papieża przypomina nam o najważniejszych sprawach wiary.

 ks. Stanisław Jasionek

 

16 Niedziela zwykła - 17 lipca 2016 r.

DAJĄC, WIĘCEJ OTRZYMUJEMY

W każdym spotykanym człowieku obecny jest Pan Bóg. Niekiedy prosi o pomoc, drobną przysługę lub milczy, oczekując inicjatywy z naszej strony. Warto pamiętać o tym, że dając, to my jesteśmy obdarowywani.
 Mimo postępu technicznego i licznych wynalazków stanowimy społeczeństwo coraz bardziej zapracowane. Brakuje czasu dla rodziny i na konieczny wypoczynek. Trudno też zauważyć człowieka potrzebującego, a jeśli prosi nas o pomoc, okazujemy zniecierpliwienie, wymawiając się pośpiechem i licznymi obowiązkami.
Abraham, spostrzegłszy tajemniczych wędrowców, przyjął ich po królewsku, wierząc, że to sam Bóg przychodzi do niego w gościnę (I czytanie). Otrzymał imponującą obietnicę, że mimo podeszłego już wieku urodzi mu się syn.
Marta i Maria przyjęły Mistrza z otwartym sercem, okazując swe przywiązanie i miłość. Otrzymały dar obecności i bliskości Jezusa, chociaż w przypadku Marty dokonało się to w spotkaniu z własną kruchością (Ewangelia).
Pan Bóg nieustannie towarzyszy naszemu życiu i obdarza licznymi łaskami. Przychodzi w „gorączce” codziennego zabiegania, wybierając czas i okoliczności, które mogą się wydawać niesprzyjające. Nie łamie jednak naszej wolności, lecz pragnie być zapraszany i raduje się, kiedy w sakramencie Eucharystii stajemy się z Nim jedno. Pamiętajmy jednak o tm, że przychodzi również w drugim człowieku. Kochając bliźnich i świadcząc im dobro ze względu na Boga, doświadczamy spotęgowanego dobra. Ono wraca jak bumerang, czyniąc nas prawdziwymi uczniami Jezusa, dla których życie staje się pasją.

s. Ludwika Synkowicz – bernardynka


 

15 Niedziela zwykła - 10 lipca 2016 r.

SPRAWY BOŻE SĄ PROSTE

„Polecenie to, które ja ci dzisiaj daję, nie przekracza twych możliwości i nie jest poza twoim zasięgiem” (I czytanie).
 Zastanawiając się nad sprawami dotyczącymi sensu życia, religii, szczęścia lub wieczności, lubimy je komplikować. Tworzymy zawiłe teorie, „dzielimy włos na czworo”. Postępujemy podobnie jak rozmawiający z Jezusem uczony w Prawie, który chciał się dowiedzieć, jak osiągnąć życie wieczne (Ewangelia). Zadał pytanie, a uzyskawszy jasną odpowiedź, pozostał niezadowolony. Drążąc temat, zapytał o to, co wydawało się oczywiste dla wszystkich, którzy posługują się zdrowym rozsądkiem: „Kto jest moim bliźnim?”. Pan Jezus nie podawał zawiłych argumentów. Odpowiedział przykładem wziętym z życia codziennego, konkretnym i zrozumiałym.
Podobnie postąpił Mojżesz, ukazując ludowi drogę: „Wrócisz do Pana, Boga swego, z całego swego serca” (I czytanie). Zachęcił naród do wierności przykazaniom, przekonany o tym, że Pan Bóg nie żąda rzeczy niemożliwych. Sprawy Boże są proste, podobnie jak nauki i przykazania, które daje Pan. Cechuje je szlachetna jasność. „Słowo […] bowiem jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i w twoim sercu, byś je mógł wypełnić” (I czytanie). Prawda, którą objawił nam Chrystus, ujmuje prostotą. Tylko grzech i zło są pokrętne i zagmatwane i ukrywają się za rozbudowanymi uzasadnieniami.
Chrystus chce, abyśmy nie tyle dyskutowali o miłości Boga i bliźniego, ile nią żyli. Jego „Idź, i ty czyń podobnie!” (Ewangelia) jest zaproszeniem do czynu, a nie tworzenia teorii. Naszym zadaniem jest miłość, a nie komplikowanie życia.

ks. Zbigniew Sobolewski

 

14 Niedziela zwykła - 3 lipca 2016 r.

BOSKA KSIĘGA IMION

Czego to ludzie nie wymyślą, aby ich imię zostało wpisane do Księgi rekordów Guinnessa? Można się uśmiechać z tego rodzaju ambicji, ale ona również świadczy o nieusuwalnym pragnieniu ludzkiego serca, aby zaistnieć, wybić się spośród anonimowego tłumu. Poniekąd świadczy też o pragnieniu nieśmiertelności. A że nieco oryginalnym, to inna sprawa.
 Zdrowe pragnienie zapisania się w historii ludzkości czymś wyjątkowym nie jest w gruncie rzeczy niczym złym. Ostatecznie chyba nikt nie chce przejść przez życie niezauważonym, pominiętym. I słusznie. Nie po to dał nam Pan Bóg istnienie, abyśmy nie zaistnieli. Nie każdemu jednak udaje się uczynić coś naprawdę godnego zauważenia w oczach tego świata. Dla nas, wierzących nie powinno to być jednak najmniejszym zmartwieniem. Nie do świata bowiem należymy, ale do Boga.
O tym fakcie między innymi mówi dzisiejsza Ewangelia. Święty Łukasz, opisując wysłanie siedemdziesięciu dwóch uczniów Jezusa z misją głoszenia królestwa Bożego, nie podaje ich imion. Mimo że wiernie wypełnili polecenie Pana Jezusa i dokonali wielkich czynów, pozostają dla nas anonimowi. W oczach świata i to nawet tego pobożnego nie zasłużyli, aby ich imiona zostały zapisane. Nie znaczy to jednak, że ich dzieło nie zostało zauważone, a ich imiona pominięte. Wyraźnie zaznacza to Jezus, podsumowując misję swoich uczniów: „Nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie”.
I my również możemy się cieszyć, bo jeśli w jakikolwiek sposób pracujemy dla Jezusa, to nasze imiona zapisane są w niebie.

o. Marek Cul – dominikanin

 

13 Niedziela zwykła - 26 czerwca 2016 r.

Konsekwentne dążenie

„Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego” (Łk 9,62).
Każda praca wymaga wytrwałości, konsekwencji, dokonywania właściwych wyborów. Pamięci, do czego się dąży. Rezygnacji z tego, co od niej odciąga.  Rozumny człowiek umie sobie postawić cel w życiu. Rozeznać, co może mu zapewnić prawdziwe szczęście. Odsunąć fałszywe obrazy i ludzi, którzy je przed nim roztaczają. Docenia mądrych nauczycieli. Przyjmuje płynącą od nich naukę. Naśladuje przykład ich życia i postępowania.
Najwspanialszym nauczycielem jest Chrystus. On wskazuje nam drogę do prawdziwego szczęścia. Uczy, jak je osiągnąć. Stawia konkretne wymagania. Mogą one wydawać się trudne, ciężkie, nawet bezwzględne. Jeśli rozumiemy, co On nam daje, to wtedy jesteśmy gotowi na wszystko. Wiemy, do czego nas prowadzi. Potrafimy pozostawić na boku nawet to, co dobre i święte, jeżeli utrudnia nam kroczenie za Nim.
Zdajemy sobie sprawę z naszej słabości. Widzimy, co jej dogadza, ale na dalszą metę nas niszczy. Musimy ciągle wybierać. Odsuwać to, co może dać tylko chwilową korzyść. Podejmować trud, jeśli prowadzi do prawdziwego dobra. Ponawiamy każdego dnia wybór dokonany na chrzcie świętym. Opowiadamy się za Chrystusem. Jego chcemy stawiać zawsze na pierwszym miejscu. Dla Niego pozostawiać na boku to, co nie pomaga za Nim iść.
On jest z nami zawsze. Daje nam swoje Ciało w Eucharystii. To życiodajny pokarm podążających z Nim do domu Ojca. Korzystajmy z niego. Trwajmy przy Jezusie bez oglądania się za siebie. To, co tam jest, nie da szczęścia.

o. Tomasz Dąbek – benedyktyn

 

11 Niedziela zwykła - 12 czerwca 2016r.

Jednocześnie grzeszny i usprawiedliwiony!

„Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę! Nie jest to więc waszą zasługą, lecz darem Boga” (Ef 2,8-9).
 Tezę Marcina Lutra „jednocześnie grzeszny i usprawiedliwiony” (simul iustus et peccator) można uznać za temat dzisiejszej liturgii słowa. W Drugiej Księdze Samuela (I czytanie) król Dawid zostaje jednoznacznie i zdecydowanie oskarżony przez proroka Natana. Do nawrócenia Dawida dochodzi dzięki odwadze proroka i pokorze króla. Tylko człowiek mający głęboką wiarę może, mimo że posiada władzę absolutną, uniżyć się, publicznie uznać swój grzech i podjąć pokutę.
Święty Paweł (II czytanie) wyjaśnia możliwość zbawienia Żydów i pogan dzięki wierze w Jezusa. Apostoł zaznacza, że wyzwolenie człowieka z grzechów i życie w łączności z Bogiem nie jest wynikiem ludzkich zasług, lecz stanowi Boży dar. Skoro Chrystus umarł za nas na krzyżu w tak strasznych mękach, to znaczy, że wypełnił najdoskonalszą wolę Ojca. Jednocześnie uwolnił nas od zła i przywrócił jedność z Bogiem.
Koroną liturgii słowa jest Dobra Nowina o zbawieniu (Ewangelia), która objawia się w przebaczeniu grzesznej kobiecie. Dzięki doznanej łasce odpuszczenia grzechów bohaterka Ewangelii rozpoznaje prawdziwą miłość i staje się jej świadkiem przez okazywaną Chrystusowi wdzięczność.
Kto z nas potrafi zrozumieć ogrom Bożego miłosierdzia? Możemy tylko mocno wierzyć i śpiewać psalm jak król Dawid, grzeszna kobieta, św. Paweł i wielu innych, którzy zostali zbawieni dzięki wierze: „Szczęśliwy człowiek, któremu odpuszczona została nieprawość i grzech zapomniany!” (psalm).

ks. Mariusz Habiniak
 

 

9 Niedziela zwykła - 29 maja 2016 r.

„PANIE, NIE JESTEM GODZIEN”
 

Kto pierwszy wypowiedział te słowa powtarzane na każdej Mszy Świętej? To poganin uważający się za niegodnego przyjęcia Jezusa pod swym dachem. My wypowiadamy je, gdy Chrystus ma przyjść do naszego serca. Na ile jesteśmy godni takiej gościny?
Dzisiejsza liturgia słowa ukazuje nam króla Salomona i setnika poganina, którzy usilnie zanoszą prośby do Boga. Po poświęceniu Świątyni Salomon prosi za cudzoziemcami. Przyjdą oni z dalekich krajów przez wzgląd na imię Boga. Przyjdą i uwierzą. Dokona się to dzięki wysłuchaniu ich modlitw. Wówczas wszystkie narody będą z bojaźnią chwaliły Pana za Jego łaskę i wierność. Jest to zapowiedź tego, że i poganom Pan Bóg udzieli łaski nawrócenia i zostaną przed nimi otwarte drzwi wiary (Dz 14,27). Bóg odpowiada na tę modlitwę w Jezusie, który jest Świątynią Bożą.
Setnik poganin usilnie prosi Chrystusa o uzdrowienie sługi. Odczuwa on bojaźń przed zbliżeniem się do Jezusa. Tak samo niegdyś Żydzi czuli lęk przed spotkaniem z Bogiem. Setnik pokornie prosi jednak o dobro dla drugiego człowieka i zostaje wysłuchany dzięki swojej wierze, która była „większa od wiary w Izraelu” (Ewangelia). Jezus uzdrowił sługę na odległość, objawiając, że Bóg nie jest ograniczony w działaniu do jednego miejsca.
Słowa setnika poganina Kościół uwiecznił w liturgii. Są one wypowiadane przez zebranych ze wszystkich narodów wokół Chrystusa, który przychodzi, aby nas leczyć. Gdy je powtarzamy, musimy mieć świadomość, że nie jesteśmy godni. Wiara otwiera nas jednak na Słowo, które przychodzi, uzdrawia, przebacza i zbawia.

ks. Mariusz Szmajdziński

Wniebowstąpienie Pańskie - 08 maja 2016 r.

MIŁOŚĆ PASZPORTEM DO NIEBA

 

            Pewna dociekliwa parafianka zapytała mnie kiedyś, dlaczego w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego kapłan rozpoczynając czytanie Ewangelii mówi: „Zakończenie Ewangelii…” a nie jak zwykle: „Słowa Ewangelii…”. Wytłumaczyłem jej, że celebrans obwieszcza w ten sposób zakończenie opisu dotyczącego życia, nauczania, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. W przekazie św. Łukasza czytamy, że Jezus „rozstał się z Apostołami i został uniesiony do nieba” (Łk 24,51).

            Wniebowstąpienie Pana Jezusa było z pewnością przykre dla Apostołów, gdyż każde rozstanie z kochanymi osobami jest smutne. Ale Wniebowstąpienia nie można przeżywać w taki sposób, gdyż Chrystus pozostał z nami w Najświętszym Sakramencie i pociesza nas „mocą z wysoka” przez Ducha Pocieszyciela. Chrystus odszedł, aby zasiąść po prawicy Ojca i powrócić w chwale, w dzień Paruzji, dla dokonania pełni odkupienia ludzi i świata.

            Napis na pewnej starożytnej bramie w Indiach głosi: „Świat jest tylko mostem; przejdź po nim, ale nie zakładaj na nim swego mieszkania”. Często o tej maksymie człowiek zapomina. Jezus wstępujący w niebo, z którego przyszedł – przypomina nam nasz kierunek: dom, do którego zmierzamy. Jeżeli chcemy się wznieść z Chrystusem, musimy pozbyć się tego wszystkiego, co nas obciąża, przygniata do ziemi. Tym ciężarem są nasze słabości i grzechy. Paszportem do nieba jest miłość, dar z siebie Bogu i ludziom. Rodzi się z duchowej mądrości. I dlatego weźmy sobie do serca modlitwę, którą zanosi dziś za nas św. Paweł Apostoł: „Proszę, aby Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, dał wam ducha mądrości…, abyście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym jest bogactwo Jego dziedzictwo i czym przemożny ogrom Jego mocy względem nas wierzących” (Ef 1,17-18). Ta moc niech nas wspiera w dążeniu do domu Ojca.

Ks. Stanisław Jasionek

6 Niedziela Wielkanocna - 01 maja 2016 r.

DEWOCJA CZY POBOŻNOŚĆ?

 

Ilu ludzi na świecie, tyle charakterów. Różnice pomiędzy nami mogą prowadzić do konfliktów, które bądź co bądź są rozwojowe i warto poszukiwać dobrych rozwiązań. Jeżeli w życiu będziemy kierować się miłością, to odmienność stanie się bogactwem.
Konflikt między pierwszymi chrześcijanami, o którym mówią Dzieje Apostolskie (I czytanie), mógł zakończyć się zupełnym rozłamem. Pan jednak nie zostawił swej owczarni bez opieki, ale dał jej mądrych pasterzy. Apostołowie nie narzucili poganom chcącym przyjąć chrzest ciężarów nie do uniesienia. Znak obrzezania i zewnętrzne rytuały nic nie znaczą, jeżeli w sercu brakuje miłości. Podobnie cała nauka Kościoła – zbudowanego na fundamencie „dwunastu Apostołów Baranka” (II czytanie) – jest niczym bez miłości.
W Ewangelii słyszymy słowa Pana Jezusa: „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę”. Przestrzeganie przykazań bez miłości z pewnością nie przyniesie obfitych plonów. Zrodzi tylko „cierpkie owoce” w postaci dewocji błędnie nazywanej pobożnością czy rygoryzmu mylonego z gorliwością o sprawy Boże. Dlatego tak bardzo potrzebujemy Ducha Świętego, który nas wszystkiego nauczy i sprawi, że, mając w pamięci słowa Pana, będziemy przekuwać je w czyny.
Zbliża się dzień Pięćdziesiątnicy i jest to dobry czas, by zanosić prośby do Ducha Świętego – Ducha miłości – o Jego dary. On jest hojny w udzielaniu się tym, którym nie brak wiary w Niego. Prośmy więc z ufnością, byśmy wolni od lęku potrafili kochać każdego człowieka i czynami dawali świadectwo o naszej miłości.

s. Ludwika Synkowicz – bernardynka

5 Niedziela Wielkanocna - 24 kwietnia 2016 r.

NIE MA ŻYCIA MAŁOWARTOŚCIOWEGO

Pewien człowiek twierdził, że przyjmie religię żydowską pod warunkiem, że nauczy się Tory, stojąc na jednej nodze. Hebrajski mędrzec Hillel Starszy wyjaśnił mu: „Nie czyń bliźniemu twemu, co tobie niemiłe: to cała Tora – reszta jest komentarzem”. Pan Jezus prowadzi uczniów o krok dalej. Ich znakiem rozpoznawczym ma być wzajemna miłość.

Najpierw powinniśmy pokochać tych, którzy są najbliżej – naszą rodzinę. Wtedy ta postawa będzie rozszerzać się na innych. Łatwiej jest bowiem deklarować przyjaźń wobec tych, co są daleko. Najbliższych miłować jest zawsze trudniej. Żyjąc pod jednym dachem, obrastamy we wzajemne pretensje, żale, winy… one sprawiają, że czujemy się usprawiedliwieni z naszej obojętności i skamieniałego serca.
Spójrzmy na Pana Jezusa. On przyszedł na świat, aby objawić nam miłość Ojca. Swoimi słowami i czynami mówił o tym, jak Bóg kocha świat i każdego człowieka. Pan Jezus często dawał odczuć swoim uczniom, że są przez Niego kochani i cenni w Jego oczach, że są warci zapłacenia najwyższej ceny, jaką stała się ofiara Krzyża. „Żadne ludzkie życie, odkupione Jego krwią, nie jest bezużyteczne czy małowartościowe, ponieważ On sam wszystkich nas miłuje miłością żarliwą i wierną, miłością bezgraniczną” (Benedykt XVI).
Dlatego i my stawajmy się w miłości naśladowcami Pana Jezusa. Jego słowa: „[...] miłujcie się wzajemnie, tak jak Ja Was umiłowałem” (Ewangelia) są dla nas światłem. Miłość bliźniego – „wzajemne miłowanie” – płynie z jedności z Nim. Jest to miłość konkretna. Dar Ducha Świętego, który jest miłością Ojca i Syna.

  o. Jarosław Krawiec – dominikanin

 

4 Niedziela Wielkanocna - 17 kwietnia 2016 r.

KTO MOŻE WEJŚĆ DO OWCZARNI?

Dzisiejsze czytania są nieco trudne do zrozumienia dla nas, współczesnych chrześcijan. Być może nie czujemy ogromu emocji, jakie wywołało nauczanie św. Pawła skierowane do Żydów w Antiochii, gdyż jesteśmy przyzwyczajeni do prawdy o powszechności Kościoła.
Izraelitom w Antiochii, którym Paweł i Barnaba głosili Ewangelię, wydawało się nie do przyjęcia, że również poganie zostali wezwani do wiary (I czytanie). Uprzedzenia wobec Apostołów pogłębiła zazdrość, jaką wzbudziło entuzjastyczne przyjęcie słowa Bożego przez pogan. Zazdrość zrodziła wrogość, a ta pogłębiła tylko upór w niewierze. Nie uwierzyli w Chrystusa, który jest pasterzem owczarni dla wszystkich (Ewangelia). Poczucie odrębności narodowej zniweczyło radość z powszechności zbawienia. Zamknęło ich serca na wielkie obietnice Starego Przymierza. Nie popełniajmy ich błędu. Nie dzielmy wierzących na swoich i obcych, lepszych i gorszych według kryteriów i interesów jakiejś grupy, do której się zaliczamy. Do Chrystusa należy „wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć” (II czytanie), a Jego Kościół jest domem dla wszystkich. Pochodzenie, rasa czy przynależność arodowa nie są najważniejsze. Bóg bowiem nie należy tylko do „niektórych”, „wybranych”, „uprzywilejowanych” z jakiegoś ludzkiego powodu. Drzwi do owczarni Chrystusa otwiera miłość. Aby do niej wejść, wystarczy posłuszeństwo wiary. Ono pozwala cieszyć się pastwiskami, na jakie Pan prowadzi owce. Ono też pozwala cieszyć się licznymi siostrami i braćmi różnymi od nas w wierze. 

 

ks. Zbigniew Sobolewski

 

 

 

 

3 Niedziela Wielkanocna - 10 kwietnia 2016 r.

TAJEMNICZA LICZBA

Dzisiejszy opis cudownego połowu stawia przed rozważnym czytelnikiem pod znakiem zapytania roztropność Piotra apostoła! Bo pomyślmy: zamiast nie odstępować od Zmartwychwstałego, pierwszy papież zajął się liczeniem ryb?
Zachowanie Piotra może dziwić, a nawet zaskakiwać! Oto widzi przed sobą zmartwychwstałego Pana Jezusa i zamiast wykorzystać każdą chwilę na rozmowę – zajmuje się przebieraniem trofeów połowu w obślizgłych łuskach! Jan relacjonuje: „Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała” (J 21,11).
Tajemnica sprowadza się do jednej z żydowskich metod interpretacji Biblii, z którą warto zapoznać się w Niedzielę Biblijną. Otóż każdej literze alfabetu hebrajskiego odpowiada umowna stała liczba. Suma liczb odpowiadających literom w poszczególnych wyrazach czy całych zdaniach może mieć znaczenie symboliczne. Przy posługiwaniu się tą numeryczną metodą staje się jasne, że jeśli dodać liczby odpowiadające poszczególnym literom określenia „synowie Boga” (hebr. bne ha-Elohim), wówczas suma wynosi dokładnie sto pięćdziesiąt trzy. Stąd symboliczne znaczenie cudownego połowu: Piotr „łowić” będzie spośród ludzi synów Bożych. A ci, zgromadzeni razem, w jednej sieci, zapełniają łódź Kościoła.
Do łodzi tej w 966 roku dołączył Mieszko I wraz ze swymi dworzanami. Niczym z ryb pławiących się w morzu pogańskich wierzeń, nasi przodkowie stali się synami Bożymi. I na szczęście po 1050 latach sieć łącząca Polaków ze stolicą Piotrową się nie rozerwała.

ks. Mariusz Rosik

 

 

 

Niedziela Miłosierdzia Bożego - 03 kwietnia 2016 r.

CZAS DLA BLIŹNIEGO

Miłosierdzie Boże to nie tylko św. Faustyna Kowalska kanonizowana przez św. Jana Pawła II, to nie tylko znany powszechnie obraz Jezusa Miłosiernego, to nie tylko chętnie odmawiana koronka do Miłosierdzia Bożego, to nie tylko piękna idea. To również uczynki miłosierne i wyobraźnia miłosierdzia.
Boże Miłosierdzie ma się w nas realizować. Powinniśmy okazywać innym miłosierdzie, aby pomoc otrzymywali najbardziej potrzebujący. Nie jedynie wsparcie finansowe, ale także to natury duchowej. Wbrew powszechnej opinii, potrzebie materialnej zaradzić jest łatwiej. Gorzej jest z pomocą duchową. Tu potrzeba dobrego słowa, życzliwości, wyrozumiałości, czasu do poświęcenia dla bliźniego odczuwającego samotność z powodu choroby czy podeszłego wieku.
Zespoły charytatywne „Caritas” organizują pomoc materialną dla osób starszych, chorych, zniedołężniałych i innych oczekujących wsparcia. Pamiętając o różnorodności potrzeb doczesnych, nie zapominają również o potrzebach natury duchowej. Organizują chociażby pielgrzymki do sanktuariów maryjnych dla dzieci pochodzących z najbiedniejszych rodzin. Dla wielu z nich bywa to pierwszy wyjazd poza miejsce zamieszkania.
Pismo św. zapewnia nas o tym, że wspieranie potrzebujących owocuje miłosierdziem, które okazuje nam Pan Bóg. Jest bowiem napisane: „Szczęśliwi miłosierni, ponieważ oni dostąpią miłosierdzia”. Pogłębiajmy zatem naszą wiarę, byśmy nie byli niedowiarkami jak św. Tomasz Apostoł, lecz ludźmi prawdziwie wierzącymi, czyniącymi miłosierdzie i oczekującymi miłosierdzia Pańskiego.

ks. Jan Augustynowicz

 

 

Wielkanoc - 27 marca 2016 r.

RAZ NA ZAWSZE!

Wrogom Pana Jezusa wydawało się, że ukrzyżowanie i śmierć kończy Jego historię. A przecież umilkły żałobne kołatki i dzwony głoszą potężne Alleluja. Płonie paschał, symbol Chrystusa, który rozprasza mroki zła, grzechu, śmierci, smutku i przypomina o tym, że On jest zawsze z nami we wspólnocie Kościoła.
Słyszymy dzisiaj niezwykłą historię niewiast, które skoro świt poszły do grobu, aby namaścić ciało Jezusa. Zobaczyły pusty grób i aniołów, którzy oznajmili, że On zmartwychwstał i żyje. Pobiegły do wieczernika, aby przekazać zalęknionym Apostołom tę Dobrą Nowinę. Piotr, ile sił w nogach, pobiegł ku ogrodowi Getsemani, aby przekonać się naocznie, co się stało. Apostołowie od Wielkiego Piątku jakby utracili sens życia. Biegł więc Piotr ku Tajemnicy, której nie pojmował. Biegł z dna rozpaczy, klęski i bólu, ku wielkiej nieprzemijającej nadziei. On żyje! Jezus zmartwychwstał!
Każdego dnia media informacyjne przynoszą nam ogromną ilość wiadomości smutnych i bolesnych: o wojnach, zamachach, kataklizmach, wypadkach, prześladowaniu chrześcijan, o kryzysie, korupcji, bezrobociu, śmierci czy chorobach. A oto dzisiaj słyszymy upragnioną Nowinę: „Raduj się, Kościele Święty, Matko nasza!”, bo Ukrzyżowany zwyciężył zło, grzech i śmierć. Otworzył nową drogę – z grobu do życia, do nieba i zbawienia. Pusty grób Chrystusa jest zapowiedzią zmartwychwstania każdego człowieka.
Zmartwychwstanie Pana Jezusa jest przezwyciężeniem śmierci raz na zawsze. Jest jej zniweczeniem. Jest przezwyciężeniem rozpaczy, beznadziei i bezsensu. Na zawsze. Nieodwołalnie. Na wieki!

ks. Stanisław Jasionek

 

 

 

Niedziela Palmowa - 20 marca 2016 r.

WEWNĘTRZNY INGRES

Procesja z palmami przenosi nas do Jerozolimy, gdzie przybywają pielgrzymi na święto Paschy. Gałązki chwały wiwatują na cześć Jezusa. Jego chwała objawia się jednak inaczej: w tajemnicy krzyża, uniżenia i wyniszczenia.
Ewangelista ukazuje Pana Jezusa uroczyście witanego przez tłumy przekonane o Jego wielkości. Lecz nasz Pan, wjeżdżając do Jerozolimy, wie, że będzie skazany na śmierć i ukrzyżowany. „Taki jest ów «wewnętrzny» ingres Jezusa do Jerozolimy – ten, który dokonuje się w Jego duszy na progu Wielkiego Tygodnia” (św. Jan Paweł II, 30.03.1980).
Już na początku Mszy św. słyszymy o krzyżu oraz prosimy Pana Boga, by dał nam pojąć naukę płynącą z męki Pana Jezusa (kolekta). Chrystus Sługa nie zasłania swej twarzy przed zniewagami i opluciem (I czytanie). Modląc się Psalmem 22, który rozpoczyna się od słów: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił”, ufa bezgranicznie Ojcu.
Ci ludzie, którzy wołali: „Hosanna!”, po kilku dniach, rozczarowani wołają: „Ukrzyżuj!”. Pan Jezus nie przychodzi po to, aby spełnić oczekiwania rodaków, którzy marzą o wyzwoleniu spod okupacji Rzymu. Ich umysł, podatny na kłamstwa szatana, zatruły fałszywe przekonania o roli Mesjasza. Także i nasze przekonania, w jaki sposób Bóg winien działać w naszej codzienności, bywają często złudne. Zdarza się, że ulegamy iluzjom co do tego, jak powinno wyglądać życie naszych rodzin, naszej ojczyzny, Europy… Gdy my szukamy splendoru swej wielkości, Jezus uczy, że drogą do chwały jest uniżenie. Gdy my pragniemy, aby nasze „było na wierzchu”, Jezus wskazuje na to, że pokora otwiera bramy nieba.

Anastazja Seul

 

 

5 Niedziela Wielkiego Postu - 13 marca 2016 r.

NIE WARTO ZAJMOWAĆ SIĘ ŚMIECIAMI

Rozpamiętywanie dawnych grzechów odbiera radość. Przez wybieganie w przyszłość zamykamy się w świecie marzeń i niełatwo czasem odróżnić rzeczywistość od fikcji. Dlaczego tak trudno żyć „tu i teraz”?
W sakramencie pokuty i pojednania Pan Jezus odpuszcza grzechy, obdarza pokojem i sprawia, że na nowo możemy radować się czystym sercem. Niestety bywa tak, że mimo otrzymania rozgrzeszenia, nadal zadręczamy się faktem upadku. Skoro nie przebaczamy sobie, trudno się dziwić, że wątpimy w Boże przebaczenie. A Pan mówi: „Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy” (I czytanie).
Świat pędzi coraz szybciej. Trudno jest nieraz znaleźć czas, aby przystanąć i popatrzeć na życie z wiarą. Takie zatrzymanie jest jednak konieczne, aby dostrzec cuda, jakie „tu i teraz” czyni dla nas Pan Bóg. Nie warto więc zajmować się śmieciami. Pozwólmy sercu na bieg ku „wyznaczonej mecie” (II czytanie). Jeśli mamy myśleć intensywnie o przyszłości, to tylko w perspektywie życia wiecznego w niebie. Pan Bóg działa nieustannie i daje łaski na daną chwilę – nie jutro, nie za tydzień czy miesiąc, ale „teraz”.
Otrzymując odpuszczenie grzechów, jesteśmy posłani jak kobieta z dzisiejszej Ewangelii: „Idź i nie grzesz”. Oskarżona publicznie o cudzołóstwo mogła poddać się rozpaczy. Chociaż Ewangelista nie opisuje dalszych losów niewiasty, jest bardzo prawdopodobne, że po spotkaniu z Panem jej życie zmieniło się radykalnie. Idź i ty, by głosić światu, że Bóg jest dobry i miłosierny i raduj się każdą chwilą życia.

s. Ludwika Synkowicz – bernardynka

 

 

 

4 Niedziela Wielkiego Postu - 06 marca 2016 r.

OPOWIEŚĆ O WOLNOŚCI

W przypowieści o synu marnotrawnym odnajdujemy własne zmagania z grzechem, słabością, bezsilnością. Nade wszystko jednak przynosi nam ona ufność w moc płynącą z miłosiernego serca naszego Ojca w niebie.
Przypowieść ukazuje dramatyczne napięcie pomiędzy miłością ojca a odejściem syna. Ojciec nie traktuje syna jak swoją własność, nie próbuje siłą powstrzymać jego młodzieńczego zapału i chęci wyrwania się z domu. Jak zauważa Benedykt XVI, ojciec, przychylając się do prośby syna i dając mu część majątku, ofiaruje mu tak naprawdę wolność. Zdając sobie sprawę z tego, co może zrobić, ryzykuje, pozostawiając synowi swobodę decyzji. Tak działa Pan Bóg w odniesieniu do każdego z nas. Tym majątkiem, który otrzymujemy od Ojca, jest nasze życie. Pan pragnie, aby każdy wziął za ten dar odpowiedzialność. Dlatego obdarza wolnością, możliwością dokonywania wyborów.
Syn marnotrawny idzie w dalekie strony. Tradycja chrześcijańska widzi w tych słowach dramatyczny opis odejścia człowieka od Boga. Odwrócenia się od Dawcy i Miłośnika życia, zerwania z Nim relacji. Na tym polega istota grzechu. Syn z przypowieści zachłysnął się wolnością. Zapominając, gdzie leży sekret prawdziwego życia i pełni szczęścia, rzuca się w wir świata. Wydaje mu się, że jest wolny, że teraz dopiero może czerpać z życia pełnymi garściami.
Czyż i my czasem nie ulegamy podobnej iluzji? Jego nawrócenie zaczyna się wówczas, gdy znalazł się na dnie, gdy zrozumiał, kim jest, i zapragnął wrócić do domu, by znów być blisko ojca. W miłosiernych ramionach Ojca jest i nasz prawdziwy dom.

o. Jarosław Krawiec – dominikanin

 

 

 

3 Niedziela Wielkiego Postu - 28 lutego 2016 r.

JEŚLI SIĘ NIE NAWRÓCĘ, TO ZGINĘ

Przyjmij nasze pokorne przyznanie się do przewinień, które obciążają nasze sumienia, i podźwignij nas w swoim miłosierdziu (kolekta).
Studenci archeologii Uniwersytetu Hebrajskiego w ramach zajęć mogą zapuścić się w głąb tunelu, który powstał w Jerozolimie na osiem wieków przed Chrystusem. Król Ezechiasz doprowadził do wnętrza miasta wodę specjalnie w tym celu wybudowanym kanałem. Tunel połączył źródło Gichon w Dolinie Cedronu we wschodniej części stolicy z Sadzawką Siloe w zachodniej części miasta. Odkryto go w 1880 roku. Największą sensację wzbudziła inskrypcja na ścianach tunelu, potwierdzająca dane biblijne.
Ten właśnie tunel jedną odnogą sięga niemal miejsca, w którym stała dawniej wieża. Właśnie o niej mówi Pan Jezus, wzywając do nawrócenia: „Myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloe i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie” (Ewangelia).
Dzisiejsze pytania są o wiele bardziej drastyczne, zwłaszcza gdy dotykamy tajemnicy cierpienia niezawinionego. Stawia je także urodzony w 1935 roku amerykański rabin Harold Kushner, autor przejmującej pozycji pt. Kiedy złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom. Książka powstała po śmierci jego jedenastoletniego syna, którego nie udało się wyleczyć, i jest owocem refleksji nad ludzkim cierpieniem, zwłaszcza tym niezasłużonym.
Nawet Jezus nie daje odpowiedzi wprost na te pytania. Zapewnia jedynie, że Pan Bóg jest zawsze po stronie człowieka, który cierpi.

ks. Mariusz Rosik

 

 

2 Niedziela Wielkiego Postu - 21 lutego 2016 r.

PRZEMIENIENIE A EUCHARYSTIA

„Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też oczekujemy Zbawiciela, Pana, Jezusa Chrystusa, który przemieni nasze marne ciało i upodobni je do swego chwalebnego ciała” (II czytanie).
Doświadczenie życiowe potwierdza tezę Viktora Frankla, że człowiek musi mieć przed oczyma wielkie idee, konkretne cele, do których zmierza, gdyż inaczej zmarnuje swoje siły i przegra życie. Przekraczanie grzesznej niedoskonałości, niezagubienie się w szczegółach oraz osiągnięcie pełnego i trwałego szczęścia jest możliwe tylko dzięki łasce Bożej.
W dzisiejszej Ewangelii Chrystus przedstawia wizję życiowych perspektyw. Zanim zażąda od uczniów wierności w momencie Jego odrzucenia, męki i śmierci, ukazuje im, kim naprawdę jest. Jest Bogiem, który przyjął ludzką naturę dla naszego zbawienia.
Na progu Wielkiego Postu warto uczyć się doświadczenia tajemnicy Eucharystii jak góry Przemienienia przeżytej przez uczniów. Nie tylko uczestniczyć w przemianie chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa, ale pozwolić Bogu na konsekrację zranionej grzechem ludzkiej natury.
Przemienienie Pana Jezusa nie zakończyło się wniebowstąpieniem czy wniebowzięciem uczniów. Zakończyło się umocnieniem ich wiary i nadziei na drogę do Jerozolimy i przeżycie Paschy. Podobnie każdy z nas powinien wyjść z Eucharystii umocniony słowem Bożym i Ciałem Chrystusa, by odważnie głosić wielkie dzieła Pana. Warto łączyć codzienny trud życia z tajemnicą światła niedzielnej Mszy św., z codzienną modlitwą i uczynkami miłosierdzia, by życie odmieniło się jak twarz Jezusa i Jego szata.

ks. Mariusz Habiniak

 

 

1 Niedziela Wielkiego Postu - 14 lutego 2016 r.

ROZRÓŻNIANIE DOBRA I ZŁA BEZ BOGA

W Środę Popielcową rozpoczęliśmy Wielki Post przygotowujący nas do uroczystości Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Jest to czas wyciszenia, modlitwy, refleksji, postu, wyrzeczeń, jałmużny, praktykowania uczynków miłosiernych względem duszy i ciała, a także odrzucania pokus.
Pokus doświadczamy praktycznie każdego dnia. Dlatego zwracamy szczególną uwagę na kuszenie naszego Zbawiciela odnotowane przez Ewangelistę. Trzeba sobie dokładnie uprzytomnić, że człowiek od początku swojego istnienia wystawiony jest na pokusę „rozróżniania dobra i zła” bez Boga, obok Boga, a nawet wbrew Panu Bogu, zwłaszcza gdy w grę wchodzi to wszystko, co oznacza chleb i „przepych królestw świata”. To nam często przypominał św. Jan Paweł II.
Człowiek zaabsorbowany doczesnymi pożądaniami i troskami jest skłonny nie pamiętać o Bogu i oddać się szatanowi. Tymczasem jest napisane: „Panu Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz” (Ewangelia).
Pokusy przypominają prawdę o naszej grzeszności, słabości i braku silnej woli. Natura ludzka została bowiem skażona przez grzech pierworodny. Pokusy można i należy odrzucać, ale nie da rady ich całkiem wyeliminować. Jednocześnie zmuszają one do niekłamanej pokory wobec Stwórcy.
Jedyny Zbawiciel człowieka i całego świata odrzucił szatańskie pokusy. Odważnie i śmiało szedł drogą cierpienia, krzyża i miłości. To jedyna słuszna droga, zwłaszcza dla wyznawców Chrystusa. Przeżyjmy dobrze Wielki Post. Niech ten czas „właściwy” i „upragniony” przybliży nas do kochającego i miłosiernego Boga.

ks. Jan Augustynowicz

 

 

 

5 Niedziela zwykła - 07 lutego 2016 r.

IZAJASZ, PAWEŁ, PIOTR I JA

Słowo Boże uczy nas dzisiaj, że Pan Bóg nie tyle szuka doskonałych posłańców, ile uzdalnia niedoskonałych, aby zanieśli nieskażone orędzie Jego ludowi.
Izajasz, przerażony chwałą Jahwe i sparaliżowany strachem, jaki zrodziła w nim świadomość własnej niegodności, zrozumiał, że Bóg wybiera do swoich zadań tych, których chce, a nie tych, którym wydaje się, że na to zasługują (I czytanie). Święty Paweł podobnie, czuje się niegodny zadania, do którego przeznaczył go Chrystus. Szczerze wyznał: „Jestem bowiem najmniejszy ze wszystkich apostołów i niegodzien zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży”. Ciążyła mu przeszłość prześladowcy Pana Jezusa. Nie sięgnąłby po godność apostoła. Tymczasem Pan Bóg mówi do ludzi grzesznych przez grzeszników, do słabych przez słabych (II czytanie). Święty Piotr, świadek cudownego połowu ryb, padłszy do nóg Jezusa, poprosił: „Odejdź ode Mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Ewangelia). Każdy z nas również otrzymał od Chrystusa jakieś szczególne życiowe powołanie. Powierzył je nam, chociaż doskonale zna nasze ograniczenia, słabości i grzechy. Nie cofa jednak swego zaproszenia.
Pan Bóg przygotował nam łowisko. Czeka, byśmy zarzucali sieci. Nie szuka lepszych od nas, choć z pewnością by ich łatwo znalazł. Dlatego potrzeba odwagi i zaufania Bogu, oparcia się na Nim. Jeśli Pan powołuje, to również wspiera łaską i pomaga w wypełnieniu powierzonego powołania. Trzeba iść za głosem Tego, który wspaniałomyślnie wznosi się ponad naszą przeszłością. Tym, który rzeczywiście działa, jest zawsze Bóg.

ks. Zbigniew Sobolewski

 

 

 

4 Niedziela zwykła - 31 stycznia 2016 r.

PROROK NIEMILE WIDZIANY

Księża biskupi z zasady nie posyłają księży do pracy duszpasterskiej do ich rodzinnych parafii, gdyż – pomni na słowa Chrystusa, że „żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie” (Łk 4,24) – wiedzą, iż łączyłoby się to z wieloma trudnościami natury psychologicznej. O tych trudnościach mogliby dużo powiedzieć nauczyciele uczący dzieci w swych wiejskich środowiskach.
Święty Łukasz notuje wiele szczegółów z pobytu Pana Jezusa w Jego rodzinnym Nazarecie. Było to miasto, gdzie się wychował. Mówiono o Nim – Jezus z Nazaretu. Nie mógł więc w swej publicznej działalności pominąć tego miejsca. Niestety, miasto to, gdy objawił On swoje Boskie posłannictwo, wyrzuciło Go ze swego terenu. Rodacy wyprowadzili Go na stok góry, na której było zbudowane ich miasto, aby Go strącić. Lecz Jezus się oddalił. Nie potrafimy dziś dokładnie powiedzieć ani o sposobie wyzwolenia się Chrystusa z rąk rozwścieczonych mieszkańców galilejskiego Nazaretu, ani wskazać na dokładne miejsce tego zdarzenia. Pan Bóg z pewnością chce, abyśmy raczej badali przyczyny tak brutalnego wyrzucenia Chrystusa, niż jego okoliczności.
Pan Jezus jest wciąż wyganiany ze świata, który jest Jego własnością. Wyganiany jest z serc i umysłów ludzi przez obce chrześcijaństwu ideologie, które mienią się być najdoskonalszymi dla postępu i dobra ludzkości. Różne są tego przyczyny: brak wiary, uleganie grzesznym namiętnościom, pycha, zazdrość, szukanie życiowej łatwizny i przyjemności. Powrót Pana Jezusa może się dokonać jedynie dzięki naszemu nawróceniu.

ks. Stanisław Jasionek

 

 

 

3 Niedziela zwykła - 24 stycznia 2016 r.

PŁACZ KOŚCIOŁA

Są ludzie, którzy wstydzą się płakać. A dzisiejsze słowo Boże zaczyna się od tego, że cały lud płakał, gdy usłyszał słowa prawa Bożego.
Gdyby płakała jedna osoba, to można by ją posądzić o jakąś nadwrażliwość. Tu wszyscy są tak żywo, emocjonalnie i głęboko poruszeni słowem Bożym, że nawet prorok musi interweniować. Ważna jest jednak również zapisana uwaga, że lud rozumiał czytania. Widzimy więc powiązanie dwóch rzeczy − rozumienia i dotknięcia serca. To samo Pan Jezus robi w dzisiejszej Ewangelii: rozkłada zwój, czyta, a następnie objaśnia jak najprostszymi słowami. W taki sposób Jego Słowo ma moc kruszenia kamieni i zawracania ludzi z ich złych dróg.
Dzisiaj mamy więc ukazane mocne reakcje słuchaczy na słowo Boże: u Proroka Nehemiasza lud płacze ze wzruszenia, że Pan Bóg jest tak dobry i mądry, a w Ewangelii Łukasza „oczy wszystkich w synagodze są w Nim utkwione”, co również świadczy o żywej reakcji. A my dzisiaj i w każdą niedzielę czytamy przecież dokładnie te same słowa, przy których płakał czy wbijał wzrok w Pana Jezusa tamten lud. Te same słowa padają z naszych ambon. Dajmy się i my skruszyć słowu Bożemu, skupmy się na nim, wbijmy wzrok w Pana Jezusa, który w każdą niedzielę do nas mówi.
Dziś zaczyna się także Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny na Filipinach. Módlmy się o to, by przez takie wydarzenia cały Kościół przyjmował Chrystusa Eucharystycznego na wzór słuchaczy Słowa z dzisiejszych czytań: z płonącymi sercami, zrozumieniem, ze wzrokiem utkwionym w serce Pana Jezusa.

ks. Adam Rybicki

 

 

 

2 Niedziela zwykła - 17 stycznia 2016 r.

EWANGELIA PEŁNA SYMBOLI

Woda, wino, Krew – chrzest, Eucharystia, życie.
Ponoć w pewnej włoskiej parafii narzeczeni prosili proboszcza, by mogli zorganizować wesele na placu przed kościołem. Nie stać ich było na wynajem sali. Ślub planowali latem, a wtedy wcale tam nie pada. Dobrotliwy ksiądz zgodził się po chwili namysłu. Podczas wesela jednak zaczął padać deszcz. Goście dyskretnie zaczęli przenosić się do przedsionka świątyni, a gdy zrobiło się tam tłoczno, tańczące pary wirowały już w kościele. Oburzony zakrystian bił na alarm u proboszcza, który spokojnie dowodził, że przecież Pan Jezus też bawił się na weselu. „Owszem – grzmiał zakrystian – ale tam nie było Najświętszego Sakramentu!”. I prawda, że kościół nie jest miejscem do urządzania wesela. Proboszcz natomiast chciał tylko jakoś wyjść naprzeciw potrzebom niezamożnej pary.
Przyczyną podobnego zgorszenia mógł być sam Jezus, który podczas wesela w Kanie wodę zamienił w wino. Jedna „miara” według żydowskiego sposobu liczenia to prawie trzydzieści dwa litry. Sześć stągwi po dwie lub trzy miary to przecież całe morze alkoholu! Jak więc odczytać znaczenie Jezusowego gestu?
Nie wolno zapomnieć, że w czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus zamienia wino w swoją świętą Krew. Należy na opowiadanie Jana ewangelisty spojrzeć tak, jak on sam to zamierzył, czyli w kluczu symbolicznym. Woda symbolizuje chrzest, wino – Eucharystię, a krew to dla Żydów symbol życia. A stąd już prosty wniosek, że sakrament chrztu udzielany w wodzie i sakrament Eucharystii, w którym wino staje się Chrystusową Krwią, zapewnia nam życie wieczne.

ks. Mariusz Rosik

 

 

 

2 Niedziela po Narodzeniu Pańskim - 03 stycznia 2016 r.

SŁOWO DAJĄCE ŻYCIE

Jesteśmy wyznawcami religii opartej na Słowie, które stało się Ciałem. Ale Słowo to nie jest jedynie zapisem utrwalonym na kartach księgi. Ono jest życiodajną światłością, która, przenikając mroki ciemności, daje ludziom prawdziwe życie.
Kiedy czytamy Pismo Święte, poznajemy utrwaloną tam historię. Nie możemy jednak zatrzymywać się jedynie na niej, bo wówczas jesteśmy tylko historykami badającymi przeszłość. Jeśli natomiast otwieramy serca na łaskę Bożą płynącą z zapisanego na kartach Pisma Świętego słowa, to zostajemy przez nią dotknięci. Słowo to przenika naszą doczesność i wskazuje drogę prowadzącą ku Bogu, a nasze życie nabiera innego, bardziej duchowego wymiaru. Święty Jan Ewangelista podkreśla to bardzo dobitnie: „Wszystkim, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi” (Ewangelia). Słowo jest najcenniejszym darem, jaki może otrzymać człowiek. W nim jest Jezus Chrystus, który odtąd staje się dla nas drogą, prawdą i życiem (J 14,6), wkraczając tym samym w naszą osobistą historię.
Początek roku otwiera nas na nowość. Wyznacza ją rozciągający się przed nami horyzont, na którym niczym błyszczące na niebie gwiazdy, jawi się 366 dni. Jednocześnie św. Jan przestrzega nas, abyśmy nie byli takimi ludźmi, którzy Słowa wcielonego, gdy przyszło na świat, nie rozpoznali (Ewangelia).
Otwórzmy zatem u progu nowego roku nasze serca i umysły na dary Ducha Świętego, prosząc Go szczególnie o zdolność do wykorzystania w pełni tych wszystkich łask, jakie płyną przez Słowo Boże, które słyszymy i które widzą nasze oczy.

ks. Mariusz Krawiec – paulista

 

 

 

Święto Świętej Rodziny - 27 grudnia 2015 r.

SEKRET SZCZĘŚLIWEJ RODZINY

Kiedy słyszę słowo „rodzina”, od razu przypomina mi się pewna zabawna piosenka. Jej refren brzmi jeszcze w mojej głowie: „Rodzina, rodzina, rodzina, ach rodzina. Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest, lecz kiedy jej nima samotnyś jak pies”.
Ktoś mógłby w tym miejscu zaprotestować: jak to nie cieszy, kiedy cieszyć powinna i to jeszcze w święto Świętej Rodziny. Też chciałbym, aby cieszyła, ale pomyślmy, czy nasze katolickie rodziny są miejscem radości i szczęścia? Oczywiście, nie wszystkie, ale są. I to nawet pomimo nieporozumień i trudności, których żadnej rodzinie nie brakuje.
Nie brakowało ich również Świętej Rodzinie. O takim nieporozumieniu związanym z zagubieniem się Jezusa wspomina dzisiejsza Ewangelia. Wiemy też, że rodzinie Jezusa nie oszczędzono różnych trudności. A jednak nie mamy wątpliwości co do tego, że Chrystus wychował się w szczęśliwym domu. Nieprzypadkowo na Jego widok jedna z kobiet z podziwem stwierdziła: „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś” (Łk 11,27).
Jaki jest sekret szczęśliwych rodzin? Czy nie właśnie ten, o którym mówi św. Paweł w dzisiejszym drugim czytaniu: „Umiłowani, obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy. Na to zaś wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani, w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni”.

o. Marek Cul – dominikanin

 

 

 

Św. Szczepana - 26 grudnia 2015 r.

WYTRWAŁOŚĆ TO WIELKA SIŁA

Zaraz po sielankowej atmosferze Bożego Narodzenia słowo Boże wprowadza nas w horror okrutnej śmierci św. Szczepana. Chodzi tu o realizm wiary: jest ona dawaniem świadectwa i przyjęciem cierpienia za to świadectwo.
Od samego początku widzimy więc, że – jak śpiewany w kolędzie − „tyle tysięcy lat wyglądany” Mesjasz nie zostaje przyjęty przez tych, do których przychodzi. Skoro tak, to również Jego uczniowie muszą zdawać sobie sprawę z tego, że nie będą zawsze mile widziani ze swoim świadectwem. Nie to jest jednak ważne: dzisiejsza Ewangelia jest wezwaniem do dawania świadectwa mimo wszystko. Będą nas „wydawać sądom”, a może nawet się zdarzyć, że własny brat czy ojciec wyda nas na śmierć – a śmierć można przecież zadać na wiele sposobów: ironią, wykluczeniem, odrzuceniem itd.
Dzisiejsze słowo Boże przygotowuje nas na różne cierpienia, nasi bracia w wierze na innych kontynentach naprawdę są więzieni, torturowani, paleni, rozstrzeliwani i mają podrzynane gardła. Kiedy patrzymy na to wszystko, w krzyku wewnętrznego sprzeciwu stawiamy pytanie: „Za co?”. Za wytrwałość przy Jezusie: „[...] z powodu mojego imienia” – mówi dzisiaj o tym Pan. Nie możemy jednak poddać się i ugiąć, ponieważ od tego zależy coś więcej niż nasz prestiż, honor czy jakakolwiek ludzka wartość. Jezus mówi, że od wytrwałości do końca zależy nasze wieczne zbawienie. Szczepan nie tylko był gorliwy – to widać w dzisiejszej Ewangelii bardzo wyraźnie. Ale jeszcze ważniejsze jest to, że był wytrwały. Wytrwałość to wielka, nadprzyrodzona siła chrześcijan. Nasza siła.

ks. Adam Rybicki

 

 

 

Boże Narodzenie 2015 r.

NOC SPEŁNIONYCH MARZEŃ

„Głupio jest nie mieć nadziei. A poza tym to pewnie grzech. Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. Bądź więc nieustraszony i ufny” – zachęcał niegdyś Ernest Hemingway w książce Stary człowiek i morze.
Skończył się Adwent – czas oczekiwania. Każde oczekiwanie łączy się z nadzieją. A każda nadzieja jest wyrazem marzeń, które kołaczą się w ludzkich sercach. Dzisiejsza noc to noc spełnionych marzeń. Pan Jezus jako Nowonarodzony jest wśród nas obecny. Potężnie rozbrzmiewają słowa anielskiego posłańca: „Dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan”. Tym samym Bóg obdarza nas nową nadzieją. W tę świętą noc przychodzimy, aby oddać pokłon Bogu, który stał się jednym z nas. W tę świętą noc przychodzimy, aby oddać pokłon Bogu, który rodzi się jako bezbronne Dziecko. Przychodzimy, aby powitać Nowonarodzonego Jezusa. Ta sama scena powtarza się w Kościele od dwóch tysięcy lat. Ludzie przychodzą do kościołów pomimo nocy, aby powitać Pana Jezusa.
Nasze przyjście do świątyni nawiązuje do wydarzenia historycznego. Tamtej nocy również przychodzono, aby oddać cześć Nowonarodzonemu. Najpierw aniołowie, zwiastując pokój ludziom dobrej woli. Później pasterze, zobaczywszy łunę, przybyli, aby oddać cześć Jezusowi. Wreszcie Mędrcy ze Wschodu, prowadzeni betlejemską gwiazdą. Wszyscy przybywali do betlejemskiej groty ożywiani nadzieją. Podświadomie wyczuwamy, że to bezbronne i kruche – jak opłatek w naszych rękach – Dziecko jest znakiem miłości Boga do człowieka, jest znakiem zbawienia i niezawodnej nadziei.

ks. Mariusz Rosik

 

 

4 Niedziela Adwentu - 20 grudnia 2015 r.

SŁUCHANIE I ZASŁUCHANIE

Dziś już ostatnia niedziela Adwentu, a teksty liturgiczne kierują nasze oczy na Maryję. Jej imię powraca echem, gdy słyszymy zapowiedź proroka, że Mesjasz narodzi się w Betlejem. O Jej spotkaniu z Elżbietą mówi Ewangelista: Maryja zaniosła krewnej Jezusa. Matka i Syn są nierozłączni: gdzie Syn, tam i Jego Matka; tam gdzie Matka, tam Syn – oboje zanurzeni w tym, czego pragnie Pan Bóg.
Betlejem przez wieki jest światu nieznane i ukryte w górzystej Judei. Podobnie Maryja – ukryta w zwyczajności, nieznana i prosta Dziewczyna. Wybrana przez Boga idzie z pośpiechem, niosąc pod sercem Zbawiciela, aby służyć, bo taką rozeznaje wolę Pana Boga. Uczy się od Niego pokory i zawierzenia bez reszty. Elżbieta, wrażliwa na głos Ducha Świętego, rozpoznaje ukryte działanie Boga w zwykłej sytuacji codziennego życia. Pod wpływem Ducha nazywa Maryję „błogosławioną między niewiastami” oraz nadaje jej tytuł Matki Pana.
Te biblijne obrazy zachęcają nas, abyśmy wzrastali w pokorze, nie szukali rozgłosu, lecz wybierali to, co ukryte. Maryja staje się znakiem pokory Boga, który nie przyszedł po to, aby mu służono, lecz aby służyć. Elżbieta przemawia pod natchnieniem Ducha Świętego, a Jej słowa pełne Bożej prawdy przez wieki powtarza Kościół.
Warto sobie postawić parę pytań. Co robię, aby wybierać drogi pokory, służby? Jak dbam o otwarcie serca na natchnienia Ducha Świętego? Jak dbam o wypowiadane słowa? Niech ta niedzielna Msza św. będzie czasem zasłuchania w głos Pana Boga, bo „kto nie słucha Boga, ten nie ma światu nic do powiedzenia” (Hans von Urs Balthasar).

Anastazja Seul

 

3 Niedziela Adwentu - 13 grudnia 2015 r.

 PRZYLGNIĘCIE RODZI RADOŚĆ

Dziś przypada połowa naszego adwentowego oczekiwania, dlatego ta niedziela ma charakter szczególny. Jej wyjątkowość podkreśla jaśniejszy – radośniejszy kolor szat liturgicznych oraz dzisiejsze czytania. W ten sposób Matka Kościół wzywa: Gaudete! Radujcie się! I wskazuje Jezusa, który pragnie naszej radości.
Dziś prorok Sofoniasz zachęca: „Ciesz się i wesel z całego serca” (I czytanie), i podobnie wzywa św. Paweł: „Radujcie się zawsze w Panu” (II czytanie). Apostoł Narodów sam doświadczył bezprawia rzymskich urzędników, którzy skazali go na chłostę i uwięzienie. On jednak, podobnie jak Jan Chrzciciel, wpatrywał się w Jezusa, Mesjasza, a nie w siebie. Nie zatrzymywał się na swoich brakach i niedostatkach. To przylgnięcie serca do Jezusa było powodem radości i Apostoła Narodów, i proroka znad Jordanu. Jan Chrzciciel wskazywał wszystkim, co mają czynić, i dawał wiele napomnień tym, którzy przyjmowali chrzest nawrócenia. Dobrze wiedział, że to nawrócenie serca, a więc skupienie na Bogu, a nie na sobie, jest źródłem prawdziwej radości.
Pomyślę o moich radościach na co dzień… Czym się cieszę? Rodziną? Przyjaciółmi? Powodzeniem w pracy? A jak często doświadczam, że to Pan Bóg jest źródłem mojej radości? Prośmy w tej Mszy św., abyśmy umieli od Boga przyjmować dar radości także wtedy, gdy przychodzi kryzys w naszych relacjach, gdy doświadczamy kłopotów w pracy, cierpienia, choroby. Obyśmy umieli każdą trudną sytuację traktować jako wezwanie do pełniejszego przylgnięcia serca do Jezusa – w wierze, że On jest źródłem radości, która nie przeminie.

Anastazja Seul

 

 

2 Niedziela Adwentu - 06 grudnia 2015 r.

PODKOPY, DZIURY, MASKOWANIE

Od starożytności wiele pracy kosztuje utrzymanie dróg, aby pewnie wiodły do celu. Naszym celem jest wieczna przyjaźń z Bogiem, aniołami i ludźmi, o czym przypomina każdy Adwent.
Jan Chrzciciel woła: drogi, po których Pan Bóg przychodzi do nas, wymagają remontu! One wymagają też naszego wysiłku współpracy z łaską. Wymagają bystrości spojrzenia, gdyż nocami grasują na nich bandy złych duchów. Czynią oni podkopy, wyrywają dziury i je maskują. Ich podkopy, dziury i maskowanie to nasze grzechy języka. Pierwszy – kłamstwo czyni największe spustoszenie, gdyż diabeł to ojciec kłamstwa (J 8,44).
My jednak wciąż kolaborujmy z Kłamcą, nie podejmujemy nawrócenia, bo łatwiej obmawiać, plotkować, rzucać oszczerstwa, wybierać „półprawdy” (jeśli jedna połowa jest prawdą, to czym jest ta druga?). Pozwalamy, aby diabeł zakładał nam kajdanki, gdy używamy złośliwej ironii, wypowiadamy słowa buntu, obelgi, zawiści, słowa pełne gniewu, zazdrości, pretensji... Wybierając grzechy języka, nie prostujemy dróg, którymi Pan Bóg pragnie dotrzeć do naszych serc, lecz je niszczymy.
Dlatego warto pamiętać o radach poety: „Niech ani jedno słowo nie będzie złe. Niech ani jedno słowo nie czai się do skoku. Niech ani jedno słowo nie nienawidzi. Niech nie krzywdzi. Niech nie zabija”. Pisząc dalej o słowie, które wypowiadamy, autor dodaje: „Niech wybacza. Niech leczy. Niech łagodzi. Niech zamyka człowiecze rany jak skrzydła ołtarza” (R. Brandstaetter).
Warto więc podjąć trud, aby nasze słowa oświetlały blaskiem prawdy każdą naszą drogę, aby były znakiem naszego nawracania się.

Anastazja Seul

 

 

1 Niedziela Adwentu - 29 listopada 2015 r.

KIERUNEK – DOM OJCA

Święty Jan Paweł II, rozważając znaczenie słowa „czuwam!” w apelu jasnogórskim, skierował do nas wezwanie: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali” (18.06.1983). Powtórzył je na Westerplatte (12.06.1987) i w Gorzowie Wielkopolskim (2.06.1997). Wiedział, że potrzebujemy busoli, by obrać właściwy kurs: Królestwo Boże.
Rozpoczynamy Adwent. Czas łaski. Dar od Pana Boga, abyśmy wymagali od siebie i tak wzrastali w dojrzałości wiary. Pan, słowami Ewangelii, wzywa nas do czuwania, które jest – jak mówi św. Jan Paweł II – „odpowiedzią na miłość”. Ta odpowiedź to troska o prawe sumienie, które jak busola wskazuje właściwy kierunek życia: Dom Ojca. „Czuwam” – według papieża Polaka – „To znaczy, że staram się być człowiekiem sumienia. Że tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawiać, przezwyciężając je w sobie”. Celem naszej adwentowej pracy nad sobą nie jest jednak samodoskonalenie, udowadnianie sobie (a może i innym), że jesteśmy „lepsi” np. od tych, którzy nie chodzą na roraty, są leniwi, kradną, no i w ogóle żyją niemoralnie.
Gdy szukamy okazji, aby „być ponad innymi”, zamiast „być dla innych”, gubimy właściwy kierunek, wskazany przez naszą busolę. Święty Jan Paweł II naucza: „Czuwam – to dostrzegam bliźniego. Nie zamykam się w sobie, w ciasnym podwórku własnych interesów czy własnych osądów”. Adwent to szansa, aby sprawdzić, czy trzymam właściwy kurs: miłość Boga i bliźniego, abym mógł stanąć przed Synem Człowieczym.

Anastazja Seul

 

 

Chrystusa Króla Wszechświata - 22 listopada 2015 r.

KRÓLOWANIE W NAS

W wyglądzie Chrystusa Króla wszystko jest tak różne od majestatu królewskości i przepychu dworskości, że Piłat musiał zadać pytanie: „Czy Ty jesteś Królem?”, a potem przypomnieć, kto tak naprawdę wisi na krzyżu, umieszczając napis: „To jest król żydowski”.
Widzimy Króla ubiczowanego, poranionego, ukrzyżowanego, wyszydzonego przez wszystkich. Dlaczego my, chrześcijanie, mamy takiego właśnie Króla? Przecież łatwiej byłoby nam przyjąć i zaakceptować dostojną postać znaną z filmów czy obrazów Matejki.
„Królestwo moje nie jest z tego świata” (Ewangelia). Rzeczywiście tak jest. Ile znamy potężnych królestw z historii? Potęgę Egiptu i Asyrii, wielkość Aleksandra Macedońskiego i Oktawiana Augusta, monarchię Karola Wielkiego i Napoleona. A co z tego przetrwało do tej pory? Każde ziemskie królestwo przemija, każda ziemska potęga upada, a „Jego królestwo nie ulegnie zagładzie” (I czytanie). Jezus przychodzi, aby królować, ale nie nad nami, jak władcy narodów, lecz królować w nas.
Chrystus zwyciężył śmierć i żyje. Odtąd jako Synowi Człowieczemu powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę. Jego królewska moc objawiła się w tym, że przez Niego jesteśmy pojednani z Bogiem i uwolnieni spod władzy ciemności, która często jest udziałem władców tego świata. Dzięki naszemu Królowi już tu na ziemi jesteśmy królestwem i kapłanami poświęconymi Bogu (II czytanie). Na końcu czasów przeniesie nas do swego odwiecznego Królestwa.
Czy jesteśmy w stanie uwierzyć w takiego Króla i Mu służyć? Musimy pamiętać, że On przyjdzie na końcu świata i dokona sądu nad każdym z nas.

ks. Mariusz Szmajdziński

 

33 Niedziela zwykła - 15 listopada 2015 r.

TO JEST NIEUCHRONNE

Właściciel drzewa figowego świetnie rozpoznaje jego godzinę. Kiedy nadchodzi czas, aby zerwać z niego owoce, zrywa je. Podobnie i Bóg zna godzinę człowieka sprawiedliwego i wówczas zabiera go z tego świata.
Tak żydowski mędrzec, rabbi Akiba, tłumaczył obraz dojrzewającego drzewa figowego. W Ewangeliach obraz ten rozumiany jako symbol ostatniej godziny świata. Choć powtórne przyjście Pana dokona się w czasie dla nas nieznanym, to w słowach Pana Jezusa odnajdujemy zachętę, aby uczyć się rozpoznawania znaków, które mogą je zapowiadać. Wsłuchując się w naukę Chrystusa, Kościół od samego początku naucza o nieuchronności przyjścia Pana i sądu nad światem.
Zwykle boimy się wszelkich kontroli i rozliczeń. Wystarczy przypomnieć, ile nerwów kosztowały nas zdawane w szkole egzaminy albo trudne rozmowy z szefem na temat realizacji naszych zadań służbowych. A co dopiero, kiedy pomyślimy o tym najważniejszym i najpoważniejszym sądzie Bożym! Święty Tomasz z Akwinu tłumaczył, że człowiek jest zarówno indywidualną osobą, jak i częścią całego rodzaju ludzkiego. Stąd powinien odbyć się nad nim dwojaki sąd. Pierwszy, osobisty, kiedy zostanie skonfrontowany ze swoim życiem oraz dobrymi i złymi uczynkami. Drugi sąd nad człowiekiem jako częścią całej wspólnoty ludzkiej. On będzie dopełnieniem historii zbawienia.
Słowo Boże nie bagatelizuje prawdy wiary o sądzie Bożym. Wsłuchujmy się w nie, mając wzrok utkwiony w obrazie miłosiernego Ojca. Tego, który z miłości stworzył świat i z miłości go odkupił przez krew Jezusa przelaną za nas na krzyżu.

o. Jarosław Krawiec – dominikanin

 

32 Niedziela zwykła - 08 listopada 2015 r.

JAK WZRUSZYĆ PANA JEZUSA?

W Kościele rzadko mówi się o wdowach. Chociaż stanowią pokaźną grupę wiernych, pozostają jakby w cieniu innych. Mówi się o dzieciach, młodzieży, rodzinach… Dziś liturgia słowa wydobywa je z zapomnienia. Co więcej: stawia je za wzór.
Uboga wdowa z Sarepty przyjęła pod swój dach proroka Eliasza. Podzieliła się z nim tym „niewiele”, co posiadała. Uwierzyła Bożej obietnicy i dzięki temu przetrwała głód. Wiara ocaliła ją i jej ukochanego syna (I czytanie).
Pobożna wdowa wrzuciła do skarbony świątynnej „całe swe utrzymanie”. Ten gest wzruszył Jezusa. Pan docenił szczerość jej daru, chociaż były to zaledwie dwa drobne pieniążki (Ewangelia). Dla innych było to tyle co nic, dla niej zaś wszystko, czym dysponowała.
Chrystus patrzy nie tyle na to, co Mu ofiarowujemy, ile w nasze serce. Miłość nadaje wartość wszelkim darom. Tylko ona sprawia radość. Wzorem obdarowywania jest dla nas Chrystus, który dał mam samego siebie. Autor Listu do Hebrajczyków ukazuje Go jako Arcykapłana i zarazem ofiarę (II czytanie). Chrystus oddał nam wszystko, co posiadał – Siebie.
Dziś nie ma już skarbony na dziedzińcu świątynnym w Jerozolimie. Skarbon, w które możemy wrzucić grosz miłości, jest jednak wiele. Kościół prowadzi niezliczone dzieła charytatywne, opiekuńcze i wychowawcze. Pieniądze także przydadzą się na misjach w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej. Tak wielu w Kościele wyciąga ręce, prosząc, by w imię miłości wspomóc różne dzieła. Potrzeba, abyśmy chętnie dzielili się z potrzebującymi. Prawa intencja nadaje wartość naszej ofierze. A dobro okazane wraca do nas.

ks. Zbigniew Sobolewski

 

Uroczystość Wszystkich Świętych - 01 listopada 2015 r.

CIESZCIE SIĘ I RADUJCIE!

Kto jest najszczęśliwszy na świecie?
Gdybyśmy znaleźli się na przesyconym słońcem ateńskim rynku niemal 25 wieków wstecz, gdzieś́ pomiędzy monumentalnymi świątyniami starożytnych bogów a tchnącymi klasycznym pięknem rzeźbami Fidiasza, moglibyśmy spotkać Arystotelesa nauczającego o szczęściu. Wyjaśniał swym słuchaczom, że jest to stały stan zadowolenia z życia i że szczęściem jest już samo dążenie do celu, a nie tylko jego osiągnięcie. Porównywał szczęście do zdobywania góry. Cała radość płynie nie tyle ze zdobycia szczytu, ile z samej wędrówki, z każdego kroku, który przybliża nas do celu.
Dążenie do szczęścia stale towarzyszy człowiekowi. Bohater Homera, Odyseusz, z wytrwałością̨ podróżuje do swej Itaki, gdyż tylko tam może być szczęśliwy. Starożytny mit o Graalu głosi, iż ten, kto wyruszy w drogę poszukiwania kielicha Ostatniej Wieczerzy i odnajdzie go, odnajdzie szczęście. Według Platona, szczęśliwi mogli być tylko bogowie. O szczęściu również uczy nas dzisiaj Chrystus. Moglibyśmy parafrazować błogosławieństwa, mówiąc: „Szczęśliwi ubodzy, cisi, wprowadzający pokój”. Kto jest najszczęśliwszy na świecie? Odpowiedź może być tylko jedna: wszyscy święci! Dla nich szczęście przybiera twarz Chrystusa. Głęboka i pełna zażyłości relacja z Nim, intymna więź z Jezusem, prawdziwa przyjaźń – jest źródłem szczęścia. Można czuć się szczęśliwym pomimo zewnętrznych trudności. Błogosławieństwa wyznaczają drogę do szczęścia. Innymi słowy – drogę do świętości.

ks. Mariusz Rosik

 

 

 

30 Niedziela zwykła - 25 października 2015 r.

ISTNIEJE ŚWIATŁO, KTÓRE NIGDY NIE GAŚNIE

Wchodzimy do sklepu i kupujemy to, co jest nam potrzebne. Płacąc, zauważamy jednak, że za dużo jest tego, co wydaje się nam konieczne. Tak naprawdę potrzeby człowieka są dużo mniejsze. Potrzebujemy światła rozeznania.
Światło daje nam radość, rozświetla drogę, zapewnia poczucie bezpieczeństwa. Ono jest też potrzebne w naszym życiu wewnętrznym, ponieważ codziennie musimy podejmować decyzje i wybierać to, co dla nas dobre. Kierujemy się rozumem, lecz potrzebne jest nam także światło wiary!
Nieustannie natrafiamy na wydarzenia, ludzi, zjawiska, których nie rozumiemy. Wtedy pomaga nam nasza wiara. Możemy wołać do Jezusa, tak jak Bartymeusz z dzisiejszej Ewangelii: „Synu Dawida, ulituj się nade mną!”. I prosić: „Rabbuni, żebym przejrzał” (Mk 10,51). Pan Jezus otwiera duchowe oczy naszego serca i rozświetla niezrozumiałą dla nas sytuację.
Często cierpienie, ból, powoduje, że zamykamy się w smutku, który jest ciemnością. Wydaje się nam, że tak będzie zawsze. Jezus, który przeszedł od śmierci do życia, przypomina nam o tym, że nie zawsze tak będzie. Nasze trudności, cierpienia, mają swój początek i koniec. To jest orędzie Zmartwychwstałego Jezusa! „Ci, którzy we łzach sieją, żąć będą w radości” (Ps 126,5).
Gdy w naszym życiu stajemy się uczniami Jezusa, On nie proponuje nam „lekkiego i przyjemnego” życia. Chrystus prowadzi nas przez życie podobne do tego, które On przeżył. Radość, smutek, łzy. Jest to droga wąska, lecz rozświetlona Światłem Jezusa, które nigdy nie gaśnie.

o. Tomasz Słowiński – dominikanin

 

 

 

29 Niedziela zwykła - 18 października 2015 r.

CZY SZLACHETNOŚĆ WYSTARCZY?

„Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego” (Ewangelia).
Czasem wydaje się nam, że o tym, kim jesteśmy, świadczy to, ile mamy. Powiększając swój majątek, udowadniamy, że jesteśmy dobrymi gospodarzami, przedsiębiorczymi biznesmenami, oszczędnymi emerytami. Gdy grono znajomych na Facebooku i lista numerów w telefonie liczy się w setkach, jesteśmy dumni. Możemy też chlubić się przed dziećmi, ile to maratonów tatuś przebiegł. Będą i herosi ducha, niedoścignięci, gdy chodzi o prawość obyczajów i pobożne życie. Płomienni kaznodzieje, przyciągający tłumy.
Ewangelia opisuje spotkanie Jezusa z człowiekiem, który pełen dobrej woli pragnie życia wiecznego, czyli świętości. Trudno odmówić mu szlachetności w postępowaniu, choć jak się okazuje, jest niegotowy do podjęcia radykalnej decyzji pójścia za Jezusem. Być może, pytając Mistrza z Nazaretu o wymagania, jakie stawia On swoim naśladowcom, liczył na to, że uda mu się po raz kolejny wykazać jakimś heroicznym czynem. Chrystus tymczasem burzy jego sposób myślenia. Masz stracić, by zyskać. Życia wiecznego nie zdobywają ci, którzy liczą na własne siły, budują na sobie, ale ubodzy duchem i pokorni sercem. Obywatelami królestwa Bożego są ludzie prawdziwie wolni.
Taką drogą szedł św. Jan Paweł II. Z każdym rokiem życia tracił ludzkie siły, wzrastając w Bożej mocy. W ostatnich swych dniach nie mógł już wypowiedzieć ani jednego słowa. Ten, który był wyśmienitym mówcą i nauczycielem narodów. Stracił to, czym służył światu, po to, by zdobyć świat milczącą postawą pokory wobec wielkości Boga.

o. Jarosław Krawiec – dominikanin

 

 

28 Niedziela zwykła - 11 października 2015 r.

CZY SZLACHETNOŚĆ WYSTARCZY?

„Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego” (Ewangelia).
Czasem wydaje się nam, że o tym, kim jesteśmy, świadczy to, ile mamy. Powiększając swój majątek, udowadniamy, że jesteśmy dobrymi gospodarzami, przedsiębiorczymi biznesmenami, oszczędnymi emerytami. Gdy grono znajomych na Facebooku i lista numerów w telefonie liczy się w setkach, jesteśmy dumni. Możemy też chlubić się przed dziećmi, ile to maratonów tatuś przebiegł. Będą i herosi ducha, niedoścignięci, gdy chodzi o prawość obyczajów i pobożne życie. Płomienni kaznodzieje, przyciągający tłumy.
Ewangelia opisuje spotkanie Jezusa z człowiekiem, który pełen dobrej woli pragnie życia wiecznego, czyli świętości. Trudno odmówić mu szlachetności w postępowaniu, choć jak się okazuje, jest niegotowy do podjęcia radykalnej decyzji pójścia za Jezusem. Być może, pytając Mistrza z Nazaretu o wymagania, jakie stawia On swoim naśladowcom, liczył na to, że uda mu się po raz kolejny wykazać jakimś heroicznym czynem. Chrystus tymczasem burzy jego sposób myślenia. Masz stracić, by zyskać. Życia wiecznego nie zdobywają ci, którzy liczą na własne siły, budują na sobie, ale ubodzy duchem i pokorni sercem. Obywatelami królestwa Bożego są ludzie prawdziwie wolni.
Taką drogą szedł św. Jan Paweł II. Z każdym rokiem życia tracił ludzkie siły, wzrastając w Bożej mocy. W ostatnich swych dniach nie mógł już wypowiedzieć ani jednego słowa. Ten, który był wyśmienitym mówcą i nauczycielem narodów. Stracił to, czym służył światu, po to, by zdobyć świat milczącą postawą pokory wobec wielkości Boga.

o. Jarosław Krawiec – dominikanin

 

27 Niedziela zwykła - 04 października 2015 r.

POTĘGA MAŁŻEŃSTWA

Wiele zła zagraża małżeństwu, próbując je ośmieszyć, rozbić lub zdeformować. Oddalenie żony, opuszczenie męża, separacja na próbę, pozew rozwodowy, sprawa o podział majątku – już dziś mało kto pyta się, czy to wolno. A słowa Chrystusa są jednoznaczne: „Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela”.
Pytanie faryzeuszów: Czy wolno mężowi oddalić żonę?, nie było bezpodstawne. W czasach Pana Jezusa istniały różne szkoły interpretacji Prawa Mojżeszowego, zajmujące się także kwestią „oddalenia żony” (Pwt 24,1). Przykładowo, rabin Hillel uważał, że wystarczającym do tego powodem jest fakt, że żona przestanie się podobać swemu mężowi albo… przypali zupę. Jeżeli to wywołuje uśmiech na naszej twarzy lub – przeciwnie – oburzenie, to pomyślmy o dzisiejszych przyczynach „listów rozwodowych”.
Pan Jezus zwraca uwagę na błędne myślenie faryzeuszy, wynikające z „zatwardziałości ich serc”. Taką postawę piętnował już prorok Jeremiasz, który mówił, że „zatwardziałość serca” doprowadziła Izraelitów do wiarołomstwa względem Boga (por. Jr 9,13). Stali się oni przez to jak niewierna żona, którą mąż miał obowiązek oddalić. Pan Bóg jednak przez miłosierną miłość okazywał swą łaskę, wybaczał i trwał w przymierzu.
Zgodnie z zamysłem Stwórcy, małżeństwo miało być obrazem jednoczącej miłości, której źródło jest w Bogu. „Kość z moich kości” (I czytanie) pokazuje, że „z jednego są wszyscy” (II czytanie), a „ciało z mego ciała” jest ziemskim odbiciem jedności „Boga z Boga” (Wyznanie wiary). Taka jest potęga małżeństwa, na którą żaden trybunał ludzki nie ma prawa podnosić ręki.

ks. Mariusz Szmajdziński

 

 

26 Niedziela zwykła - 27 września 2015 r.

NIE BĄDŹ KUSICIELEM!

„Zgorszenie jest postawą lub zachowaniem, które prowadzi drugiego człowieka do popełnienia zła. Ten, kto dopuszcza się zgorszenia, staje się kusicielem swego bliźniego. (KKK nr 2284).
Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii przestrzega przed zgorszeniem. Może ono dotyczyć wiary i obyczajów. Ludzi słabej wiary nietrudno doprowadzić do upadku. Przypuszczalnie największym zgorszeniem dawanym przez chrześcijan jest brak jedności między wyznawcami Jezusa. Ponadto, jeśli ktoś przyjmuje często Eucharystię, a w życiu postępuje jak poganin, to także oddala innych od Boga.
Niektórzy demoralizują dzieci i młodzież. Inspirują do kradzieży, pijaństwa, nieuczciwości czy niemoralności. Na niwie społecznej zgorszeniem są oszustwa podatkowe i ubezpieczeniowe, wywieranie presji psychicznej i fizycznej, łamanie praw człowieka i nieprzestrzeganie kodeksu pracy.
Święty Jakub Apostoł przestrzega możnych, aby ich majętności nie powodowały odejścia od wiary (II czytanie). Zbytnie zaufanie pokładane w dobrach doczesnych może przyczynić się do zagubienia w życiu duchowym. Może też wywołać zgorszenie u innych. Słowa Apostoła traktujące o niegodziwych bogaczach prowadzą do refleksji nad współczesnymi formami niesprawiedliwości społecznej. Na pierwszym miejscu tymi na płaszczyźnie pracy. Krzyk niegodziwie opłacanych i krzywdząco traktowanych pracowników wznosi się z ziemi do Nieba. Bierność, przymykanie oczu na zło budzi zgorszenie.
Obowiązkiem chrześcijan jest ochrona innych przed zgorszeniem, umacnianie ich wiary i modelowanie życia moralnego stosownie do Dekalogu.

ks. Jan Augustynowicz

 

 

 

25 Niedziela zwykła - 20 września 2015 r.

TAJEMNICA UKRYTA W SŁUŻENIU

Ludzkie relacje często opierają się na rywalizacji. Chcemy być od innych lepsi, bogatsi, silniejsi. Taka postawa jest jednak daleka od ducha ewangelicznego.
Pan Jezus w swoim nauczaniu odwraca logikę, jaka płynie z myślenia jedynie w kategoriach ludzkich. Wychodząc od sporu o pierwszeństwo, jaki pojawił się pomiędzy uczniami, ustanawia zasadę: «Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich».
Ktoś, kto poświęca się wychowaniu dzieci, może w zamian otrzymać ich uśmiech i miłość, ale już dużo trudniej przychodzi mu zrobić tzw. karierę. Pomyślmy o rodzinach wielodzietnych. Tylko nieliczne są zamożne. Wychowanie dzieci pociąga za sobą ciągłe wydatki finansowe i rezygnację z czasu „tylko dla siebie”. Nie oznacza to jednak, że rodziny te są nieszczęśliwe. Jest wręcz przeciwnie. Choć żyją skromniej, w ich domach nie ma samotności, a postawy egoistyczne ustępują miejsca relacjom międzyosobowym.
Papież Franciszek w tegorocznym orędziu na 49. Dzień Środków Społecznego Przekazu podkreśla rolę rodziny jako miejsca spotkania w duchu bezinteresownej miłości, gdzie człowiek uczy się budować relacje oparte na poczuciu bliskości i dialogu. Postawa taka jest daleka od modelu zmierzającego do dominacji fizycznej bądź emocjonalnej nad drugim człowiekiem. Papież zachęca do aktywnego uczenia się dialogu bazującego na dzieleniu się sobą i naturalnym dla człowieka opowiadaniu o własnych przeżyciach, a nie tylko wytwarzania i konsumowania informacji, które mają niewiele wspólnego z kształtowaniem relacji.

ks. Mariusz Krawiec – paulista

 

 

24 Niedziela zwykła - 13 sierpnia 2015 r.

 PYTANIA O WIARĘ

Jezus i Piotr mają radykalnie różną koncepcję wiary.
Chrystus mówi o niej jako o drodze do królestwa niebieskiego. Nie ukrywa, że jest zaproszeniem do podjęcia trudów, wyzwań i nawet cierpień. Rysuje przed swoimi uczniami kontury krzyża (Ewangelia). Mówi o tym jasno. W ten sposób oczyszcza motywację pójścia za Nim.
Piotr z radością wyznaje: „Ty jesteś Mesjaszem”, ale chyba nie do końca rozumie Jezusa. Dostrzega w Nim szansę na zdobycie upragnionego szczęścia. Mówi „tak” Chrystusowi, a „nie” Jego krzyżowi. Akceptuje Go jako przywódcę i pewnie liczy na to, że za służbę i wierność otrzyma uznanie, władzę i bogactwo. Podobnie myśleli i inni uczniowie.
Chrystus rozwiewa naiwne „sny o potędze” Piotra. Jest to zresztą zgodne z całą logiką Biblii, gdzie Bóg – jak zaświadcza Izajasz (I czytanie), próbuje wiarę człowieka w ogniu cierpienia, prześladowań i niedostatków. Wiara Izajasza wykracza poza doczesność. Jest naznaczona nadzieją wieczną. Prorok Izajasz wie, „że wstydu nie zazna”. Powierza się ufnie Bogu jako Zbawcy.
Burzliwy dialog Jezusa z Piotrem rodzi pytanie o to, do czego chcemy wykorzystać wiarę. Czym jest dla nas w swej istocie? Polisą ubezpieczeniową na wszelki wypadek? Środkiem przeciwbólowym na przykre sytuacje? Czy też idziemy za Jezusem, oczekując czegoś więcej niż dobrobyt i zadowolenie?
Trzeba zatem zweryfikować swoją wizję wiary. Sam fakt wiary nie wystarcza. Musi mieć ona kształt krzyża i kształt miłości do innych (II czytanie). Nie każda wiara zasługuje na pochwałę: „[...] przecież także i złe duchy wierzą i drżą”.

ks. Zbigniew Sobolewski

 

 

23 Niedziela zwykła - 06 września 2015 r.

NAJPIERW UCHO, POTEM JĘZYK

„W każdym z nas jest sekretna izdebka, którą musi otworzyć sam Bóg i do której żaden guru nie ma dostępu” (Rabindranath Tagore). Najpierw jednak potrzebne jest słuchanie, a potem odpowiedź na Jezusowe: Otwórz się!
Trzeba otworzyć nie tylko oczy w głowie, ale także „oczy serca”. Pan Bóg ciągle nam w tym pomaga. Celowo dał nam dwoje uszu i jedne usta. Słuchanie bowiem uczy prawdziwego mówienia do drugiego.
Dziś słyszymy fragment Ewangelii opisujący cud niezwykle symboliczny. Pan Jezus spotkał człowieka, który nie mógł otworzyć się do końca na świat, bo był głuchoniemy. Głuchota w języku biblijnym oznaczała osobę przygniecioną i nieszczęśliwą. Bohater z Ewangelii to jednak szczęściarz, którego dotknął sam Chrystus. Jezus używa gestów, żeby człowiek zrozumiał, co się dzieje, zanim jeszcze usłyszy słowo. On najpierw dotyka serca człowieka. Potem uzdrawia słuch, następnie mowę, jakby chciał powiedzieć – najpierw ucho, potem język. Zacznij od słuchania twojego Boga w głębinach duszy.
Aby nie pozostać współczesnym głuchoniemym, potrzebny jest nam dotyk Jezusa i Jego słowo: Effatha! Otwórz się na Boga i człowieka, na świat. Wyjdź z bierności, ospałości, izolacji, z nurtu grzechów. Warto siebie zapytać, czy nie jestem często głuchoniemy, choć fizycznie mam się dobrze?
Święta Urszula Ledóchowska napisała: „Jezu, czy we mnie nie panuje ów duch niemy, który mi odbiera mowę, gdy mam obcować z Tobą? Daj mi łaskę, bym umiała przemawiać do Ciebie”.

s. Małgorzata Serafinko – urszulanka szara

 

 

22 Niedziela zwykła - 30 sierpnia 2015 r.

TO DOPIERO SZTUKA!

Ile razy słyszeliśmy w mediach albo bezpośrednio od ludzi, że Dekalog to przeżytek i „ciemnogród”. Absolutnie nieprzystający do dzisiejszych czasów, do współczesności.
Byli też i tacy, którzy próbowali owe przykazania poprawiać, modyfikować i co? Nie wyszło, nie udało się. Nikt nie wymyślił lepszego sposobu, aby całą mądrość życiową zawrzeć w dziesięciu słowach!!! To dopiero sztuka i umiejętność! Ale to potrafi tylko Bóg sam i nikt inny.
Powinniśmy przypominać sobie w rannym pacierzu każde z dziesięciu przykazań. I jeszcze trzeba nam pamiętać o tym, że wypełnianie Bożych praw i nakazów gwarantuje nam życie tu i w wieczności (I czytanie). Czyż może być coś ważniejszego i wartościowszego dla nas tu na ziemi i kiedyś w wieczności? Przestańmy czcić Boga tylko wargami (Ewangelia), a zacznijmy czynić to, czego Bóg oczekuje od nas w realizacji Jego przykazań. Przestańmy przejmować się współczesnymi „pseudomądrościami”, których „pseudonauka” prowadzi nas na manowce i od wieczności nas oddala. Nie ci, co uchylają Boże przykazania, mają być dla nas wzorem, bo oni tak naprawdę są nikim i nic zazwyczaj sobą nie reprezentując, wpychają nas w obłęd grzechu i zła.
Ludzkie serce przepełnione Bożymi przykazaniami to jedyny impuls, którym powinniśmy się kierować w naszym życiu. Świat nas wciąż zawodzi, bo opiera się na „zasadach podanych przez ludzi” (Ewangelia). Bóg i Jego przykazania są gwarantem dobrego życia i wieczności z Bogiem. Trzeba tylko tego chcieć! Bo choć „naszą pomocą jest nasz Pan i Stwórca”, to możemy sobie nawzajem bardzo pomóc.

ks. Krzysztof Stosur

 

 

21 Niedziela zwykła - 23 sierpnia 2015 r.

JEŚLI CHCESZ

Zostać czy nie zostać do końca? Oto jest pytanie!
Wielu sądzi, że nie uczestnicząc w życiu Kościoła ani w Eucharystii, nie modląc się i krytykując innych wierzących, zrobią komuś na złość. A podnosząc głos, zamanifestują swoją wolność, niezależność i racjonalność, bo któż „w XXI wieku jeszcze wierzy w «te bajki»!?”. Wychodząc urażeni z kościoła w trakcie kazania, ostentacyjnie trzasną drzwiami i powiedzą: „Co Kościół może o tym wiedzieć…!?”.
Szkodę uczynią przede wszystkim sobie. U innych może pojawić się zakłopotanie, zamyślenie, może zakłuje sumienie. Niewykluczone, że przez grzeszność, nie dość silne świadectwo życia, czy zwykłą ludzką ułomność, nie dopełniliśmy słów: „A ty, kiedy się nawrócisz, umacniaj twoich braci!” (Łk 22,32).
Nikogo na siłę nie można przyprowadzić do Pana Boga ani przy Nim na siłę zatrzymać! Mamy wskrzeszać wiarę i ją pielęgnować, abyśmy trwając w wierze, z niej czerpali. Nawet gdy będzie trudno żyć. To Pan rzekł: „Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 24,13). Przez pokolenia słychać z kościelnych ambon, zza kratek konfesjonału, te same słowa: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” (Ewangelia). A Chrystus pyta: „Czyż i wy chcecie odejść?”.
Trudna jest nauka Chrystusa. Zmusza do walki z grzechem, odrywa naszą uwagę od rzeczy przyziemnych i kieruje ku życiu wiecznemu, pośród tak wielu wyrzeczeń.
Bóg nigdy się nie narzuca. Proponuje, poucza i wspiera. Od wieków mówi: „Jeśli chcesz…”. A my chcemy! „A my właśnie uwierzyliśmy i poznaliśmy, że Chrystus jest Świętym Boga”.

ks. Przemysław Pokorski

 

20 Niedziela zwykła - 16 sierpnia 2015 r.

JADŁODAJNIA DLA UBOGICH

„Mimo że Bóg jest wszechmogący, nie mógł dać nam nic więcej; mimo że jest samą mądrością, nie umiał nam dać nic więcej, i mimo że ma niezmierzone bogactwa – nie miał nam co więcej dać, dając siebie we Mszy św.” – św. Augustyn.
Mądrość w Starym Testamencie nie jest tylko przymiotem pięknego umysłu. W księgach mądrościowych napotykamy jej uosobienie. Dopiero w świetle Nowego Testamentu potrafimy dostrzec, że uosobiona Mądrość to Logos – Jezus Chrystus, Bóg Wcielony.
W Księdze Przysłów (I czytanie) Mądrość ukazano w postaci zamożnej księżniczki wydającej przyjęcie. Uczta wprowadza nas w kontekst mesjański. Zapowiadany Mesjasz ma przynieść ludzkości pełnię darów i owoców Ducha Świętego: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność i opanowanie. Zapowiedzi mesjańskie realizują się w Jezusie Chrystusie – Chlebie żywym – który zstąpił z nieba (Ewangelia). Odtąd nie będzie to już uczta z najpożywniejszego mięsa i najwyborniejszych win, ale pokarm prawdziwy – Jezus Chrystus składający siebie z miłości w ofierze paschalnej.
Dzięki łasce Boga niebo otworzyło się nad ludem i na ziemię zstąpił najcenniejszy dar – Jezus Chrystus w Ciele i Krwi, dający życie wieczne. Podobnie jak ubodzy przychodzą do jadłodajni, tak my w niedzielę udajemy się do kościoła na Eucharystię, by słuchać Bożego słowa i karmić się chlebem – Ciałem Chrystusa, którego nie może dać świat. Prośmy Boga, by dał nam łaskę sprawowania, adorowania i życia codziennie tajemnicą Eucharystii. Niech ta tajemnica przeniknie całe nasze życie.

ks. Mariusz Habiniak

 

 

Uroczystość Wniebowzięcia NMP - 15 sierpnia 2015 r.

URZEKAJĄCA TAJEMNICA

„Ojcze, niech się wzniesie do Ciebie modlitwa Matki Boga za Twój lud. Ona teraz raduje się, chwalebna i potężna, przy Twoim tronie, chociaż z powodu naszej śmiertelnej natury musiała opuścić to życie” – tak liturgia ambrozjańska mówi o Wniebowzięciu Maryi.
Matka Boża z duszą i ciałem została wzięta do nieba. Nie zaznała skażenia grobu. Była zachowana od zmazy grzechu pierworodnego. Porodziła Syna Bożego, Dawcę wszelkiego życia. Dlatego śmierć Jej nie dotknęła. W Niej objawia się pełnia zbawienia przyniesionego przez Chrystusa. Pierwsza osiągnęła zbawienie. Stała się obrazem Kościoła w chwale. Przez Wniebowzięcie i zjednoczenie ze zmartwychwstałym Panem możemy doświadczać Jej duchowego macierzyństwa.
Tajemnica Wniebowzięcia jest spotkaniem rozdzielonych przez śmierć – Jezusa i Jego Matki. Jezus, który wstąpił do nieba, tęsknił za Nią. Tajemnica Wniebowzięcia jest urzekająca, bo mówi o wieczności Matki.
W uroczystość wzięcia do nieba Maryi z duszą i ciałem obchodzimy doskonałe objawienie się życia Bożego w ludzkim ciele. Każdy człowiek znajduje się w takiej samej sytuacji. Został stworzony dla nieba. Matka Jezusa doznaje już pełnej chwały w niebie. Jest obrazem i początkiem Kościoła mającego osiągnąć pełnię w przyszłym wieku, tutaj na ziemi przyświeca całemu Ludowi Bożemu jako znak pociechy i spełnionej nadziei.
Podczas Eucharystii, źródła i szczytu misji Kościoła, przez ręce Maryi ofiarujmy dziś Panu Bogu nie tylko poświęcone bukiety i wieńce, ale przede wszystkim serca i codzienny trud przybliżania się do Niego.

ks. Jan Augustynowicz

 

 

19 Niedziela zwykła - 09 sierpnia 2015 r.

POCZUJMY SMAK NIEBA!

Zapytał mnie kiedyś, podczas kolędy, jeden „postępowy” katolik: „Czy można dzisiejszemu człowiekowi o nowoczesnej mentalności mówić na serio o realnej i dosłownej przemianie chleba i wina w Ciało i Krew Jezusa?”.
Odpowiedziałem, że nie tylko można, ale trzeba, gdyż jest to jedna z najważniejszych prawd naszej wiary. Zaświadcza o tym sam Jezus w dzisiejszej Ewangelii: „Ja jestem chlebem życia, który z nieba zstąpił. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,51).
Życie każdego z nas jest wędrówką do miejsca spotkania z Bogiem. Na tej drodze czujemy się wyczerpani nie tylko fizycznie, ale jeszcze bardziej duchowo. Zniechęcamy się do otaczających nas ludzi, do życia w ogóle. Potrzebujemy więc szczególnej siły i mocy, potrzebujemy chleba, „który z nieba zstąpił”.
Bardzo wzruszający jest fakt z życia naszej pisarki Zofii Kossak-Szczuckiej: gdy była więźniarką Pawiaka, otrzymała dla siebie i koleżanki, w małym medalioniku podanym przez kogoś, Komunię św. Zwracając medalionik, włożyła do niego gryps: „Całym sercem wam dziękujemy. Czym są dla nas te przesyłki, wiecie. Czy można przeżyć większe szczęście w życiu?”. Medalionik z tym liścikiem przechowuje się w skarbcu na Jasnej Górze.
Chrystus pragnie, abyśmy przez Jego pokarm stali się uczestnikami Boskiej natury. Apeluje o to w dzisiejszym czytaniu św. Paweł, prosząc, abyśmy nie żyli jak poganie, umysłem pogrążeni w mroku, obcy Bogu na skutek zatwardziałości serca.
Zjednoczenie z Chrystusem w Komunii św. uszczęśliwia człowieka, który już tu na ziemi czuje smak nieba.

ks. Stanisław Jasionek

 

18 Niedziela zwykła - 02 sierpnia 2015 r.

OBUDZIĆ GŁÓD…

Uczęszczamy na niedzielną Eucharystię, czasami przychodzimy także w tygodniu. W miarę często się spowiadamy. Wydaje się nam, że jesteśmy porządnymi katolikami i Pan Jezus powinien być z nas zadowolony. Dziś jednak może zaniepokoić serce niejednego z nas Jego pytanie: „Dlaczego mnie szukasz?”. Czyli, po co do Mnie przychodzisz? Czy chodzi ci naprawdę o Mnie? Czy po raz kolejny szukasz czegoś dla siebie?
No właśnie! Czy nie jesteśmy często podobni do bohaterów dzisiejszego fragmentu Ewangelii, którzy szukali Jezusa, bo nasycił ich głód chleba? Potrzebowali kogoś, kto się o nich zatroszczy, zadba o ich potrzeby. Nie był ważny Jezus, Jego słowo, Jego miłość do nich, ale to, co od Niego otrzymywali.
I my możemy przychodzić do Boga, bo czegoś potrzebujemy. Z łatwością prosimy, aby nam coś „załatwił” czy „ułatwił” w życiu, ale wcale nie chodzi nam o Niego. On i Jego tajemnica nas nie zachwyca, nie pociąga, nie intryguje lub pociąga jeszcze za mało!
Jezus w swoich słuchaczach i dziś w każdym z nas pragnie obudzić prawdziwy głód, o wiele głębszy niż głód chleba, zysku, sławy czy prestiżu. Pragnie obudzić w nas głód Boga, czyli głód spotkania z Tym, który nas miłuje! Jeśli szczerze pragniemy wypełnić „dzieło Boże”, potrzebujemy przyjąć Jezusa i pragnąć Go coraz bardziej poznawać, coraz częściej słuchać, coraz więcej wielbić i dziękować Mu.
To Jezus syci nasze głody – wszelakie – On bowiem jest prawdziwym chlebem z nieba, który daje nam Ojciec. Pan Jezus syci nasz głód miłości, wierności, radości, zaufania, mocy w cierpieniu, nadziei.

s. Anna Maria Pudełko – apostolinka

 

17 Niedziela zwykła - 26 lipca 2015 r.

 MY GŁODNI I WYCZERPANI

Czy znak ma być ważniejszy od tego, co oznacza?
Dzisiaj czytamy w Ewangelii o wielkim i cudownym wydarzeniu rozmnożenia chleba. Należy jednak wziąć pod uwagę, że u Jana (a właśnie dzisiejsza Ewangelia jest napisana przez niego) przez codzienne sprawy ujawnia się sens głębszy. W wydarzeniach o materialnym charakterze widoczny jest sens duchowy, np. przez uzdrowienie niewidomego od urodzenia ukazuje się Chrystus – Światłość świata.
Jan ma też zwyczaj przedstawiania konkretnych osób jako uosobienia, reprezentacje, symbole danej grupy ludzi. Przykładem jest Nikodem oznaczający judaizm oficjalny, ortodoksyjny, następnie urzędnik królewski z Kafarnaum symbolizujący świat pogański, a także Marta i Maria reprezentujące wierzących w Chrystusa i służących Mu na różne sposoby. Natomiast sam Jan pod krzyżem uosabia wszystkich wierzących w Chrystusa i do końca wiernych Ukrzyżowanemu.
A rozmnożenie chleba? Czyż mamy być ślepi i nie zauważyć, że chodzi o uroczystą zapowiedź Eucharystii? Czyż przez rozmnożenie chleba nie ujawnia się tutaj Chrystus − Chleb życia? Ten cud był znakiem, a czy znak ma być ważniejszy od tego, co oznacza? Czy długo będzie na nas głodnych i wyczerpanych czekał Ten, który sam jest Chlebem dającym życie wieczne?
Ludzie będący świadkami tamtego wydarzenia wcale go nie zrozumieli, skoro chcieli zaraz obwołać Jezusa ziemskim królem. Nam też to grozi: nie spłycajmy dzisiejszego rozmnożenia chleba do charytatywnej działalności, lecz dostrzegajmy Rzeczywistość, którą oznaczał tamten cudownie rozmnożony chleb.

ks. Adam Rybicki

 

16 Niedziela zwykła - 19 lipca 2015 r.

DOBRY PASTERZ POZWALA ODPOCZĄĆ

Jesteśmy bez mała na półmetku wakacji. Większość z nas odpoczywa od codziennych obowiązków. Czas wytchnienia jest każdemu nieodzowny, niezależnie od tego, czy pełnimy mniej czy bardziej ważne funkcje. Także Jezus wysyła apostołów, by odpoczęli, ale nie zapomina o tych, którzy czekają na pokrzepiające słowo.
Dzisiejsza Ewangelia ukazuje nam Chrystusa, który jako Dobry Pasterz nigdy nie opuszcza swoich wyznawców i podtrzymuje ich na duchu swoim słowem. Pan Jezus zachęca apostołów, aby odzyskali nadwyrężone siły po trudzie głoszenia Dobrej Nowiny. Widząc idące za Nim rzesze, doznaje na ich widok współczucia.
Zbawiciel jest Dobrym Pasterzem. Pasterzami nazywano w Izraelu ludzi postawionych na czele ludu, którzy mieli go prowadzić do zjednoczenia z Bogiem. Ich zadaniem było przypominanie nakazów Prawa, ale też ich skrupulatne przestrzeganie. Tymczasem przywódcy narodu wybranego nie tylko je naginali do swoich potrzeb, ale kompletnie nie troszczyli się o powierzony im lud.
Pan Jezus jest prawdziwym Pasterzem, bo jednoczy z Bogiem całą ludzkość. „Dobry Pasterz nie potrzebuje straszyć swych owieczek. Tego rodzaju postępowanie właściwe jest dla źle rządzących. Dlatego nic dziwnego, że są znienawidzeni i osamotnieni” (św. Josemaria Escriva).
Dobry Pasterz jest najlepszym wzorem dla duszpasterzy, pedagogów, nauczycieli, wychowawców i animatorów. Uczmy się od Niego chrześcijańskiej postawy wobec każdego. Chrystus nie opuszcza będących w potrzebie. Zaprośmy zatem Pana Jezusa, by nam towarzyszył nie tylko na wakacjach, ale każdego dnia.

ks. Jan Augustynowicz

 

15 Niedziela zwykła - 12 lipca 2015 r.

LEKARSTWO, KTÓREGO NIE MOŻNA KUPIĆ

Pan Jezus, posyłając swoich uczniów w drogę, nie pozwalał im zabierać tego, co wydawało się konieczne: prowiantu, torby podróżnej i pieniędzy. W zamian dał im władzę nad duchami nieczystymi. Mogli uzdrawiać ludzi z chorób duszy i ciała.
W życiu ciągle uczymy się wybierać pomiędzy tym, co ludzkie, a tym, co pochodzi od Boga. Każdy kolejny dzień jest dla nas wyzwaniem. Apostołowie, wyruszając w drogę, mieli zdać się całkowicie na Bożą opatrzność. Pan Jezus zabronił im brać prowiant i pieniądze, nie po to, aby ich upokorzyć i narazić na niepotrzebny stres, ale aby nauczyć ich wiary. W zamian otrzymali coś o wiele bardziej cennego, bo władza nad duchami nieczystymi i charyzmat uzdrawiania znaczą dużo więcej niż nawet najbardziej wykwintny obiad.
Chrystus ofiarowuje nam wolność od tego co przyziemne i śmiertelne. Niestety często wpadamy w pułapkę pełnego portfelu i sytego żołądka, stawiając sprawy materialne ponad to, co duchowe i nieśmiertelne.
Dzisiejsza Ewangelia nie odnosi się tylko do tych, którzy Chrystusa naśladują przez śluby zakonne czy święcenia kapłańskie. Każdy chrześcijanin jest zaproszony do tego, aby być świadkiem wyznawanej wiary. Mamy wychodzić naprzeciw drugiemu człowiekowi i uzdrawiać go przede wszystkim przez miłość, która jest najcenniejszym i najskuteczniejszym lekarstwem. Miłości tej nie można ani nauczyć się w szkole, ani kupić w sklepie. Ona jest darem, który otrzymujemy dzięki zjednoczeniu się z Bogiem. Tylko ta miłość jest w stanie usunąć z ludzkich serc demony ciemności, grzechu i chorób.

ks. Mariusz Krawiec – paulista

 

14 niedziela zwykła - 05 lipca 2015 r.

BLOKOWANIE ŁASKI BOŻEJ

Zaskakujące jest to, że Pan Jezus w swoim rodzinnym mieście spotkał się z niedowiarstwem, a w innych miejscach i wśród ludzi bardziej mu obcych widziano w nim Mesjasza. Ale czy w naszym życiu nie dzieje się podobnie?
Zachwycamy się nowo poznanymi ludźmi, którzy mówią nam pięknie o Panu Bogu. Jesteśmy gotowi jechać do odległych sanktuariów, aby choć chwilę tam się pomodlić. Kupujemy nowy różaniec, a stary wrzucamy na dno szuflady.
Bóg natomiast obecny jest w tym, co najprostsze i nam najbliższe. Próbuje zatem dotrzeć do nas przez własną żonę lub własnego męża, dziecko, współbrata w kapłaństwie czy członka wspólnoty, do której należymy. Nie oczekuje od nas za każdym razem, abyśmy jechali do dalekiego sanktuarium, ale zaprasza do najbliższego kościoła. Nie potrzebuje, abyśmy kupowali nowy różaniec, ale wystarczy mu ten stary i wytarty, którym posługujemy się od lat.
Panu Bogu zależy przede wszystkim na tym, abyśmy potrafili usiąść razem z naszymi najbliższymi. I to najlepiej tam, gdzie na co dzień toczy się nasze rodzinne czy wspólnotowe życie. I abyśmy z nimi się pomodlili. Pragnie, abyśmy spojrzeli na własną żonę i własnego męża jako na zwiastunów Bożej obecności w naszym życiu. Taka postawa jest bardzo prosta, a jednocześnie tak trudna w realizacji. Może właśnie dlatego św. Marek w dzisiejszej Ewangelii podkreślił, że Jezus „nie mógł tam zdziałać żadnego cudu” i „dziwił się ich niedowiarstwu”. Oni wszyscy po prostu nie uwierzyli, że Zbawiciel może być tak blisko nich i to zablokowało ich serca na działanie łaski Bożej.

ks. Mariusz Krawiec – paulista 

 

13 niedziela zwykła - 28 czerwca 2015 r.

NIE ZWAŻAJĄC NA OTOCZENIE

Z tłumu piętrzącego się wokół Pana Jezusa wyłaniają się dwie postacie ‒ Jair oraz kobieta cierpiąca na krwotok. Obie wyznają otwarcie wiarę w Syna Bożego i z pełną determinacją, nie zważając na reakcję otoczenia, proszą Go o uzdrowienie.
Cudowne wyleczenie kobiety dokonało się jakby „przy okazji”, po drodze, gdy Jezus szedł wraz z Jairem do jego umierającej córki. Doszło do niego dzięki ogromnej wierze i determinacji tej kobiety. Zrobiła tylko tyle, ile w tej sytuacji uczynić mogła. Nie mówiąc wiele, przecisnęła się przez tłum i znajdując się gdzieś z tyłu, zaledwie dotknęła skraju płaszcza Jezusowego.
Czasem wydaje się nam, że aby otrzymać od Pana Boga jakąś łaskę, potrzeba wielu dni, miesięcy, a nawet lat długiej modlitwy. Dzisiejsza scena pokazuje, że najważniejsza w relacji do Boga jest nasza wiara. Jeśli z wiarą prosić będziemy, możemy otrzymać wiele łask i to nawet w bardzo krótkim czasie. Nie będą tutaj konieczne ani długie modlitwy, ani godziny umartwień. Kobieta uzdrowiona z krwotoku daje nam przykład prostej, a zarazem bardzo intensywnej wiary. Podobnie czyni Jair. Wyznając swoją wiarę, pada do stóp Jezusa, prosząc Syna Bożego o uzdrowienie córeczki. Czyni maksimum tego, co w tym krótkim spotkaniu mógł uczynić.
Nie bójmy się prosić Pana Jezusa o łaski potrzebne nam i naszym bliskim. Pamiętajmy o tym, że każdy czas i pora są stosowne, aby to uczynić. Nie krępujmy się reakcji otoczenia. Bóg oczekuje od nas: abyśmy stanęli pośród tłumu, który jest tak zróżnicowany i niedowierzający, i wyznali naszą wiarę.

ks. Mariusz Krawiec – paulista 

 

12 Niedziela zwykła - 21 czerwca 2015 r.

CZY STAĆ MNIE NA ADEKWATNĄ ODPOWIEDŹ?

„U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie” (Benedykt XVI, Deus caritas est).
Wiara jest odpowiedzią na objawienie Boże. Rodzi się ona ze zdumienia w obliczu Boga, który się objawia i oddaje w darze. Wiara w Katechizmie Kościoła katolickiego jest ukazana jako adekwatna odpowiedź człowieka na objawienie Boże (nr 142). Nieadekwatne byłoby odrzucenie objawienia, zlekceważenie go i niedocenienie. Jeżeli Bóg objawił się osobiście, to człowiek może mu odpowiedzieć, wyrażając zgodę na to objawienie i przeżywając komunię miłości, którą mu ofiaruje Pan.
Pan Bóg jednak nie działa jak automat z coca-colą, spełniając nasze banalne zachcianki. Nie rozwiązuje również bezpośrednio problemu bólu, cierpienia, którego doświadczył sprawiedliwy Hiob. Objawił mu jednak swoją wszechmoc, którą ujarzmił morze, tę chaotyczną potęgę – symbol wszelkiego zła, zagrażającego człowiekowi (I czytanie).
Jezus natomiast objawił się apostołom osobiście, uciszając burzę na jeziorze. Ten znak budzi wiarę w apostołach. Pokazuje, że Jezus jest prawdziwym Bogiem, który panuje nad wszechświatem i nad każdym śmiertelnym zagrożeniem. Zarzewie tej wiary zawiera się w bojaźni i lęku apostołów, a najbardziej w pytaniu: Kim właściwie On jest?
Prośmy pokornie, tak jak św. Piotr: Panie, przymnóż nam wiary! Ponieważ Jezus, gdy powtórnie przyjdzie w chwale, zapyta tylko o jedno: czy zachowaliśmy wiarę?

ks. Mariusz Habiniak

11 niedziela zwykła - 14 czerwca 2015 r.

Z BOŻEGO PUNKTU WIDZENIA

Na świat i na siebie trzeba czasem spojrzeć z perspektywy Pana Boga. Jest ona inna od naszej. Bóg dostrzega szanse i możliwości tam, gdzie ich nie widzimy. Prowadzi nas drogami życia, zdumiewając i zaskakując.
Prorok Ezechiel przekonuje o tym, że nikt nie może przeciwstawić się zamiarom Bożym. On zachwyca, okazując swą wszechmoc w słabości. Z tego, co małe, czyni wielkie. To, co wątłe, z Jego woli nabiera niezwyciężonej mocy. Pan sprawia, że z małej gałązki wyrasta „cedr wspaniały”. Niepozornym ludziom i wydarzeniom nadaje znaczenie. Bóg patrzy na rzeczywistość inaczej niż my – wypełniając swą wolę, posługuje się środkami, które wydają się najmniej przydatne. Awansuje to, co pokorne. Odrzuca tych, którzy widzą siebie na pierwszych miejscach. „Poniża drzewa wysokie, a wywyższa drzewo niskie” (I czytanie).
Nie lekceważmy rzeczy małych, codziennych lub pozornie bez znaczenia. Wydają się nam niepotrzebne i zbędne. Ale to z ziarenka gorczycy wyrasta wspaniały krzew (Ewangelia). Czyńmy starania, aby podobać się Chrystusowi (II czytanie), a On wyzwoli nas z ograniczeń i słabości.
Królestwo niebieskie wzrasta w ludzkich sercach dzięki Bogu, a nie nam (Ewangelia). Bo nie wszystko zależy od nas. Jesteśmy zaproszeni do współpracy, współodpowiedzialności, ale inicjatywa należy do Niego. Trzeba zawierzyć i czekać. Nie ponaglać nerwowo, lecz zdać się na Tego, który daje wzrost. Szanujmy to, co małe i błahe, co wydaje się bez znaczenia. Bóg daje moc wzrastania ziarnu gorczycy. On również da moc naszemu wzrastaniu w dobru.

ks. Zbigniew Sobolewski

10 Niedziela zwykła - 07 czerwca 2015 r.

CZY NALEŻĘ DO RODZINY PANA JEZUSA?

Zbawiciel ludzkości nie pojawił się wśród nas niespodziewanie. Mesjasz był wyczekiwany tysiące lat przez naród wybrany. On pokonał Szatana i pragnie, abyśmy należeli do Jego rodziny.
Według biblijnych zapowiedzi, potomek niewiasty miał zmiażdżyć głowę Szatana (I czytanie). Jezus rzeczywiście tego dokonał, ale diabeł nie chciał uznać swojej porażki. Niektórzy posądzali Chrystusa o kontakty z Szatanem, że jego mocą wyrzuca złe duchy. Było to absurdalne podejrzenie. Nie chcieli dostrzec znaków mesjańskich i zatwardzali swoje serca.
Budująco brzmi zapewnienie Chrystusa, że będziemy Jego siostrami i braćmi, gdy zechcemy pełnić wolę Bożą (Ewangelia). Nie zawsze jest to łatwe, ale możliwe. Przez wieki potwierdzali to święci i zwykli chrześcijanie, których imion nie zapisano w kronikach.
Członkowie ziemskiej rodziny Jezusa chcieli powstrzymać Go, gdy usłyszeli, że nie oszczędza siebie. Ciągle otaczały Go tłumy, tak, że nawet posiłku nie mógł spożyć w spokoju. „Odszedł od zmysłów” – mówili. Co zatem robić? Odizolować Jezusa od innych? Posadzić za kraty więzienne, dobrze pilnować, aby nie głosił dziwnych nauk? Wykluczyć z życia politycznego, społecznego, kulturalnego, rodzinnego! Po dwudziestu wiekach znowu pojawiają się takie same propozycje.
Niech w codziennym życiu zwycięża nasz Pan i Zbawca. Obyśmy zawsze należeli do Jego rodziny. Tak będzie, jeśli postaramy się pełnić wolę Bożą, gdy świadomie i dobrowolnie przyjmiemy Dobrą Nowinę. W ten sposób zaciągniemy pokrewieństwo z Jezusem i staniemy się Jego braćmi i siostrami.

ks. Jan Augustynowicz

UROCZYSTOŚĆ BOŻEGO CIAŁA

04 CZERWCA 2015 R.

KRZYŻ I OŁTARZ – NIEROZERWALNA JEDNOŚĆ

Słowa Pana Jezusa wypowiedziane w Wieczerniku: „To jest moje ciało za was wydane” i „Ten kielich jest nowym przymierzem w mojej krwi, która jest wylewana za was” (Łk 22,19-20), świadczą o tym, że Mszy św. nie można odłączać od śmierci krzyżowej Chrystusa. Bo gdzież to Ciało Chrystusa zostało za nas wydane i gdzież ta Krew Jego została za nas przelana, jeżeli nie na krzyżu?
A skoro tak, to we Mszy św. dzieje się dokładnie to samo, co działo się dwa tysiące lat temu na Golgocie. I rzeczywiście, jest to jedna i ta sama ofiara Chrystusa – na krzyżu i na ołtarzu. Msza św. jest bowiem uobecnieniem ofiary krzyżowej Pana Jezusa i uczestniczący w niej są niejako przenoszeni w czasie i przestrzeni na Golgotę pod Chrystusowy krzyż, aby wraz z Maryją i św. Janem uczestniczyć w misterium Odkupienia.
Z tej nierozerwalnej jedności krzyża i ołtarza wynika bezgraniczna, nieskończona wartość każdej Mszy Świętej. Jest ona najważniejszą, najdoskonalszą i najskuteczniejszą modlitwą. Wielu katolików to rozumie, bo kiedy mają jakąś szczególnie ważną sprawę do załatwienia, jakąś wyjątkowo pilną prośbę o szczególną łaskę, to co robią? Zamawiają ofiarę Mszy św., gdyż rozumieją, że we Mszy św. już nie oni sami się modlą, ale wstawia się za nimi do Ojca sam Chrystus, ofiarując Mu przelaną za całą ludzkość swą przenajdroższą Krew.
Chodzi tylko o to, aby wierni do tej Chrystusowej modlitwy zechcieli i umieli dołączać swoją modlitwę, swoje cierpienia i gorące uczucia swojego serca.

ks. Stanisław Jasionek

 

 

Uroczystość Trójcy Przenajświętszej - 31 maja 2015 r.

WSPÓLNOTA DROGĄ ODKRYWANA TRÓJCY

Nadszedł czas pożegnania uczniów z Panem Jezusem, który odchodzi do Ojca. Przychodzą do Niego, widzą Go i oddają Mu pokłon. Ewangelista zauważa, że „Niektórzy jednak wątpili”. Ich wiara była krucha i chwiejna, podobnie jak nasza!
Jezusowi to jednak nie przeszkadza, aby uczniów obdarzyć misją. Misja jest bowiem darmowym darem Pana Boga. Włączeniem w Jego władzę służenia innym. Na misję nie można sobie „zasłużyć”. Ją można przyjąć w duchu wdzięczności i zawierzenia. Dopiero przyjęta misja, potwierdzona darem Ducha Świętego, czyni z uczniów prawdziwych apostołów, pokornie i odważnie niosących wszędzie orędzie Ewangelii i łaskę chrztu świętego.
Dzieło ewangelizacji to wprowadzanie innych w życiodajną relację miłości Trójcy Świętej! To dar i misja, którą każdy z nas otrzymał w chrzcie świętym! Duch Święty ukazuje nam przez słowo Boże i sakramenty piękno Chrystusa i czyni nas podobnymi do Niego. Stając się coraz bardziej podobnymi do Jezusa w miłości, naszym życiem głosimy innym prawdę o Ojcu. Jednak i my – podobnie jak uczniowie – mamy momenty zwątpienia. Dlatego Bóg obdarował nas wspólnotą, podobnie jak On sam jest Wspólnotą Miłości! To we wspólnocie Kościoła możemy odnaleźć umocnienie w wierze, wsparcie w chwilach zwątpień i poszukiwań, zrozumienie, świadectwo życia, modlitwę, braterskie upomnienie, radość bycia razem. My bardzo potrzebujemy wspólnoty, lecz i wspólnota bardzo potrzebuje nas! Naszego zaangażowania, bezinteresowności, odważnego świadczenia, wzajemnej służby.

s. Anna Maria Pudełko – apostolinka

Uroczystość Zesłania Ducha Świętego - 24 maja 2015 r.

DUCHU OGNIU! DUCHU ŻARZE!

Ogień symbolizuje potężną energię Ducha Świętego. Ta energia przekształca, trawi wszystko to, czego dotknie. Sprawia, że ktoś lub coś zostaje oczyszczone, przemienione.
O proroku Eliaszu mówi się, że był jak ogień. To jest prorok, który swoją modlitwą sprowadził z nieba ogień na ofiarę na Górze Karmel. Ogień ten spalił i przekształcił złożoną ofiarę. Kiedy pojawił się Chrystus, to powiedział: przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, aby on już zapłonął. To jest ogromne pragnienie Pana Jezusa, aby Duch Boży przekształcał ziemię, ludzi, sumienia.
Najbardziej widocznym i wyraźnym znakiem Ducha Świętego jest jednak Jego zstąpienie na apostołów. Ukazały się języki jakby z ognia i rozdzieliły się, a nad każdym apostołem spoczął jeden. To spowodowało „przepalenie” każdego z nich. Z zalęknionych uciekinierów stali się mężnymi ewangelizatorami. Kościół jako wspólnota ludzi wierzących jest często krytykowany właśnie za to, że nasza wiara nas nie spala i nie przemienia, że my nie jesteśmy nowi, inni.
Pewna podróżniczka, opisując swoje przygody, opowiedziała, że w niektórych krajach ludzie mają metodę na szybkie wypalanie pól. Otóż łapią kilka lisów, zapalają im ogony i wypuszczają na pole. Lisy bardzo szybko się rozbiegają i po chwili cały olbrzymi obszar płonie. Apostołowie po zesłaniu Ducha Świętego rozbiegli się po świecie, zapalając Boży ogień w ludziach. Ziemia zapłonęła. My jesteśmy ich następcami. „Ducha nie gaście” (1Tes 5,19), bo „bardzo pragnę, aby już zapłonął”! (por. Łk 12,49).

ks. Adam Rybicki

 

 

Niedziela Wniebowstąpienia Pańskiego - 17 maja 2015 r.

ZAPROSZENIE DO NIEBA

Jak niegdyś uczniowie, tak my dziś uporczywie wpatrujemy się w niebo. Spójrzmy na tajemnicę wniebowstąpienia, podążając śladem duchowych przewodników i świadków wiary.
Starożytny syryjski poeta Cyryllonas opisuje wniebowstąpienie, wkładając w usta Chrystusa słowa tęsknoty. „Ojciec czeka na mnie, aż wejdę i przyniosę ze sobą ciało i duszę, które uwięziły śmierć i diabeł. Aniołowie czekają na mnie, aż wrócę i przyniosę ze sobą zabłąkaną owcę, która dzięki mojemu przyjściu znów się odnalazła. Raj i ogród, obydwa mnie oczekują z nadzieją, że wprowadzę do nich Adama i ustanowię go tam panem”.
Święty Augustyn, zwracając się do katechumenów, zachęca ich do spojrzenia na wniebowstąpienie z wiarą będącą warunkiem zrozumienia. Chrystus wstąpił do nieba – wierzcie! I niech wam nie mówi wasze serce: co czyni? Nie pytajcie o to, czego nie można znaleźć. Tam jest – to wam wystarczy.
Inna wrażliwość towarzyszy św. Tomaszowi z Akwinu. Na pytanie, jaki sens ma dla nas wniebowstąpienie Chrystusa, odpowiada ze scholastyczną precyzją – umacnia naszą wiarę, nadzieję i miłość. Potęguje wiarę, gdyż zmusza do przekroczenia tego, co widzialne i zrozumiałe. Napawa nadzieją, bo Chrystus poprzedza nas w niebie, wskazując drogę i miejsce dla nas przygotowane. Obiecał to nam, mówiąc: „znów powrócę i zabiorę was do siebie, abyście byli tam, gdzie Ja jestem” (J 14,3). I wreszcie rozpala miłosną tęsknotę za niebem. Odchodzący Chrystus obiecuje uczniom, że ześle im Ducha Świętego Pocieszyciela. Ducha miłości porywającej nas ku życiu wiecznemu.

o. Jarosław Krawiec – dominikanin

 

6 Niedziela Wielkanocna - 10 maja 2015 r.

MIŁOŚĆ NIKOGO NIE WYKLUCZA

Pan Bóg nie postępuje według zasad, jakie próbujemy Mu narzucić. Nie segreguje ludzi na tych, którzy mają do Niego prawo dostępu, i tych, którzy takiego prawa nie mają.
Święty Piotr zrozumiał, że „Bóg nie ma względu na osoby” (I czytanie). Nie można zawęzić idei wybrania Bożego, tak drogiej Izraelitom, do jednego narodu. Bóg jest Bogiem wszystkich ludzi. I każdy w Chrystusie może cieszyć się Jego względami. Musiało minąć trochę czasu, by Piotr odszedł od krzywdzących stereotypów i uprzedzeń. Światło Ducha Świętego pomogło Jemu i wiernym pochodzenia żydowskiego przełamać niechęć wobec pogan (I czytanie).
Bóg nie tylko „na oczach pogan okazał swoją sprawiedliwość” (Psalm), ale zaprosił ich do wspólnoty wiary. Przez wylanie na nich Ducha Świętego pokazał, że w Sercu Bożym jest miejsce dla wszystkich. On jest Ojcem wszystkich swych stworzeń. Jest miłością wszechogarniającą i bezgraniczną (II czytanie). W miłości jest pierwszy, niedościgniony. I kocha bardziej niż my. Chrystus przypomina nam o tym, że sednem Jego Ewangelii jest miłość, która nikogo nie wyklucza i nie odrzuca. Miłość na miarę Chrystusa i miłość na całe nasze życie.
Pan polecił: „Trwajcie w miłości mojej!” (Ewangelia). Zobowiązał nas do życia przykazaniem miłości. Co daje nam w zamian? Nieprzemijającą i pełną radość oraz godność bycia Jego przyjaciółmi. Odkrywa przed nami swe Serce, byśmy podzielili Jego pragnienie zbawienia wszystkich ludzi. Wybiera bez żadnej naszej zasługi, byśmy uobecniali Jego miłość w świecie. Potrzebuje nas jako świadków swej bezwarunkowej miłości.

ks. Zbigniew Sobolewski

 

5 Niedziela Wielkanocna - 03 maja 2015 r.

PASTYLKA NIEŚMIERTELNOŚCI

Być latoroślą w Kościele oznacza prowadzić życie w łączności z Jezusem Chrystusem. Latorośle nie są samowystarczalne, bo zależą od krzewu winnego. On jest źródłem życia.
Święty Ignacy Antiocheński nazywał Eucharystię medykamentem, czyli pastylką nieśmiertelności. Ten epitet nawiązuje do dzisiejszej Ewangelii o krzewie winnym i latoroślach. Wiemy, na czym polega żywotność gałązek. Czerpią one soki z korzeni. Chrystus porównuje Siebie do winnego krzewu, a wierzących w Niego do latorośli. Tak, jak gałązki winnego krzewu, wydajemy dobre owoce, gdy jesteśmy ściśle związani ze Zbawicielem.
Czasami zachowujemy się jak wyschnięta latorośl, jak krzak na stepie czy pustyni. Wybieramy miejsca spalone, ziemię bezludną. Nie potrafimy dostrzec chwili, gdy nawiedza nas Boża miłość. Co gorsza, nie płoniemy jak krzak Mojżesza, który świadczył, że Pan jest blisko. Tymczasem trzeba trwać w Chrystusie, to znaczy żyć w Jego obecności. Pozwolić Ojcu niebieskiemu na przycinanie nieprzydatnych pędów, by nas oczyszczał.
Jest w nas wiele dzikich odrośli, stale wyrastających. Przywiązujemy się do rzeczy nieużytecznych, czasem pełnych blasku, ale wyjaławiających, które nas rozpraszają. Nie koncentrujmy się na tym, co żywotne. W przypowieści o krzewie winnym należy dopatrzyć się tajemnicy eucharystycznej. Czyż można było pójść dalej w gloryfikacji, czyli wywyższeniu krzewu winnego?
Prośmy Pana Boga, by nas wyrwał wraz z korzeniami i zasadził w pobliżu wody, byśmy nasze korzenie mogli ponownie skierować do Źródła.

ks. Jan Augustynowicz

 

4 Niedziela Wielkanocna - 26 kwietnia 2015 r.

PASTERZE WSPÓŁCZESNEGO ŚWIATA

Współczesne mass media, przekazując informacje, równocześnie pouczają, wskazują jedynie słuszne rozwiązania, tworzą mody i zwyczaje… Ale wraz z coraz większą łatwością docierania z informacjami zanika odpowiedzialność za przekazywane treści. To media tworzą pierwszą grupę dzisiejszych „pasterzy”. A za kim ja podążam?
Uzdrowienie chromego (I czytanie) jest znakiem mocy Dobrej Nowiny. Ona przemienia życie. Uzdalnia do rzeczy niemożliwych. Uzdrawia z tego, co uznajemy za nieuleczalne. Ale Dobra Nowina wymaga przyjęcia jej z wiarą. A wiara może zaistnieć, gdy uznamy własną grzeszność i nieużyteczność zasług. Gdy przyjmiemy darmową miłość Boga, który dla naszego zbawienia wydał Swego Syna na śmierć.
Wiara nie jest bezruchem, ale daje pewność bycia dzieckiem Boga. Daje siłę do budowania Kościoła, czyli wspólnoty dzieci Bożych żyjących w miłości i jedności. Tę budowlę można wznosić wyłącznie na Chrystusie. Świat Go odrzuca, bo wiara w Niego sprawia, że wyrzekamy się pysznego zajmowania pierwszych miejsc i zarozumiałych przekonań na swój temat. Wiara uwalnia nas od służenia światowym ambicjom, które pragną w nas rozbudzać i podtrzymywać współcześni liderzy.
Dzisiejsza Ewangelia zaprasza do refleksji nad tym, za kim faktycznie idziemy, kto jest dla nas autorytetem, komu ufamy? Jest tylko jeden Dobry Pasterz. Jego wejście do owczarni i stanięcie na czele owiec dokonało się na krzyżu, gdzie pokonał śmierć. On nie straszy i nie uwodzi, ale otwiera przed nami bramy śmierci. Zwycięża w nas strach przed śmiercią. Pozwala nam kochać całym sobą.

ks. Maciej Warowny

3 Niedziela Wielkanocna - 19 kwietnia 2015 r.

 WŁAŚCIWE ROZMIARY RZECZY

W latach 60. XX wieku, gdy rozwijał się w USA ruch hippisowski, grupa młodych chrześcijan opublikowała list gończy, który rozwieszono w wielu wielkich miastach. Pod wizerunkiem Jezusa był napis: „Poszukuje się Jezusa Chrystusa, pseudonim: Mesjasz. Jest winien następujących przestępstw: uzdrawianie bez dyplomu lekarskiego, produkcja wina, rozdawanie środków żywnościowych bez licencji, zakłócanie spokoju kupcom w świątyni, kontakty z marginesem społecznym, wywrotowcami i oszustami. Uwaga! Ten mężczyzna wciąż pozostaje na wolności! Wciąż działa!”.
Wciąż żyje i działa przede wszystkim przez swoje słowo. Sam jest przecież Słowem Wcielonym! Dlatego potrafi przemieniać ludzkie życie i nadawać mu właściwy wymiar. Uświadamiamy to sobie szczególnie dziś, w Niedzielę Biblijną. Uważna lektura Pisma św. zmienia sposób widzenia świata, Pana Boga, ludzi, samego siebie. Niekiedy codzienność sprawia, że nasze spojrzenie na świat staje się nieostre. Rzeczy błahe urastają do olbrzymich rozmiarów, sprawy istotne zaś uciekają z pola widzenia. Lektura Biblii przywraca właściwe rozmiary rzeczom. Pozwala nabrać dystansu do spraw, w które jesteśmy na co dzień włączeni. Pozwala spojrzeć na siebie z pewnego oddalenia. Lektura Biblii to nic innego jak pozwolenie, aby Pan Jezus przybliżył się do nas i Pisma nam wyjaśniał. Jak uczniom zmierzającym do Emaus lub zebranym w Jeruzalem (Ewangelia). A wtedy oczy nam się otworzą i Go rozpoznamy. Bo lektura Biblii jest uczeniem się Bożego spojrzenia na siebie i na świat. Spojrzenia w świetle słowa, które jest wciąż żywe.

ks. Mariusz Rosik

Niedziela Miłosierdzia Bożego - 12.04.2015 r.

 EUCHARYSTIA, CZYLI DOTKNĘCIE PANA

Święty Tomasz stał się przykładem człowieka, który musi dotknąć, czyli doświadczyć realnie pewnego faktu, aby go zaakceptować. Pamiętajmy jednak o tym, że złożył on jedno z piękniejszych wyznań zapisanych w Ewangeliach: „Pan mój i Bóg mój”.
Nie wiemy, dlaczego nie było Tomasza razem z innymi apostołami, gdy przyszedł Zmartwychwstały. Może uznał, że lepiej będzie wrócić do dawnych zajęć? A może sam wybrał się w drogę, aby odnaleźć Jezusa, o którym już usłyszał, że żyje? W czasie ostatniej wieczerzy powiedział odważnie: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?”. W odpowiedzi usłyszał: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (J 14,5n). Może teraz sam rozpoczął poszukiwanie drogi do pełni życia? A gdy zawiedziony powrócił do pozostałych, oświadczył: „Jeśli nie dotknę, to nie uwierzę”.
Odnalazł Pana Jezusa dopiero wtedy, gdy ponownie wszedł we wspólnotę, która trwała w miłości Boga i była umocniona Duchem Świętym. Chrystus objawił się wówczas tak wyraźnie, że Tomasz rozpoznał w Nim już nie tylko Syna, ale i Ojca. „Pan mój i Bóg mój” to odpowiedź na Jezusowe słowa: „Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca” (J 14,9). Więcej, to wyznanie ukazuje wielką relację osobową – Bóg staje się Bogiem Tomasza.
Podczas Eucharystii Jezus pozwala się dotknąć jak niegdyś Tomaszowi. Mogę i ja wejść w tę osobistą relację, dzięki której stanie się On moim Panem i moim Bogiem. Przyjmując Jego Ciało, dotykam samego Chrystusa. Msza św. umożliwia mi spotkanie z Bogiem i sprawia, że także ja jestem człowiekiem błogosławionym, tzn. szczęśliwym.

ks. Mariusz Szmajdziński

 

Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego - 05.04.2015 r.

POJEDNANIE PRZECIWIEŃSTW

Tak jak światło przezwycięża ciemności, tak śmierć nie może zatrzymać w grobie Dawcy i Pana życia – naszego Zbawiciela. Swoim zmartwychwstaniem napełnia On dziś cały świat łaską i światłem.
O poranku Maria Magdalena idzie obejrzeć miejsce, gdzie złożono ciało Pana Jezusa. Przychodzi zobaczyć zamknięty grób, a znajduje go otwartym. Chce namaścić martwe ciało, a widzi tylko szaty, w które było zawinięte. To doświadczenie pustego grobu nie jest jej wyłączną własnością. Staje się niemal natychmiast Dobrą Nowiną przekazaną uczniom.
Tym razem, zauważa szwajcarska mistyczka Adrienne von Speyr, Maria Magdalena przychodzi, aby zaświadczyć o pustce, by móc później świadczyć o pełni. Trzeba pożegnać się najpierw z Wielką Sobotą, aby móc autentycznie zwiastować Wielkanoc.
Zmartwychwstanie staje się w pewnym sensie sakramentem pojednania przeciwieństw: śmierci i życia, ukrzyżowania i chwały, smutku i radości. Zbawiciel umiera, jak każdy z nas, i zmartwychwstaje, byśmy i my kiedyś mogli zmartwychwstać. Przechodzi przez mękę i śmierć, by ofiarować życie! Ileż razy doświadczamy w naszej codzienności prawdziwości tej drogi, jaka przez krzyż – ofiarę miłości, wiedzie do nowego, pełniejszego życia. Śmierć i zmartwychwstanie naszego Pana, jak soczewka, skupiają w sobie całą historię człowieczeństwa, wszystkie cierpienia i bolesne wydarzenia, które przyniosły błogosławiony owoc. Dzięki przeżywanej we wspólnocie Kościoła liturgii wielkanocnej możemy powiedzieć – wczoraj umarliśmy wraz z naszym Panem, a dziś On sam podnosi nas do nowego życia.

o. Jarosław Krawiec – dominikanin

Niedziela Palmowa - 29.03.2015 r.

SERCE, KTÓRE WIDZI BOGA!

Przedstawiciele młodych całego świata gromadzą się dziś na placu Świętego Piotra, by z Ojcem Świętym celebrować XXX Światowy Dzień Młodzieży. Modlitwie młodych towarzyszy hasło: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8).
Jak w młodym Mężczyźnie – skazańcu, wyśmianym, ubiczowanym, ukoronowanym cierniem i konającym na krzyżu wśród szyderstw oprawców i widzów – zobaczyć Boga i Jego miłosierne oblicze? Potrzeba serca czystego, prostego i prawego. Te sześć tygodni Wielkiego Postu przez zasłuchanie w słowo Boże, modlitwę, post i dzieła miłości bliźniego miały oczyścić nasze serca i uwrażliwić je na treści, które będziemy celebrować w czasie Wielkiego Tygodnia, zaczynając właśnie od Niedzieli Palmowej. Za chwilę zasłuchamy się w słowo Boże ukazujące nam pokorną miłość Zbawiciela, który przybywa do Jerozolimy jako Król Pokoju, na osiołku, a nie na walecznym rumaku. On, zamiast nas sądzić, pozwala się nam osądzić, jak przypomni nam prorok Izajasz. On, według słów św. Pawła, dobrowolnie uniża się, aby wywyższyć upadłego w grzech człowieka i ukazać mu jego wielką godność bycia dzieckiem Boga.
Otwórzmy nasze umysły i serca, aby być dziś blisko Pana Jezusa. Aby iść za Nim i z Nim krok w krok drogą Jego pełnej pasji miłości ku każdemu z nas. Dziś to Pan Jezus czyni wielkie rzeczy dla nas! On ma moc sprawić wszystko nowe w naszym życiu. Od nas zależy, czy będziemy blisko Niego jak Maryja i Jan, jak płaczące niewiasty, Weronika i Szymon Cyrenejczyk, czy pozostaniemy dalecy jak faryzeusze, Rzymianie i Piłat.

s. Anna Maria Pudełko – apostolinka

5 Niedziela Wielkiego Postu - 22.03.2015 r.

 HISTORIA PRAWDZIWA

Pewna młoda kobieta wyemigrowała ze swym mężem do Argentyny. Tam zachorowała. Lekarz ostrzegł ją, że jeśli nie wróci do swego kraju, to ze względu na zły klimat miejsca, gdzie mieszka, z pewnością umrze. Mąż jej otrzymał jednak bardzo dobrą pracę i za żadne skarby nie chciał wracać.
Zdesperowana udała się po poradę do konfesjonału. Spowiednik uspokoił ją słowami: „Cóż, jeśli zostaniesz, to co, najwyżej umrzesz. Wracając zaś, narazisz siebie i męża na niewierność, utratę duszy i pójście do piekła. Lepiej więc zostań przy swym mężu”. Usłyszawszy to, kobieta postanowiła zostać. Nie umarła. Urodziła mężowi kilkanaścioro dzieci. Jedno z nich zostało kardynałem.
W dzisiejszej Ewangelii słyszymy słowa Chrystusa: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne” (J 12, 24-25). Zwykle odnosimy te słowa do obietnicy życia po śmierci. Pamiętać musimy jednak o tym, że otrzymujemy to życie wraz z chrztem świętym. Jest ono ukryte w Chrystusie Zmartwychwstałym. Rozwija się zaś w nas przez wiarę, nadzieję i miłość.
Kobieta z historii powyżej, aby zachować życie wieczne, wzgardziła doczesnym. Bóg zaś w swej niepojętej dobroci sprawił, że jej ofiara przyniosła plon obfity. To, jak długo będziemy żyli na tym łez padole, ostatecznie zależy od Boga. To zaś, czy darowane na chrzcie świętym życie zachowamy, zależy od naszych wyborów. Obyśmy dokonywali je zawsze w wierze.

o. Marek Cul – dominikanin

4 Niedziela Wielkiego Postu - 15 marca 2015 r.

OPTYMIZM PO CHRZEŚCIJAŃSKU

Znane jest powiedzenie, że optymista widzi zawsze szklankę zapełnioną do połowy. Zaś o tej samej szklance pesymista powie, że jest w połowie pusta. Jedną i tę samą rzeczywistość można opisać na różne sposoby.
Podobny mechanizm działa w podejściu do wiary. W czwartą niedzielę Wielkiego Postu słyszymy słowa z Ewangelii św. Jana. Pan Jezus rozmawia z Nikodemem, który pragnie kroczyć drogą zbawienia. W rozmowie z faryzeuszem Chrystus nawiązuje do historii narodu wybranego. Izraelici, w czasie ucieczki z niewoli egipskiej, zaczęli szemrać przeciwko Bogu i Mojżeszowi. „Pan zesłał między lud jadowite węże. Kąsały one ludzi i wielu Izraelitów pomarło” (Lb 21,6). Zdrowie przywracało ukąszonym spojrzenie na węża, którego odlał Mojżesz. Jedni pewnie uciekali wzrokiem od podobizny węża. Był on dla nich symbolem śmierci. Mieli z nim negatywne skojarzenia. Innym łączył się on z życiem. Dawał siłę i moc. Dlatego, patrząc na niego, ci właśnie doznawali uzdrowienia.
My dzisiaj patrzymy na krzyż. Jednym kojarzy się on z porażką i hańbą. Uciekają od niego wzrokiem. Nie chcą się z nim utożsamiać. Ale dla ludzi wierzących ten sam krzyż jest symbolem triumfu życia. Krzyż związany jest z cierpieniem, ale ostatecznie daje uzdrowienie. Spływa po nim krew, ale ona właśnie daje nam życie.
Prośmy Chrystusa, abyśmy patrzyli na krzyż oczami optymisty. Optymista to nie ktoś, kto widzi tylko plusy i zalety. On widzi również braki i deformacje, ale wie, że pośród nich dużo ważniejsze i cenniejsze są pozytywy. Panie Jezu, uzdrów nasze patrzenie na krzyż.

ks. Daniel Bunia

3 Niedziela Wielkiego Postu - 08.03.2015 r.

 ŻYWA ŚWIĄTYNIA CIAŁA CHRYSTUSA

„Gniew mnie ogarnia z powodu występnych, co porzucają Boże Prawo” (Ps 119,53).
Podczas Paschy Izraelici mieli obowiązek przybyć do świątyni, złożyć na ofiarę zwierzę oraz wpłacić podatek świątynny w specjalnych żydowskich monetach. Mając to na uwadze, kapłani przygotowywali specjalne targowisko ze zwierzętami ofiarnymi i swoiste kantory wymiany pieniędzy. Ten proceder przysparzał im ogromnych zysków. Była to „dobrze prosperująca firma”.
Życie w czasoprzestrzeni świątyni jerozolimskiej było zmaganiem się z powierzchownością kultu i brakiem przełożenia zasad wiary na codzienne życie. Świątynia stała się dla ludu swoistą „polisą ubezpieczeniową”, którą należało każdego roku przedłużyć różnymi ofiarami, a później – „róbta, co chceta”, mając zagwarantowaną opiekę nieba. Pan Bóg nie chce być jednak dodatkiem do ludzkiego życia, ale jego źródłem, fundamentem.
Handlujący w świątyni byli obrazem niewoli grzechu, którą Mesjasz przyszedł zniszczyć. Na straży tej niewoli stała fałszywa pobożność, która zamieszkuje dziedzińce wszystkich świątyń.
Pycha, która broni grzechu, obłuda, fałszywa wiara, rozpusta, chciwość, oszczerstwa, pijaństwo, obżarstwo i inne zniewolenia są znakami zanieczyszczenia tej świątyni. Tej świątyni, którą Bóg chce wznosić w naszym życiu na innych zasadach – w Duchu i prawdzie.
Warto przyjrzeć się swojej relacji z Panem Bogiem i zapytać: Jaka jest moja świątynia? Jak wygląda miejsce mojego osobistego spotkania z Ojcem? Jaka jest Twoja wola, Panie, bo chcę ją wypełnić? Czy jest to kult w Duchu i prawdzie?

ks. Mariusz Habiniak

2 Niedziela Wielkiego Postu - 01 marca 2015 r.

MIŁOŚĆ ABSOLUTNA

 

Pan Bóg zabronił Abrahamowi zabicia Izaaka. Sam jednak „własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał” (II czytanie). Tak szalone, wręcz gorszące postępowanie Boga tłumaczy tylko jedno: miłość do każdego z nas. Jego miłość do Jezusa była największa. I jednocześnie Jego miłość do Jezusa nie była większa niż Jego miłość do każdego z nas. Ponieważ Jego miłość wobec nas jest tak samo wielka jak Jego miłość do Jezusa. Jest absolutna, bo On sam jest Absolutem.
Śpiewamy: „Zbawienie przyszło przez krzyż”, ale to zbyt duże uproszczenie. Krzyż to w starożytności tylko narzędzie śmierci. Zbawienie przyszło przez miłość Boga, która objawiła się najpełniej na drzewie krzyża i w pustym grobie Jezusa. Chwałę zmartwychwstania zapowiada wydarzenie na górze Tabor. Piotr, Jan i Jakub byli nie tylko świadkami Przemienienia. To ich wybrał Jezus, by widzieli Jego władzę nad śmiercią, gdy wskrzeszał córkę Jaira. Na górze Tabor dostrzegli blask Chrystusa, który rozbłyśnie po Jego powstaniu z martwych. A później dokładnie ci sami uczniowie towarzyszyli Mistrzowi w Ogrodzie Oliwnym, gdzie rozpoczynała się Jego męka, prowadząca do zwycięstwa.
Piotr, Jakub i Jan poznali Jezusową władzę nad śmiercią, widzieli chwałę Zmartwychwstałego i byli przy Nim, gdy z miłości do nas rozpoczynał swą mękę. To oni najpełniej byli przygotowani na zgorszenie krzyża i szok pustego grobu. To oni pierwsi doświadczyli prawdy, którą niedługo później odkrył największy z misjonarzy starożytności, Święty Paweł. A prawda ta brzmi: „Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (II czytanie).

ks. Mariusz Rosik

1 Niedziela Wielkiego Postu - 22 lutego 2015 r.

PUSTYNIA – BŁOGOSŁAWIONY DAR

 

Co można robić na pustyni przez czterdzieści dni? Nic. Kogo można tam spotkać? Nikogo. Co można zobaczyć? Nie za wiele. Co można znaleźć? Pana Boga i siebie.
Greckie słowo eremos oznacza nie tylko pustynię, z piaskiem i brakiem wody, ale również miejsce bezludne, niezamieszkałe. Duch wyprowadza Chrystusa na pustynię. Tam zmaga się On z kusicielem, z myślami, przeżywa samotność. Po powrocie mówi krótkie zdanie: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15).
My również wychodzimy czasem na „pustynię”. Szukamy miejsca bezludnego, pustego kościoła, pustej ławki w parku. Niekiedy we własnym domu zamykamy się w pokoju, krążymy po ogrodzie, odmawiając różaniec. Szukamy „pustyni”, aby poradzić sobie z myślami i rozważyć wiele spraw. Po powrocie jesteśmy zamyśleni, inaczej spoglądamy na wszystko i też odpowiadamy bliskim krótkimi zdaniami. Być może jasne stają się wtedy słowa: „Kto idzie na pustynię, ten nie szuka tam chleba, lecz niesie w sobie głód za czymś większym” (bp J. Angerhausen).
Warto wychodzić czasem na „pustynię”. Warto chodzić tam z Chrystusem. Może w tych momentach chce nam Pan coś ważnego powiedzieć, coś przetłumaczyć... Nie wolno bać się tej „pustyni”: wewnętrznej walki, chwilowej samotności, obcowania tylko z Panem. Być może kiedyś, po powrocie, powiesz podobnie: „Nawróciłem się i wierzę w Ewangelię”. Być może?!
Zawsze jednak, gdy będziesz na pustyni, powtarzaj dzisiejsze słowa psalmisty: „Daj mi poznać Twoje drogi, Panie, naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami” (Ps 25,4). On nas przeprowadzi przez każdą pustynię.

ks. Przemysław Pokorski

6 Niedziela zwykła - 15 lutego 2015 r.

TRĄD XXI WIEKU

 

Dzisiejsze I czytanie ukazuje ludzi dotkniętych straszliwą chorobą. Ona niszczyła nie tylko ciało, ale też życie zawodowe, rodzinne, właściwie wszystko. Ludzie musieli izolować chorych, rzucając w ich stronę kamieniami, aby nie zbliżali się do miasta i nie zarażali innych. Tą chorobą był trąd.

Ewangelia dzisiejsza także mówi o trądzie. Trędowaty upadł na kolana przed Jezusem i został uzdrowiony ze straszliwego cierpienia, które niszczyło człowieka, pustoszyło całe rodziny i wsie. Uzdrowionemu już człowiekowi Chrystus kazał złożyć ofiarę oraz dawać świadectwo o mocy Pana.
Od dzisiaj przez cały tydzień Kościół modli się o trzeźwość, ponieważ alkoholizm to współczesny trąd. On również niszczy nie tylko zdrowie, lecz także życie zawodowe, rodzinne, właściwie wszystko, podobnie jak kiedyś trąd. Tak zwanych pijaków społeczeństwo izoluje i odsuwa się od nich. Alkoholizm jednak jako choroba dotyka dziś ludzi wszystkich warstw społecznych, także tych w lekarskich fartuchach i adwokackich togach. Oni również ze wstydu kryją się ze swoim uzależnieniem, zupełnie jak kiedyś trędowaci chowali się w grotach.
Co robić? Błagać Jezusa o ich uzdrowienie. Błagać nieustannie, może całymi latami, uporczywie, a wtedy, gdy zostaną uzdrowieni, będą składać świadectwo o mocy Bożej. Zresztą tak się już dzieje. Wielu tzw. suchych alkoholików staje się apostołami Bożej miłości i Jego uzdrowieńczej mocy. Jezus odbudował ich zdrowie, dał im wolność, zrekonstruował rodzinę, sprawił, że pracują…
Panie Jezu, ratuj wszystkich uzależnionych, a zdrowych chroń przed trądem XXI wieku!

ks. Adam Rybicki

 

5 niedziela zwykła - 08 lutego 2015 r.

PERSPEKTYWY

 

Raz po raz przekonujemy się o tym, jak bardzo trudne jest życie. Jednak pesymizm, jaki rodzi zetknięcie się z cierpieniem i śmiercią, nie jest do końca uzasadniony. Wierząc, wiemy, że jest Ktoś, na Kogo możemy zawsze liczyć.

Skargę Hioba na marność życia, przemijania i beznadziei podzielają miliony ludzi na świecie, którzy codziennie walczą o przetrwanie. Zmagają się z upokarzającą nędzą, chorobami, śmiercią, wrogością i odrzuceniem ze strony innych. Cierpieniem spowodowanym brakiem poczucia sensu życia. Doczesność boleśnie rozczarowuje i męczy (I czytanie). Boli nas brak miłości, samotność nawet w rodzinie; pustka, której nie potrafią wypełnić drobiazgi i drobne satysfakcje. Czy w ostateczności Hiob ma rację? Czy mamy prawo ulegać tak wielkiemu pesymizmowi?
W naszych życiowych dramatach nie pozostajemy jednak sami. Na kogo możemy liczyć? Na Pana Jezusa, któremu nie jesteśmy obojętni. „Wszyscy Cię szukają” ‒ mówi dzisiejsza Ewangelia. Szukajmy Go również i my. Idźmy do Niego z naszą gorączką, obolałym sercem, niepewnością i lękami, pragnieniem miłości i akceptacji. Wiara upewnia nas, że On jest Bogiem dającym nowe perspektywy. „On leczy złamanych na duchu i przewiązuje im rany” (Psalm). Możemy Mu całkowicie zaufać. Chociaż nie zawsze zdejmie krzyż z naszych barków, to zawsze da siłę do jego dźwigania.
Nie tylko żyjmy nadzieją, którą daje nam wiara, ale jak św. Paweł stańmy się jej głosicielami. Stańmy się „słabi dla słabych” (II czytanie), aby pomóc im odnaleźć się w trudnych sytuacjach. Bądźmy świadkami Bożej nadziei. To nasze życiowe zadanie.

ks. Zbigniew Sobolewski

 

4 Niedziela zwykła - 1 lutego 2015 r.

BILIŚMY BRAWO

 

Dzisiaj, gdy człowieka z niemal każdej strony zalewa potok słów i wiadomości – ktoś, kto mówi „z mocą”, byłby pewnie kimś niezwykłym. Trudno znaleźć takich osób wiele, jest ich może kilka.
Tak jak dziś, tak i w I wieku istniała potrzeba autorytetów, które jasno i klarownie, a jednocześnie mądrze umiałyby dotrzeć do umysłów ludzkich. Wówczas pojawił się Pan Jezus, niedawno taką osobą był św. Jan Paweł II, a dziś jest nią pewnie obecny papież. Człowiek tęskni za osobowościami, które miałyby w sobie ową „boską moc”. Trzeba nam też wracać do słów tych osób, które były nam kiedyś przewodnikami i głosicielami Prawdy, które nie tylko mówiły jak żyć, ale i to pokazywały.
Często wsłuchiwaliśmy się w słowa tych „wielkich”, spotykaliśmy się z nimi, biliśmy im brawo, ale ile zostało w nas z tych słów Jezusa czy naszego papieża? A co Bóg mówi dziś do Mojżesza: „Jeśli ktoś nie będzie chciał słuchać słów moich… Ja od niego zażądam zdania sprawy” (I czytanie). Lecz nawet gdy słuchamy, to i tak często robimy po swojemu; nawet zgadzamy się z taką osobą, ale nasze mądrości są dla nas najważniejsze. A przecież kiedyś z każdego wysłuchanego przez nas słowa będziemy musieli zdać sprawę. Z każdego wypowiedzianego też!
Pan Bóg mówi do nas często przez rodziców, nauczycieli, księży, przyjaciół…. Bóg nie chce naszej krzywdy – jeśli posyła do nas ludzi – proroków ze swoim Słowem, to tylko po to, aby nam było lepiej żyć tu na ziemi. Od Bożego głosu nie wolno nam uciekać, bo w nim zawiera się moc, która daje nam siłę.

ks. Krzysztof Stosur

3 Niedziela zwykła - 25 stycznia 2015 r.

 PROSZĘ CISZEJ ZAMYKAĆ DRZWI

O św. Franciszku Salezym opowiada się taką anegdotę: „Gdy okrył się już sławą świętości, pewnego razu przyszła do niego arystokratka z pytaniem: »Co mam zrobić, aby naprawdę się nawrócić?«. Franciszek spojrzał na nią przenikliwie i rzekł: »Proszę ciszej zamykać drzwi«”. Bo nawrócenie często rozpoczyna się od rzeczy małych.
Gdy Jezus pojawił się w okolicach Jeziora Galilejskiego, nawoływał zgromadzony tam lud: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!”. Nawrócenie jest zmianą sposobu myślenia, a w konsekwencji – zmianą sposobu postępowania. Człowiek na drodze refleksji dochodzi do wniosku, że jego sposób widzenia świata, ludzi, siebie, jest zniekształcony – jak w krzywym zwierciadle – i postanawia zmienić swój styl myślenia. Na jaki? Na Boży sposób myślenia. Chodzi o próbę spojrzenia na świat oczami Boga.
Jest w Starym Testamencie piękne zdanie: „Nie tak bowiem widzi człowiek, jak widzi Bóg. Człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Bóg natomiast patrzy w serce” (1Sm 16,7). Nawrócenie jest uczeniem się spojrzenia na świat oczami Pana Boga. W życiu duchowym ważna jest umiejętność, która pozwala zachować pewne ramy obiektywizmu w ocenie samego siebie. Chodzi o zdolność spojrzenia na siebie z pewnym dystansem. Gdy posiadamy tę umiejętność, to rzeczy nabierają właściwych wymiarów: nie przypisujemy zbytniego znaczenia sprawom mało istotnym, ani nie bagatelizujemy rzeczy ważnych. Ponieważ na co dzień łatwo zachwiać te proporcje, dlatego Chrystus znów przypomina nam: „Nawracajcie się i wierzcie”.

ks. Mariusz Rosik

 

 

2 Niedziela zwykła - 18 stycznia 2015 r.

ŁAŃCUCH FASCYNACJI

 

Ludzie pragną żyć we wspólnotach, które pomogłyby im zdobyć upragniony życiowy cel. Zakładają rodziny, przystępują do wspólnot wyznaniowych, zrzeszają się w organizacjach społecznych, tworzą wspólnoty narodowe i państwowe. Czasem podają sobie dłonie, aby utworzyć łańcuch braterstwa i zamanifestować pragnienie pokoju i poszanowania godności człowieka. Są to jasne znaki przesyłania pewnych idei i jednoczenia ludzi wobec ważnych spraw.
Dzisiejsza Ewangelia objawia nam zaistnienie podobnego łańcucha jednoczenia wokół osoby Chrystusa. Pierwszym ogniwem jest św. Jan Chrzciciel, który zafascynowany Jezusem nazywa Go Barankiem Bożym. Szczęście Jana Chrzciciela udzieliło się jego uczniom ‒ Andrzejowi i Janowi, którzy, pozostawiając nauczyciela, poszli za Jezusem. Łańcuch radości idzie dalej. Andrzej prowadzi do Mistrza swego brata Szymona, na którym później, jak na skale, zbuduje Jezus swój Kościół.
Do łańcucha fascynacji Jezusem – Zbawicielem świata, który osiągnął dziś już niebotyczne rozmiary, zaproszeni są wszyscy, gdyż są dziećmi Bożymi. Stąd płynie chrześcijański obowiązek ewangelizacji: świata, rodziny, ojczyzny... Niestety, wielu ludzi nawet ochrzczonych i wierzących, inspirowanych przez cywilizację kłamstwa i śmierci, odłącza od tego łańcucha braterstwa z Chrystusem ludzi innych wyznań chrześcijańskich czy też migrantów i uchodźców, widząc w nich zagrożenie dla swego pozornie poukładanego życia.
Wobec tego „grzechu świata” stwórzmy braterski krąg i ze zdwojoną siłą głośmy światu Orędzie Miłości, potwierdzone Jezusowym Krzyżem.

ks. Stanisław Jasionek

Niedziela Chrztu Pańskiego - 11 stycznia 2015 r.

DAJ SIĘ ZŁOWIĆ

 

Każdy z nas zapewne ma wiele skojarzeń związanych z rybą. Dla niektórych to produkt, z którego można przyrządzić wyśmienite danie. Ktoś inny powie, że jest to jeden ze znaków zodiaku. My, chrześcijanie powiemy, że jesteśmy rybami, które Jezus zagrania do sieci królestwa Bożego.
Ewangelia przenosi nas dzisiaj nad rzekę Jordan. Tutaj Jan udziela chrztu Izraelitom. Nad brzegiem tłumnie gromadzą się ludzie. Kolejno wchodzą oni do rzeki, wyznając swoje winy. Pośród nich jest Jezus. Chociaż sam nie potrzebował oczyszczenia, to jednak pokornie zajął miejsce w kolejce.
Kiedy wyszedł z wody, stała się rzecz niesłychana. Nad Jezusem otwarło się niebo i dał się słyszeć głos samego Boga: „Tyś jest mój Syn umiłowany”. Bóg w pewnym sensie „wyłowił” Jezusa z tłumu grzeszników i nazwał Go swoim ukochanym Synem.
Chrzest Jezusa powinien przywodzić na myśl nasz własny chrzest. Większość z nas była wtedy nieświadoma tego wydarzenia. O jego skutkach poucza nas dzisiejsza Ewangelia.
Święty chrzest „wyławia” nas z grzesznego świata. Człowiek „pływa” pośród zepsucia. Nie jest to jego środowisko naturalne. Bóg o tym doskonale wie, dlatego ratuje nas przez chrzest. Nadaje nam nowe imię oraz nazywa przybranymi dziećmi. Nad każdym z nas rozbrzmiewa głos Boga: „Tyś jesteś moim dzieckiem umiłowanym”.
Gdy tylko poczujesz, że pływasz w grzechu dzisiejszego świata, pozwól wyłowić się Bogu. Uświadom sobie łaskę, którą Bóg obdarzył cię w chrzcie świętym. Łaska ta dała ci nowe życie. Ona obdarzyła godnością dziecka Bożego. Pozwól zagarniać się Bogu w sieć Jego królestwa.

ks. Daniel Bunia

2 Niedziela po Bożym Narodzeniu - 04 stycznia 2015 r.

CO TO JEST MĄDROŚĆ?

 

Ludzie mówią: „Człowiek całe życie się uczy i głupi umiera”. I chociaż zdobywanie mądrości nie jest złe, to jednak ludzka mądrość musi ustąpić miejsca innej mądrości – mądrości odwiecznej.
Życie pokazuje, że w oczach ludzi można być mądrym, wykształconym człowiekiem i zdobyć wszystkie nagrody świata, a stać daleko od Pana Boga. Można błyszczeć elokwencją, zachwycać wydanymi książkami, a nie napisać życiem żadnego rozdziału. Najwyżej małą, smutną i gorzką nowelkę. Więc gdzie szukać Bożej Mądrości?
Święty Jan Paweł II pisał, że nie sposób zrozumieć człowieka bez Chrystusa. Własnymi siłami nie znajdziemy odpowiedzi na pytania o nas, o Boga czy o życie. Chociaż wszystko zważymy i zmierzymy, nasze serce nie napełni się pokojem i mądrością. Tylko Chrystus, który przyjął ludzką naturę i jest obecny w naszym życiu, może tego dokonać. A Boża Mądrość, która „trwa od wieków i przebywa w posiadłości Pana” (Syr 24), zaprasza, abyśmy jej zaczerpnęli. W jakim celu?
Odpowiedź daje św. Paweł: „[…] abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem!” (II czytanie). Czyż świętość to nie jest najpilniejsza sprawa, o jaką mamy się starać? Sam Jezus powiedział: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” (Mt 16,26). To Chrystus jest naszą Mądrością! Może trzeba podnieść wzrok znad książki i gazety, aby spojrzeć na Chrystusa!?
Bóg wybiera to, „co głupie w oczach świata, aby mądrych zawstydzić” (1Kor 1,27). Obyśmy okazali się mądrzy w Jego oczach. Mądrzy Chrystusem – Mądrością odwieczną.

ks. Przemysław Pokorski

Niedziela Świętej Rodziny - 28 grudnia 2014 r.

ŚWIĘTOŚĆ TO PRZYJMOWANIE BOGA

Każda rodzina powołana jest do bycia świętą rodziną.
Czasem, g
dy słyszymy, że o jakiejś rodzinie mówi się „święta”, to przychodzi nam na myśl stereotyp rodziny bez problemów, sporów, wahań i dramatów, podczas gdy życie „normalnej” rodziny pełne jest tego typu sytuacji. Tymczasem, święta rodzina, podobnie jak to już widać w Świętej Rodzinie z Nazaretu, to przede wszystkim miejsce, gdzie przyjęty, zaproszony, kochany i „zaopiekowany” jest Jezus Chrystus – Syn Boży.
Tam, gdzie On jest zapraszany i przyjmowany, również nie brak problemów, różnicy zdań czy lęków o jutro – tak jak w Świętej Rodzinie. Ona musiała uciekać do Egiptu – dzisiaj rodziny „muszą” (przynajmniej tak twierdzą) „uciekać do Anglii”. Ona chroniła życie i nie była przez wszystkich rozumiana – dzisiejsze rodziny chroniące życie, również nie są rozumiane. Ona nie była przyjęta na nocleg w Betlejem, bo była zbyt uboga (istnieje powszechna opinia, że w Betlejem, w czasie spisu ludności były noclegi, ale dla tych, którzy mieli dość pieniędzy) – dzisiejsze rodziny też nie mają dostępu do wielu dóbr tylko z tego powodu, że są zbyt ubogie… nie to jest jednak najważniejsze.
Każda rodzina z problemami ma się modlić, tzn. zapraszać Boga do wszystkich swoich spraw, zajęć, lęków i zmartwień. Ma to się dokonywać najpierw w ukryciu, tak jak to było w Nazarecie. Ale winno prowadzić do wpływania na inne rodziny, na innych ludzi, tak, żeby można było mówić jak jeden ze świętych: wiem, jak mógłbym nawrócić każdego – niech przez pewien dłuższy czas zamieszka ze mną i zobaczy, jak żyję…

ks. Adam Rybicki

4 Niedziela Adwentu - 21 grudnia 2014 r.

DLA BOGA NIE MA NIC NIEMOŻLIWEGO

 

Gdy uczyłem w szkole, to jednym z trudniejszych tematów rozmów z młodzieżą było Zwiastowanie. Pytano: „Jak mogło się to stać bez udziału ojca?”, „Czy rozmowa z aniołem wystarczyła?”, „Co na to rodzice tej młodej dziewczyny?”. Wszystko dla nich było albo za trudne, albo śmieszne. Bo przecież dzisiaj „o tych sprawach” mówi się bardzo konkretnie, jasno i niestety często dość wulgarnie.
A jak wytłumaczyć Zwiastowanie nam, ludziom dorosłym? Uważam, że odpowiedzią na wszystkie pytania w tej materii są ostatnie słowa archanioła Gabriela do Maryi: „Dla Boga nie ma nic niemożliwego”.
Bóg może wszystko – stworzył świat z niczego, stworzył człowieka z prochu ziemi… i można by tak jeszcze długo wymieniać. Zwiastowanie jest konsekwencją Jego miłości do człowieka i to tej miłości zawdzięczamy obecność Jezusa na ziemi. Bóg chce, by Jego Syn był taki jak my – po to, by nas zbawić.
Młodzieży te słowa posłańca Bożego raz wystarczały, a raz nie. Musieli je przyjąć jako ostateczny argument, bo nie był on moim kapłańskim argumentem, ale „Boskim”.
Dzisiaj słowa archanioła Gabriela winny być dla nas nadzieją, że Boża moc sprawi, iż czasy będą lepsze, ludzie inni, dzieci grzeczniejsze, domy spokojne, rodziny szczęśliwsze itd. To prawda – Bóg może to sprawić, ale nie zrobi tego bez naszej pomocy. Tak jak Maryja stała się Bożą „pomocnicą” w dziele zbawienia, tak każdy z nas może czasem ludziom, dzieciom, rodzinom wlać więcej miłości, ciepła, życzliwości, oczywiście z Bożą pomocą, bo „dla Boga nie ma nic niemożliwego”.

ks. Krzysztof Stosur

3 Niedziela Adwentu - 14 grudnia 2014 r.

ZAUWAŻMY BOŻE KRÓLESTWO WŚRÓD NAS

 

Dzisiejsza liturgia wzywa nas do radości i do ufności. Tym, którzy są ubodzy, których serce jest złamane i którzy są na różne sposoby zniewoleni, ukazywana jest dzisiaj dobra nowina o zbliżającym się wyzwoleniu i tryumfie miłosierdzia i sprawiedliwości.

Kiedy jednak rozglądamy się wokół nas i może także kiedy spoglądamy na nasze własne życie, o wiele łatwiej dostrzegamy motywy do niepokoju i obaw. Wystarczy włączyć radio czy spojrzeć do Internetu, aby dowiedzieć się o wciąż nowych wydarzeniach naznaczonych nienawiścią i rozpaczą. Wystarczy rozejrzeć się dokoła, aby ujrzeć choroby, rozczarowanie, przerażenie i śmierć. To nie pokój, miłość i dobro, ale raczej ból, przemoc, kryzysy rodzinne, problemy finansowe i polityczne zawirowania zdają się dominować wokół nas.

Zbliżające się Boże Narodzenie nie usuwa ze świata grzechu i cierpienia, ale mówi nam o tym, że zło nie jest ostatnim słowem historii. To w tym świecie Bóg staje się ciałem. Rodzi się w zwykłej rodzinie. W niej wzrasta, rozwija się, dojrzewa. Co więcej, staje się Dzieckiem, które może przeżyć tylko wtedy, gdy zostanie przyjęte, nakarmione i ubrane. Boże królestwo sprawiedliwości, radości i pokoju przychodzi do nas dokładnie w ten sam sposób. Boże królestwo wydaje się pozbawione znaczenia i słabe jak małe ziarno gorczycy czy odrobina zaczynu. Kiedy jednak przyjmiemy je do siebie i o nie się zatroszczymy, także ono będzie w nas wzrastać i na końcu przyniesie pokój, miłość, sprawiedliwość, wolność, dobro i radość, do której już dzisiaj wzywa nas liturgia.

ks. Mariusz Górny – paulista

2 Niedziela Adwentu - 07 grudnia 2014 r.

LEW NA PUSTYNI

Współczesny świat jest pełen głosów, które wrzeszczą: „Nie ma Boga ani wieczności!”, „Żyj tak, jakby Boga nie było, bo Jego istnienie jest problematyczne!”, „Licz się z Bogiem, ale tylko tak ogólnie, bo Boga nie interesują twoje prywatne sprawy!”. Głosy te budzą jednak w człowieku beznadzieję, strach i niepokój.

Żyjemy w świecie odrzucającym Boże prawo, niczym na pustyni. Potrzebujemy dobrego głosu Boga, który ukazuje skołatanemu wrzaskiem świata człowiekowi sens jego życia. Głos taki może docierać za pośrednictwem człowieka. Wpatrujemy się dzisiaj w postać adwentową św. Jana Chrzciciela. On umiał w sposób doskonały być głosem Boga. Dzisiejsza Ewangelia nazywa go „głosem wołającego na pustyni”. Obraz ten przywodzi nam na myśl króla zwierząt pustyni – lwa, który objawia potężnym rykiem swe doznania i swoje znaczenie. Święty Marek, który rozpoczyna Ewangelię właśnie od słów o „głosie wołającego na pustyni”, jest ukazywany w ikonografii pod postacią lwa. Natomiast silny głos Chrzciciela, nawołujący do nawrócenia, bywa porównywany do ryku lwa na pustyni.
Czasy współczesne wymagają takiego właśnie ryku, mocnych znaków, silnych głosów opowiadających się za Chrystusem i Jego Ewangelią. Takim znakiem jest obecny papież Franciszek. Był nim też św. Brat Albert, który porzucił swe wygodne, artystyczne życie, aby przyodziać biedną siermięgę i świadczyć o Chrystusie wśród biedoty i kryminalistów.
Być głosem wołającego na pustyni to być narzędziem Pana obwieszczającym zagubionym ludziom, że jest Bóg, który ich kocha i pragnie uszczęśliwić swą nieskończoną miłością.

ks. Stanisław Jasionek

 

1 Niedziela Adwentu - 30 listopada 2014 r.

KIEDY BĘDZIE KONIEC ŚWIATA?

Bóg, który dał Syna, aby wyrwać nas z niewoli lęku przed śmiercią, nie jest już oczekiwanym gościem. Jego ostateczne objawienie budzi raczej strach niż entuzjazm spotkania ukochanej Osoby.
Chrześcijanie pierwszych wieków z niecierpliwością oczekiwali na chwalebny powrót Jezusa. Dzisiejsi wierzący myślą o nim z podobnym niepokojem, z jakim niewierzący wypatrują oznak końca świata.
Bez łaski Boga spontanicznie odwracamy się od Jego przykazań, a zwracamy się ku bożkom, które są tworem naszych samolubnych pragnień. Toteż budowanie dojrzałej wiary musi być oparte na doświadczeniu obecności Boga w historii naszego życia. Dlatego prorok Izajasz modli się, aby Bóg się ukazał, pomimo bolesnej historii naznaczonej porzucaniem Jego dróg (I czytanie).
Ale oczekiwanie na powrót Pana nie jest „świętą bezczynnością”. To codzienne, pokorne podejmowanie zadań, które On nam wyznaczył. Dlatego wezwanie do nawrócenia obejmuje nie tylko konieczność przestrzegania przykazań, ale też świadome pełnienie woli Boga. Ale czy chcemy i potrafimy odkrywać to, czego Bóg oczekuje od nas?
Pełnienie woli Boga owocuje życiem w pokoju. Ponieważ On wychodzi naprzeciw tym, którzy radośnie pełnią sprawiedliwość i pamiętają o Jego drogach (I czytanie). Kiedy świat lękliwie nasłuchuje oznak katastrof, ogłasza kolejne zagrożenia i diagnozuje nowe, nieuleczalne choroby, chrześcijanie żyją pełnią łask od Boga. Oczekiwanie na spotkanie z Panem chroni przed egoizmem życia, a pytanie o datę końca świata zamienia w pytanie, czy aby we wszystkim czynię to, co się podoba Bogu?

ks. Maciej Warowny

Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata - 23 listopada 2014 r.

POZWOLIĆ JEZUSOWI KRÓLOWAĆ

Król to ten, który troszczy się o bezpieczeństwo i zarządza powierzonym mu ludem. Prowadzi go do dobrobytu i szczęścia. Do życia w prawości i solidarności. Jednoczy poddanych i uczy ich trudzić się dla wspólnego dobra.
A co to znaczy, że Jezus jest Królem mojego życia? On króluje inaczej niż ziemscy monarchowie. Nie panuje, lecz służy. Nie żąda, nie oczekuje, lecz miłuje jako pierwszy i do końca (por. J 14,1), abyśmy i my, przyjmując Jego miłość, przekazywali ją dalej.
Jak jednak rozpoznam, czy rzeczywiście On króluje w moim sercu, a nie jest to jedynie moje pobożne życzenie?! Papierkiem lakmusowym królowania Chrystusa we mnie jest moja relacja do bliźnich. Jeśli potrafię ich prawdziwie kochać, zauważając ich potrzeby i pomagając im zaradzić, to jest nieomylny znak, że „Chrystus przez wiarę zamieszkał w moim sercu” (por. Ef 3,17).
On, nasycając mój głód miłości, pragnie, abym nią karmił innych. On, gasząc moje pragnienie sensu, chce, abym przekazywał go braciom. On, przyjmując mnie w moich zagubieniach, chce abym potrafił przyjąć innych pielgrzymów życia. On okrywa mnie, kiedy grzech odziera moją godność i pragnie, abym przebaczeniem okrywał innych. On leczy wszelkie moje choroby i pragnie, abym był bliski w cierpieniu drugiego człowieka. On trwa przy mnie w moich wewnętrznych zniewoleniach i pragnie, abym był blisko poszukujących wolności.
Każdy mój gest, słowo, spojrzenie – w dobre i złe – ofiarowane bliźniemu odbija się echem w sercu mojego Króla! Czy mam tego świadomość?! Co dziś powiedziałby mi Jezus?

s. Anna Maria Pudełko – apostolinka

33 Niedziela zwykła - 16 listopada 2014 r.

CNOTY ZAPOMNIANE

Dzielność i roztropność to cnoty, o których zapominamy. Pierwsza z nich to wykazywanie się siłą i odwagą, nie tylko w chwilach wymagających heroiczności, ale także w prozaicznych sytuacjach. Roztropność natomiast to umiejętność przewidywania rzeczy przyszłych i opowiadanie się za dobrem. Słowo Boże przypomina o tych cnotach, pobudzając do refleksji, czy jesteśmy dzielni i roztropni.
Biblijny mędrzec przedstawia z zachwytem dzielną kobietę. Jest ona ideałem pełnym mądrości i piękna, o czym świadczy przede wszystkim jej wierność. Wykazuje się ona dzielnością przy kądzieli i pośród ubogich, a więc w codziennym życiu. Cicha i pokorna posługa w zaciszu domowym sprawia, że jej małżonek „nadmiar mieć będzie”. Jej szczęściem jest to, że może dawać szczęście bliskim. W przypadku tej wspaniałej kobiety dzielność idzie w parze z roztropnością.
Tymi samymi cnotami wykazują się słudzy, którzy zostali obdarzeni większą ilością talentów. Roztropność nakazała im dołożyć starań, aby powiększyć powierzone dobra, a dzielność dopomogła w realizacji tego przedsięwzięcia. Dzięki temu usłyszeli zbawcze zaproszenie do udziału w radości swojego pana. Ich przeciwieństwem jest „sługa zły i gnuśny”, który jest pozbawiony wszystkiego, łącznie ze szczęściem wiecznym.
Pod koniec roku liturgicznego Paweł Apostoł przypomina nam o tym, że jesteśmy dziećmi światłości. Obce powinny być nam ospałość i odrętwienie. Jego wezwanie do czujności i trzeźwości najlepiej jest realizować przez roztropność i dzielność w codzienności. Dzięki nim i my wejdziemy do radości naszego Pana.

ks. Mariusz Szmajdziński

 

32 Niedziela - święto rocznicy poświęcenia Bazyliki Laterańskiej - 09 listopada 2014 r.

 ŚWIĘTO MATKI

„Omnium Urbis et Orbis Ecclesiarum Mater et Caput”, czyli matka i głowa wszystkich kościołów miasta i świata – mówi napis przy wejściu do rzymskiej Bazyliki na Lateranie. Ukazuje on tajemnicę Kościoła – on jest Matką, która rodzi nas do nowego życia, utrzymuje przy nim i prowadzi do nieba. Zatem dziś obchodzimy święto naszej Matki.

Ozdobiona dziełami wielkich mistrzów Bazylika św. Jana to najważniejsza świątynia Kościoła katolickiego. Wzniesiono ją po edykcie mediolańskim podpisanym w 313 roku. Jest katedrą biskupa Rzymu. Przez wieki zapewnia ona żywą więź osobową człowieka z Bogiem, dzięki czemu wszyscy ludzie „pozostaną przy życiu i wszystko będzie uzdrowione” (I czytanie). Sprawia to moc płynąca z sakramentów. Prorok Ezechiel ukazał to w obrazie wody wypływającej ze świątyni.
Paweł Apostoł przypomina o tym, że świątynia to nie tylko „coś”, ale i „ktoś”. My także jesteśmy świątynią Boga. Przez Ducha Świętego, który został nam dany, dokonała się wielka zmiana miejsca Bożego przebywania. Do tej pory to człowiek pragnął zamieszkać w świątyni, aby być blisko Boga. A to On zamieszkał w człowieku i Jest już w nim trwale obecny. Rzeczywiście „zdumiewające są dzieła, które Pan dokonał na ziemi” (psalm).
W tym kontekście nie wolno zapominać, że domowi Boga świętość przystoi (por. Ps 93,5). Patrząc na piękne świątynie, takie jak Bazylika na Lateranie, pamiętajmy o tym, że i w nas przebywa Bóg. Bezczeszczenie świątyni, ale nade wszystko bezczeszczenie przestrzeni sakralnej własnego ciała przez grzech jest bezczeszczeniem świętości samego Boga.

ks. Mariusz Szmajdziński

 

Niedziela - Dzień Zaduszny 02 listopada 2014 r.

NIE BĄDŹ NIEMIŁOSIERNY DLA ZMARŁYCH

 
Na dzisiejszy dzień warto czasem spojrzeć w świetle uczynków miłosierdzia.
Jak pamiętamy, Kościół uczy nas o uczynkach miłosierdzia co do ciała i co do duszy. Te drugie są następujące: 1. Grzeszących upominać, 2. Nieumiejętnych pouczać, 3. Wątpiącym dobrze radzić, 4. Strapionych pocieszać, 5. Krzywdy cierpliwie znosić, 6. Urazy chętnie darować, 7. Modlić się za żywych i umarłych.
Gdy przypatrzymy się im wszystkim, a może jeszcze bardziej uczynkom miłosiernym co do ciała, to rzuca się w oczy ich ważność i oczywistość. Natomiast modlitwa za zmarłych jest ostatnia na liście. Czy to znaczy, że jest mniej ważna niż „nakarmienie głodnych” czy „pocieszenie strapionych”? Absolutnie nie! Wszystkie uczynki miłosierdzia należy traktować tak samo poważnie i wyjątkowo. Każdy z nich odpowiada głębokim ludzkim potrzebom. I właśnie jedną z tych wielkich potrzeb jest „bycie omodlonym”, za życia i po śmierci. Nasi zmarli mają więc – nadane przez Boga – prawo, aby po ich odejściu byli przez nas omodleni. Jest to tak samo ważne jak wtedy, gdy byli pośród nas – potrzebowali pokarmu, ubrania itd.
Czy odmówilibyśmy im tego, gdybyśmy mieli możliwość im pomóc? Na pewno nie. Nie bylibyśmy nie-miłosierni, czyli okrutni. A dzisiejszego dnia nasi zmarli proszą o modlitwę. Nie bądźmy niemiłosierni, dajmy im to, o co proszą, z serca i hojnie, tak jak wtedy, gdy byli pośród nas. Kiedyś każdy z nas będzie po ich stronie i także będzie potrzebował modlitwy. Zmartwychwstaniem i życiem jest Chrystus (J 11,25) i do Niego musimy kierować nasze prośby.
ks. Adam Rybicki

 

30 Niedziela zwykła - 26 października 2014 r.

MIŁOŚĆ CZY SPRAWIEDLIWOŚĆ?

Czy można zmusić do miłości? Popularne powiedzenie uczy, że „serce nie sługa”. Niestety przysłowie to służy usprawiedliwieniu niedorzecznych wyborów. Sugeruje, że miłość rządzi się prawami niepodlegającymi nakazom i zakazom.
Wszyscy jesteśmy ofiarami edukacji, w której miłość w relacjach społecznych, czyli miłosierdzie, jest przeciwstawiane sprawiedliwości. W efekcie dostrzegamy, że miłosierdzie rozumiane jest jako pobłażliwość i naginanie prawa w taki sposób, aby konsekwencje dla sprawcy zła były jak najmniej dolegliwe. Sprawiedliwość natomiast ma surowe oblicze i z aptekarską dokładnością aplikuje wszystkie przewidziane prawem kary.
Tymczasem miłość to czułe pochylanie się nad ludzką nędzą. Sprawiedliwość to oręż do walki o należne prawa. Sprawiedliwość jest sposobem ochrony przed przemocą. Próbą stworzenia takich reguł, jakie pozwolą ochronić słabych przed gwałtem ze strony silnych. Ale najlepsza ochrona, jaką jednostka może zyskać w społeczeństwie, to wzajemna miłość. Dlatego Bóg pragnie dla nas miłości, która prowadzi do sprawiedliwości, oraz sprawiedliwości, której szczytem jest wzajemna miłość.
Pokolenia Starego Testamentu znały przykazanie miłości. Ale na nic zda się najlepsze prawo, jeśli człowiek nie potrafi go zachowywać. A życie przykazaniem miłości staje się możliwe dopiero dzięki Chrystusowi. Wiara, która odsłoniła i wyparła bałwochwalczą miłość samego siebie, prowadzi do spotkania się miłości i sprawiedliwości. Stają się one współzależne i nierozłączne i odtąd nie mogą bez siebie istnieć.

ks. Maciej Warowny

 

Uroczystość św. Apostołów Piotra i Pawła - Niedziela, 29 czerwca 2014 r.

PO CAŁEJ ZIEMI ICH GŁOS SIĘ ROZCHODZI

 
Klucze to rzecz bardzo osobista. Dzięki nim otwieramy drzwi naszego mieszkania, samochodu, nawet sejfu. Pilnujemy, aby nie dostały się w niepowołane ręce. Klucze dajemy tylko osobom, które kochamy, do których mamy pełne zaufanie.
Dzisiejsza Ewangelia mówi o „kluczach królestwa niebieskiego”. Jezus przekazał je św. Piotrowi, do którego miał pełne miłości zaufanie. Klucze symbolizują władzę, także współcześnie. Piotr ma w Kościele sprawować rzeczywistą władzę, a po nim jego następcy. Metafora związywania i rozwiązywania często była używana w języku Semitów. Jezus chciał przy jej użyciu przekazać, że Piotr ma się stać stróżem zarówno prawd wiary, jak i prawd dotyczących moralności. Stąd w wierze ludu św. Piotr nazywany jest klucznikiem otwierającym niebo. Papież Paweł VI powiedział kiedyś, że „klucze Piotra są bardzo ciężkie”. Tak, one są dla papieży wielkim krzyżem.
Święty Piotr, według Jezusa, ma być Opoką, na której zbudowany będzie Kościół, którego bramy piekielne nie przemogą. „Brama” w języku ówczesnym oznaczała całe miasto, a nawet państwo. Bramy piekielne, czyli państwo złego ducha, srożą się niesamowicie w walce z Kościołem. Doświadczamy tego niemal codziennie. W tej walce Kościół stawia za wzór kapłanom i świeckim największego teologa – św. Pawła, człowieka o żelaznej konsekwencji, który po nawróceniu z największą gorliwością nauczał o Chrystusie. Żadnym cierpieniem się nie zrażał i do samego końca niósł poganom Ewangelię. Uczmy się od tych świętych apostołów nie tylko za Prawdę umierać, ale i prawdziwie żyć.
 
ks. Stanisław Jasionek
 

12 Niedziela zwykła - 22 czerwca 2014 r.

UBEZPIECZENIE NA ŻYCIE WIECZNE

 
Czego się boję? Choroby, samotności, braku pieniędzy, odrzucenia? A może niczego się nie boję, bo wierzę, że zawsze sobie poradzę? Przecież większość filmów kończy się dobrze, a główny bohater pokonuje swoich przeciwników i cieszy się zasłużonym szczęściem.
Wszyscy jesteśmy zranieni rzeczywistością dominacji pieniądza nad człowiekiem. Wszystko ma cenę, wszystko można kupić. A jeśli nie da się kupić, to można ubezpieczyć i nawet strata przyniesie zysk. Idolatria pieniądza widoczna jest we wspaniałej architekturze banków. A obok banków nie mniej wspaniałe są siedziby ubezpieczycieli. Świątynie bożka bezpieczeństwa. Prawda, że życie ojca rodziny znaczy więcej niż nawet najwyższe odszkodowanie. „Ale przecież pieniądze…”
Potrzeba bezpieczeństwa jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka. Ale żadne ubezpieczenie nie daje bezpieczeństwa, lecz wyłącznie pokrywa ewentualne straty. Żyjemy w iluzji bezpieczeństwa, wierząc w moc pieniądza. Tylko jednak Bóg daje nam prawdziwe bezpieczeństwo. I to nie przez usunięcie zagrożeń, ale przez swoją stałą obecność. Prawda, że Bóg jest jedynym Obrońcą i Zbawicielem, niszczy strach.
Jakie są warunki „kontraktu” ubezpieczeniowego z Panem Bogiem? Wyznawanie wiary przed ludźmi, świadczenie, iż należę do Jezusa. Jakie są referencje takiego „Ubezpieczyciela”? Wie o mnie wszystko, zna nawet liczbę włosów na mojej głowie, ponieważ mnie kocha. Ale to „ubezpieczenie” obejmuje tylko tych, którzy całkowicie powierzają się miłości Boga. Nie ma żadnych składek, lecz zaufanie Jego mocy. A ostatecznym celem jest życie wieczne.
ks. Maciej Warowny

 

 

Niedziela Trójcy Przenajświętszej - 15 czerwca 2014 r.

BÓG JEST WSPÓLNOTĄ!

 
Bóg jest dla nas wielką tajemnicą! Próbujemy czasami bardzo niezręcznie uchylić jej rąbka. Sami jednak nie bylibyśmy w stanie do Boga dojść. Dlatego On w swojej czułości przychodzi do nas i „okazuje nam” (por. J 13,1) swoją miłość i swoją tajemnicę w sposób widzialny i namacalny w osobie Jezusa.
Chrystus opowiedział nam wiele o Bogu. Przekazał nam wszystko. Wśród wielu prawd, które nam objawił, powiedział także, że Bóg jest wspólnotą Osób! Bóg jest Miłością, która jest nieustannym darem. Ojciec daje w darze Syna, aby On doprowadził nas zagubionych z powrotem do Ojca. Jezus nie działał sam, lecz w mocy Ducha. Poczęty Jego mocą w łonie Maryi. Napełniony Duchem w chwili chrztu w Jordanie. Idący w mocy Ducha na pustynię, aby nauczyć nas walczyć z pokusami Złego. Działający cuda i nauczający mocą tego samego Ducha. I w końcu oddający Ducha podczas umierania na krzyżu. A Duch, który towarzyszy nam od dnia naszego Chrztu św., przypomina wszystko, co Jezus przeżył i czego nauczał. Kształtuje w nas Jego myśli, uczucia i postawy, abyśmy stawali się coraz bardziej podobni do Syna. Duch woła w nas: „Abba – Ojcze!”, abyśmy w naszych sercach przeżywali synowską miłość ku Bogu.
Bóg tak bardzo umiłował świat! Ten świat, który nas często zawodzi, przeraża, zniechęca Bóg miłuje do oddania samego Siebie. Abyśmy nie bali się razem z Nim we wspólnocie dawać siebie i zmieniać oblicze tej ziemi. Pragnieniem Boga jest bowiem zbawiać, ocalać, ratować a nie potępiać czy niszczyć. Bóg jest cały, jedynie, nieskończenie Miłością (1J 4,16).
 
 
 
 
s. Anna Maria Pudełko – apostolinka

 

 

Niedziela Zesłania Ducha Świętego - 08 czerwca 2014 r.

POCZĄTEK, KTÓRY TRWA DALEJ

 
W Dzień Pięćdziesiątnicy dokonały się zaślubiny Ducha Świętego z Kościołem. Ten związek trwa nieprzerwanie przez wieki. Kościół swe życie i dynamizm zawdzięcza mocy Ducha. Jego mocą i pod Jego tchnieniem głosi światu Ewangelię zrozumiałym dla wszystkich językiem miłości.
Gdyby nie było Zesłania Ducha Świętego, Apostołowie pozostaliby zamknięci w Wieczerniku, przeżywając rozczarowanie i strach. Duch Święty sprawił, że zatrzęsły się mury, otworzyły drzwi i okna, plac wypełnił mieszkańcami Jerozolimy i pielgrzymami (I czytanie). Wszyscy usłyszeli Dobrą Nowinę – słowa, które wzbudziły w nich wiarę.
„Pięćdziesiątnica Jerozolimskiego Wieczernika jest początkiem; początkiem, który trwa dalej” (papież Franciszek). To dzięki darom Ducha Świętego męczennicy są gotowi na śmierć za wiarę, misjonarze idą aż na krańce świata ze słowem nadziei, młodzi zachowują czystość i pragną kochać, święci są pokornymi zwycięzcami egoizmu i pychy, grzesznicy pokutują i wstydzą się złych czynów, wyznawcy układają swe życie według Ewangelii, żyjąc mądrze i szlachetnie. Duch Święty daje siłę rodzicom do odpowiedzialnego wychowania dzieci. To On buduje nasze wspólnoty, pomimo grzechu i słabości tych, którzy je tworzą. Umożliwia przebaczenie grzechów i pojednanie z Bogiem (Ewangelia). On też jest źródłem najszczerszych pragnień.
Dzisiejsza uroczystość mówi nam, że Kościół nie jest sam. My nie jesteśmy sami. Dlatego prośmy: „Przyjdź Duchu Święty, napełnij serca swoich wiernych i zapal w nich ogień Twojej miłości”. Amen.
ks. Zbigniew Sobolewski

 

Niedziela Wniebowstąpienia Pańskiego - 01 czerwca 2014 r.

CHRYSTUS ROZSYŁA NAS WSZYSTKICH

 
W dzisiejszej Ewangelii słyszymy nakaz misyjny Pana Jezusa. Jest on ciągle aktualny. Jego wołanie wzmaga się we współczesnym świecie, który – jakże często – nie zna Pana Boga, wręcz wyrzuca Go z różnych sfer życia, a co za tym idzie – nie czci Go i w konsekwencji – nie kocha.
Wydarzenie to miało miejsce na górze w Galilei w obecności wielu świadków. Zanim Chrystus wstąpił do nieba, skierował do Apostołów ostatnie pouczenie. Żądał od nich i ich następców – papieża, biskupów i kapłanów, aby Jego nauka była głoszona wszystkim narodom. Zobowiązał przy tym uczniów do wiernego zachowywania i przekazywania depozytu wiary, począwszy od chrztu świętego, udzielanego w imię Trójcy Przenajświętszej. Aby uzdolnić nieokrzepłych jeszcze w wierze przyszłych świadków Wcielonego Syna Bożego do mężnego niesienia światła Ewangelii aż po krańce ziemi, zostawił im obietnicę zesłania Ducha Świętego.
Święty Paweł, który odważnie niósł orędzie wiary do pogan, zapewniał niedawno nawróconych braci w Efezie o swoich modlitwach zanoszonych w ich intencji do Boga Ojca przez Jezusa Chrystusa. W liście do Kościoła w Efezie prosi, by Bóg ze względu na zasługi Swego Syna udzielił nowo ochrzczonym „ducha mądrości i objawienia w głębszym poznaniu Jego samego” (Ef 1,17).
Na zakończenie każdej Mszy świętej słyszymy słowo: „idźcie”. Chrystus rozsyła nas wszystkich, byśmy głosili, że Bóg Ojciec pragnie być znany, kochany i czczony przez wszystkich ludzi – sprawiedliwych i grzeszników. Zapewnia nas o swojej pomocy – „aż do skończenia świata” (Mt 28,20).
ks. Zbigniew Krzyszowski

 

6 Niedziela Wielkanocy - 25 maja 2014 r.

MIŁOŚĆ TO ZACHOWANIE PRZYKAZAŃ

 
Często jesteśmy pytani – my kapłani – jak najlepiej kochać Pana Jezusa, jak Mu tę miłość okazać, co to znaczy, że Pan Bóg mnie kocha?
W miarę upływu lat człowiek, patrząc na świat, przeżywając tragiczne i radosne sytuacje, stykając się z różnymi ludźmi, znajduje odpowiedź na te pytania. W dzisiejszej Ewangelii, odpowiada natomiast sam Chrystus – wystarczy tylko zachowywać Boże przykazania. Jeśli i my kochamy Jezusa, On kocha nas i przez Niego kocha nas Bóg Ojciec (por. J 14,21). I wszystko jasne! Tak mogłoby być, gdyby człowiek w swojej „pseudomądrości” nie próbował często stawiać się ponad Pana Boga.
Uniwersalność Dekalogu nie podlega dyskusji. Jego prawda jest doskonała i zawiera w sobie całą mądrość najpierw Boską, potem ludzką. Ale człowiek chciałby, aby „pasował on do czasów, w których żyjemy”. A co z tego wynika? Jeszcze więcej rozdartych serc, oszukanych ludzi, niespokojnych sumień, rozpaczy i bólu. Współczesność krzyczy, że chce miłości, ale nie tej prawdziwej i Bożej, tylko jakiejś jej namiastki, zastępników, które mamią, oszukują, a na koniec zostawiają człowieka samego – często poranionego, smutnego i zbolałego.
Mamy tylko zachowywać Boże przykazania! To takie trudne? Pewnie tak, ale wiemy też, że ci, którym to się udało, tylko na tym wygrali. Więc dlaczego i my nie mamy tego zrobić? Tym bardziej, że apeluje do nas sam Jezus, który nikogo nie oszukał, nikim nie wzgardził i nikogo nie odrzucił. Kochasz Go? – zachowuj Jego przykazania!
ks. Krzysztof Stosur

 

5 Niedziela Wielkanocy - 18 maja 2014 r.

KRATA, ZA KTÓRĄ CZEKA MIŁOŚĆ

Wielką tajemnicą Boga są powołania do zakonów kontemplacyjnych. Ukrycie i oddzielenie od spraw tego świata dla wielu jest całkowicie niezrozumiałe. To dziwactwo – mówią.

A jednak Bóg wybiera kobiety i mężczyzn, chce mieć ich blisko swego serca, a z dala od serca rozpędzonego świata. Oddzieleni symboliczną kratą zastygają przed Jego obliczem i podejmują próbę przebywania z Nim w taki sposób, w jaki zbawieni będziemy przebywać w niebie. Dlaczego? Bo to spełnienie największej tęsknoty człowieka: Być blisko, zamieszkać w Jego domu.
Apostołowie wybrani przez Jezusa nie ukrywali się za kratą klasztornego domu, a jednak w pełnieniu codziennych obowiązków odkrywali potrzebę odosobnienia i większego zaangażowania w głoszenie Dobrej Nowiny. „Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbali słowo Boże, a obsługiwali stoły – mówili – oddamy się wyłącznie modlitwie i posłudze słowa” (Dz 6,4). To ważna podpowiedź dla tych, którzy chcą wypełniać codzienne obowiązki i jednocześnie wzrastać w Bożej obecności. Rezerwowanie czasu na rozmowę z Bogiem pozwala spotykać Go naprawdę. Modlitwa – nawet najkrótsza czy pozbawiona konkretnych słów – jest wchodzeniem na drogę do Nieba. Modlitwa do Jezusa jest wyborem „drogi i prawdy, i życia” (J 14,6), które doprowadzają nas do domu Ojca (J 14,2).
Bóg może nie wybrać nas do życia w zakonie kontemplacyjnym. Każdego jednak z nas ukształtował tak, aby w swoim sercu mógł oddzielić kratą rozpędzony świat od chwil na spotkanie z Nim. Po co? Aby nie zaniedbać słowa Bożego, aby wciąż odnajdywać drogę do domu Ojca.
 
ks. Mariusz Rosik

4 Niedziela Wielkanocy - 11 maja 2014 r.

NIE MOŻNA ZDRADZIĆ NAJBLIŻSZYCH

 
Każdy, kto zdecydował się na podróż do obcych krajów, zgodzi się z tym, że prawdziwa przygoda zaczyna się z chwilą przekroczenia granicy. Podobnie jest z chrześcijaństwem. Aby do niego wejść, trzeba przekroczyć granicę – bramę. Tą bramą jest Chrystus.
Zwykle przekraczamy ją nieświadomie, z woli naszych rodziców, którzy przynoszą nas do chrztu świętego. Oni też, prosząc Kościół o chrzest, zobowiązują się, że będą naszymi pierwszymi przewodnikami po tej krainie, która nazywa się chrześcijaństwo. To rodzice powinni nauczyć nas języka, którym posługują się mieszkańcy tej krainy. To oni mają obowiązek wprowadzenia nas w zwyczaje i święte tradycje Kościoła. Z racji swego powołania i chrztu świętego, który wcześniej przyjęli, są dla nas pasterzami na wzór Jezusa Chrystusa.
Jeśli nie wywiązują się z tej roli i zostawiają nas samych w Kościele, to nic dziwnego, że możemy czuć się w nim obcy. Nie potrafimy się modlić, nie rozumiemy znaczenia świąt, nie znamy prawdziwej historii chrześcijaństwa ani jego wspaniałych bohaterów. Kościół dla nas to tylko budynek oraz sztywna instytucja, która zawsze czegoś od nas wymaga. Przekroczyliśmy bramę, ale nikt się nami nie zaopiekował, nikt nie podał nam pomocnej dłoni. To jest prawdziwa tragedia wielu naszych braci i sióstr, którzy zostali w ten sposób zdradzeni przez swoich najbliższych, kiedy jeszcze byli dziećmi.
Owszem, Jezus Chrystus jest i dobrym Pasterzem, i ma swoje sposoby, aby w końcu odnaleźć swoje zagubione owce. Ale On pragnie przede wszystkim działać w nas i przez nas, którzyśmy świadomie przekroczyli bramę.
o. Marek Cul – dominikanin

 

3 Niedziela Wielkanocy - 04 maja 2014 r.

SŁOWO BOŻE JEST NASZYM ŚWIATŁEM

 
Dzisiejsza Ewangelia opowiada o naszej codzienności: Jezus zmartwychwstały idzie koło nas, a my Go nie rozpoznajemy.
Idziemy przez życie jak uczniowie do Emaus: czasem zawiedzeni, rozżaleni, smutni, z pustką w oczach i sercu. Prowadzimy puste, nic nieznaczące rozmowy. Taka jest też nasza wiara, a raczej jej brak. Słuchając słów dzisiejszej Ewangelii, jesteśmy zdumieni: jak oni Go nie rozpoznali, skoro mówił do nich? Święty Łukasz wyjaśnia nam to, pisząc: „Lecz oczy ich były niejako na uwięzi”, jakby przyćmione. Widocznie trzeba było czegoś jeszcze: czasu spędzonego razem, wspólnie przebytej drogi, pewnych znaków oraz – i to warte podkreślenia – tłumaczenia pism. Jezus, „zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków, wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego”. Zatem Chrystus, żeby zostać rozpoznany i rozumiany, skłania uczniów do przyjęcia z wiarą Pisma Świętego wraz z jego objaśnieniem, a następnie – już ostatecznie – daje się poznać po łamaniu chleba, czyli prowadzi do Eucharystii. Dlaczego to jest dzisiaj warte podkreślenia? Bo mamy niedzielę biblijną: Kościół uroczyście i głośno mówi do nas o konieczności zagłębiania się w słowo Boże, byśmy nie byli ślepi. Szczególnie chodzi tu o tę ślepotę, która dotknęła uczniów idących do Emaus: nie mogli oni rozpoznać idącego obok nich Boga.
Czytajmy Biblię, słuchajmy słowa Bożego, interesujmy się komentarzami do Biblii, byśmy rozpoznawali miłość Bożą obecną przy nas i w nas każdego dnia! To sam Bóg mówi do nas przez Jego Słowo.
ks. Adam Rybicki

 

Uroczystość NMP KRÓLOWEJ POLSKI - 3 maja 2014 r.

Królowa Polski

Maryja, Królowa Polski – imię to związane jest nie tylko z odległą historią naszej Ojczyzny, z jej zwycięstwami i tragediami, ale także z naszą teraźniejszością. Cud nad Wisłą u początków II Rzeczypospolitej, opieka nad narodem w czasie ciemnej nocy okupacji hitlerowskiej, ratunek i siła w okresie wyniszczającego moralnie i duchowo naród komunizmu – to wszystko łączyło się najściślej z matczyną opieką Maryi Królowej Polski.

Królowa Polski, Święta z Częstochowy, była zawsze dla ludzi znakiem zwycięstwa i siły. Z Nią związał sługa Boży kardynał Stefan Wyszyński dzieło jasnogórskich ślubów narodu i nowenny przed tysiącleciem Chrztu Polski. Wszystko, co największe w naszym kraju, działo się pod Jej imieniem. Tak było w czasach, gdy nasi średniowieczni wojowie wyruszali do boju w obronie swej ziemi z pieśnią Bogurodzica na ustach. Tak było w czasach „Solidarności”. Tak było za pontyfikatu św. Jana Pawła II, który najpiękniej ukazywał, jak w Sercu Maryi Królowej Polski bije serce narodu. Sam, będąc „człowiekiem zawierzenia”, zdawał się na Nią na różne sposoby we wszystkich sprawach naszej Ojczyzny.
Każdy z nas jest cząstką Ojczyzny. Każdy musi budować szczęśliwy dom. Swój świat osobisty, świat swojej rodziny, winien człowiek zbudować na szacunku do prawa Bożego. W przeciwnym razie nie będzie on światem szczęśliwym. Świat osobisty winien być zbudowany na braterstwie i to w duchu „Ojcze nasz”, a nie w duchu rewolucji francuskiej czy październikowej.
Człowiek współczesny zagubił sens swego życia. Często poniżany w swej godności, głodny prawdy i wolności, pogrąża się w kryzysie tożsamości, w nijakości. Zawierzył bowiem ludziom rządzącym światem, politykom, którzy często go oszukują i nim manipulują. I dlatego potrzebna jest Królowa, którą Chrystus daje nam za Matkę, aby nas chroniła przed złem tego świata. Maryja nas kocha i nigdy nie opuszcza. Dostrzega nasze ludzkie potrzeby. Zachęca do modlitwy i życia według Bożych zasad. Mobilizuje niebo i ziemię, aby nam pomóc, szczególnie wtedy, gdy cierpimy, zapewnia nas ze swej jasnogórskiej stolicy słowami poetki Marii Konopnickiej: „Nigdym ja ciebie ludu nie rzuciła, nigdym ci mego nie odjęła lica. Ja po dawnemu moc twoja i siła – Bogarodzica!”.
ks. Stanisław Jasionek

 

Niedziela Miłosierdzia Bożego - 27 kwietnia 2014 r.

NIE CHODZI O SAVOIR-VIVRE

 
Wiara miłosierna czy mizerna? Oficjalna czy domowa? Oczekuję na Boga czy tylko czekam, co się wydarzy? Zbawienie duszy czy tylko ładny pogrzeb?
Pytania o wiarę, jej treść i sens często przytłaczają. Są one tak ważne teraz, gdy rozpoczynamy Tydzień Miłosierdzia i przeżywamy kanonizację dwóch papieży.
Jan Paweł II nauczał nas, że sensem wiary, początkiem i jej końcem jest Bóg żywy – Chrystus Zmartwychwstały! A jej treścią – pełne nadziei oczekiwanie, że otrzymamy, oprócz pogrzebowego orszaku i łez ludzkich, przede wszystkim zbawienie duszy.
Dzisiejsze czytania ukazują radość wiary pierwszych chrześcijan. Umiejętność dzielenia się i wzajemna miłość, otwartość na bliźnich i zaufanie Bogu nie są wyuczonym savoir-vivre’em. To dojrzały owoc wiary w obecność miłosiernego Boga i zawierzenia Jego słowu.
Tak i my, zrodzeni przez chrzest do nadziei – jak pisze św. Piotr – mamy oczekiwać „dziedzictwa niezniszczalnego” (1P 1,4), którym jest zbawienie dusz. I to wszystko w radości, w prostocie serca i wdzięczności Bogu, choć czasem trzeba nam z życiem i samym sobą iść na udry.
W tym zabieganiu o dobro i miłość trzeba usłyszeć Jezusowe słowa: „Pokój wam!” (J 20,19). Włożyć palec w jego rany, by zakrzyknąć: „Pan mój i Bóg mój!”(J 20,28). I w upale życia nie być już „niedowiarkiem, ale wierzącym” (J 20,27). Po to, aby z prostym i gorącym sercem zakrzyknąć wreszcie: „Widzieliśmy Pana!” (J 20,25).
Obyśmy w Tygodniu Miłosierdzia, wzorem kanonizowanych dziś papieży, miłosiernym sercem dostrzegli Pana, który przychodzi mimo „drzwi zamkniętych” (J 20,19).
 
ks. Przemysław Pokorski

 

Poniedziałek Wielkanocny - 21 kwietnia 2014 r.

PRAWDA I KŁAMSTWO

 
Codziennie docierają do nas różne wiadomości ze świata. Czasem jedno wydarzenie ma zupełnie różne interpretacje. Myślimy wtedy: „Gdzie tu jest prawda? Czy prasa kłamie, czy telewizja kłamie?”. Nie wiemy.
W zalewie informacji trzeba nam ponownie odkryć siłę Prawdy. Bywa tak, że nawet po kilkudziesięciu latach odkrywamy prawdę o jakimś wydarzeniu lub o jakiejś postaci. Prawda wtedy zawstydza kłamstwo. Dzisiejsze czytania mówią nam o konfrontacji Prawdy i kłamstwa. Reakcji na jedno z najważniejszych wydarzeń w historii ludzkości: Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa!
Fakt Zmartwychwstania Jezusa przewyższa nasze zdolności rozumowe. Nie wiemy, jak byśmy zareagowali, gdyby przyszło nam żyć w tamtych, odległych czasach. Czy nie dowierzając jak niejeden z Apostołów? Czy przyjmując tę prawdę „z bojaźnią i wielką radością” jak owe kobiety z Ewangelii? Czy może przyjmując racjonalne wytłumaczenie arcykapłanów, że to uczniowie ukradli ciało Jezusa? Gdzie tu Prawda, gdzie kłamstwo?
Dziś już wiemy, że Prawda zwyciężyła. Sam Jezus powiedział o tym apostołom. A potem Duch Święty umocnił ich, dając im pewność i odwagę. To On natchnął św. Piotra, aby wygłosił mowę, którą czytamy w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Słowa pełne wewnętrznego żaru miały poruszyć serca narodu wybranego. Piotr zaprosił słuchających do wyprawy w czasy ich ukochanego króla Dawida. Aby tam odkryli korzenie Prawdy, która ich wyzwoli.
Prawdę o Zmartwychwstaniu Jezusa świętuje cały świat. O kłamstwie arcykapłanów mało kto pamięta. Jezus przypomina nam: Prawda zawsze zwycięża!
o. Tomasz Słowiński – dominikanin

 

Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego - 20 kwietnia 2014 r.

CZY MOJE ŻYCIE TO PATRZENIE W GÓRĘ?

 
Chrystus zmartwychwstał! Nasze oczekiwanie się skończyło, a nadzieja się spełniła. Wszystko dziś głosi triumf życia nad śmiercią: wystrój kościoła, procesja rezurekcyjna, radosne Alleluja, bicie dzwonów, a przede wszystkim pusty grób. Paweł Apostoł przynagla, a nawet nakazuje: „Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi”.
Co to znaczy dążyć do tego, co w górze? Człowiek, który żyje bez lęku, może stanąć prosto, bo wie, że nie ma powodów, aby się ukrywać. Życie bez lęku daje pełną i prawdziwą wolność. Dar zmartwychwstania przynosi jednak coś więcej. Pozwala wznosić się ku górze. W tym właśnie kryje się tajemnica pełni życia i dlatego Paweł wzywa, abyśmy szukali w górze Chrystusa i miejsca dla siebie, bo tam jest nasza ostateczna ojczyzna. Dokonuje się to przez przejście ze śmierci duchowej zadanej przez grzech do nowego życia dla Boga i w Bogu. Chrystus jest naszym zmartwychwstaniem zarówno w wymiarze duchowym, jak i fizycznym. On zmartwychwstał dla nas! W ten sposób został zmieniony tor naszego życia, który wiódł w dół, w przegraną, w śmierć.
Jeżeli naprawdę pragniemy uczestniczyć w tej chwale, musimy „ujrzeć i uwierzyć” jak Apostołowie z Ewangelii. Będzie to możliwe tylko wtedy, gdy uwierzymy w pusty grób. W takim grobie nie ma już na czym zatrzymać wzroku i dlatego trzeba go wznosić wzwyż – tam, gdzie przebywa Żyjący.
Dziś jest pierwszy dzień tygodnia, uroczystość triumfu życia. Radujmy się tą niezwykłą pierwszą niedzielą w historii Kościoła. Patrzymy nie w dół, ale w górę. „Patrzmy na Chrystusa!” (Hbr 12,2).
ks. Mariusz Szmajdziński
 
 
Wielka Sobota - 19 kwietnia 2014 r.

CZY ZMARTWYCHWSTAŁ WE MNIE?

Kto ujrzał pusty grób, nie będzie więcej milczał. Spotkanie ze Zmartwychwstałym przemienia człowieka. Wyzwala go z wewnętrznego chaosu i nadaje jego życiu nowy kierunek.
Bojaźń, a jednocześnie wielka radość towarzyszyły Marii Magdalenie i drugiej Marii, gdy odkryły pusty grób. Te tak intensywne, a zarazem tak bardzo różne uczucia, są znakiem, że wydarzenia, którego obie były świadkami, nie można zbagatelizować i o nim zapomnieć. Pusty grób, choć zapowiadany przez Jezusa dużo wcześniej, okazał się dla tych kobiet tak trudny do pojęcia, że nie były w stanie zapanować nad swoimi emocjami. Dopiero pojawienie się samego Jezusa i Jego słowa: „Nie bójcie się”, oraz polecenie, aby poszły do uczniów i oznajmiły im o tym, co się stało, pozwoliły im wyjść z wewnętrznego chaosu i stać się apostołkami orędzia o zmartwychwstaniu. Miały iść i głosić, że Jezusa nie ma już wśród umarłych.
W naszym życiu także doświadczamy zmartwychwstania. Każde wyjście z grzechu, radykalna decyzja o zmianie złego postępowania, jest zmartwychwstaniem Jezusa w nas. Bóg uwalnia od wewnętrznego chaosu, jaki niesie grzech i przywraca naszemu sercu pokój. Zleca nam misję głoszenia innym o cudach, jakie uczynił w nas samych.
Gdy na początku poczujemy lęk i drżenie wobec doniosłości misji, jaką otrzymujemy, otwórzmy serca na działanie Ducha Świętego. Prośmy Go o dary męstwa, roztropności i odwagi. Nie zatrzymujmy jednak tego, co Bóg nam udziela, jedynie dla siebie. Jesteśmy posłani, aby głosić światu, że Jezus prawdziwie zmartwychwstał. Także w nas samych.
 
ks. Mariusz Krawiec – paulista
 

Wielki Piątek - 18 kwietnia 2014 r.

DWA PROMIENIE ŚWIATŁA

Wielki Piątek to dzień inny niż wszystkie. Dzisiaj jest jedyny dzień w roku, gdy nie ma Mszy Świętej. W świątyniach panuje święta cisza, trwa adoracja Najświętszego Sakramentu. Czym ją wypełnić? Może cichym błaganiem do Ducha Świętego, aby zesłał nam w serca i umysły dwa promienie światła. Jeden, który skierowany jest na nasz grzech, aby go nam pokazać, całą jego obrzydliwość i ciężar. Drugi promień, który skierowany jest właśnie na krzyż, żebyśmy go pojęli, najgłębiej przyjęli i ucieszyli się z faktu, że właśnie w tym krzyżu został „spalony” ten nasz grzech. Tego dotyczą słowa Chrystusa o Duchu Świętym: „On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie” (J 16,8).
Kto nie rozumie grzechu, nie zrozumie tego, co stało się w Wielki Piątek i tajemnica Krzyża będzie dla niego „głupstwem”. Kto jednak rozumie grzech, a nie pojmuje tajemnicy Krzyża, może pogrążyć się w rozpaczy. Potrzebujemy więc tego podwójnego światła. To jest jedna z głównych ról Ducha Świętego.
Błogosławiony Jan Paweł II napisał, że Duch Święty, ukazując na gruncie
Chrystusowego Krzyża grzech w ekonomii zbawienia (czyli „grzech zbawiony”), pozwala zrozumieć nam jednocześnie, że to zbawienie, a nie grzech, ma ostatnie słowo w naszym życiu, nawet jeśli grzech czasem ukazuje wielką siłę (por. Dominum et Vivificantem, nr 28).
Dzisiaj, w chwili adoracji Pana Jezusa, prośmy o to podwójne oświecenie naszych serc i umysłów, abyśmy w czasie wieczornej adoracji krzyża z najgłębszym szacunkiem i wdzięcznością ucałowali znak naszego zbawienia i nadziei.
 
ks. Adam Rybicki

  

Wielki Czwartek - 17 kwietnia 2014 r.

JEZUS POKARMEM

 
Dziwny to dzień: wino zamienia się w Krew, radość zamienia się w smutek, pogodny nastrój w grozę. Dzień, w którym Jezus daje „najdziwniejszy” wyraz swojej miłości. Oddaje się człowiekowi do ostatnich granic możliwości. Oddaje się człowiekowi jako pokarm. Dziwny to dzień. Dzień: zdrady, zaparcia się, odstępstwa. Rozpoczyna się w gronie przyjaciół, w nastroju rodzinnym, a kończy w lochu więziennym, w ciemnicy.
Misterium Męki Pańskiej rozpoczyna się w Wieczerniku. Chrystus ostatnie chwile swego życia pragnie spędzić w atmosferze przyjaźni poufnej i tkliwej. W gronie najbliższych pragnie spożyć obrzędową wieczerzę paschalną. Tu właśnie na znak miłości umywa uczniom nogi, mówiąc: „Dałem wam przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13,15).
Umywać komuś nogi, to uniżyć samego siebie. To zejść z piedestału swej wyniosłości do podnóżka człowieka stojącego nisko w hierarchii ważności. Umywać komuś nogi, to dostrzec tych, którzy potrzebują wsparcia i braterskiej troski. To otworzyć swoje serce dla innych, oddać się im w służbie miłości jak Chrystus.
To całkowite oddanie się Syna Bożego – człowiekowi, aż do ostatniej kropli Krwi, dokonało się na drzewie Krzyża. Zapoczątkowane zostało dzień wcześniej w Wieczerniku podczas eucharystycznej uczty, w czasie której Jezus mówi wprost: „Bierzcie i jedzcie… to jest Ciało moje. Bierzcie i pijcie… to jest Krew moja”. Chrystus oddaje się człowiekowi nieustannie, uobecniając swą Ofiarę w każdej Mszy Świętej.
Kto choć odrobinę poznał ogrom Bożej Miłości, która jest oddaniem, ten pragnie odpowiedzieć wzajemnym oddaniem, zupełnym oddaniem. Powinien zatem dać samego siebie Bogu, nie tylko w słowach nawet najpiękniejszej modlitwy, lecz rzeczywiście, konkretnie i całkowicie. Oddać tak, ażeby Bóg mógł powiedzieć: moja Barbara, mój Paweł… I żeby tego oddania nie odbierać za chwilę pośród codziennych zajęć. Oddać tak, aby każdy mógł powiedzieć o nim: To rzeczywiście Boży człowiek!
Oddanie się Bogu to rzetelnie wykonana praca, dobre: uczynki, słowa, rady, spojrzenia…, serdeczny uśmiech. To takie ożywienie swego życia miłością, aby się stało wspaniałą i miłą Bogu ofiarą!
ks. Stanisław Jasionek
 

 

Niedziela Palmowa - 13 kwietnia 2014 r.

JEROZOLIMSKIE NASZE SERCA

 
Prostujcie się wszystkie drogi! Wszystkie drzewa pochylcie głowy! Niech trawa pokłoni się w pokorze! Niech ludzie zakrzykną: „Hosanna Synowi Dawida!”. Zielone palmy niech pokryją drogę do Jerozolimy. Do miasta, gdzie miłość pokonała śmierć.
Wydarzenie Niedzieli Palmowej to nie tylko radosne okrzyki, machanie palmami i wspólne wiwatowanie. Jezus przybywa do Jerozolimy nie po ludzkie uznanie i po to, aby objąć władzę na wzór ludzkich królów. Przybywa jako Mesjasz, by w „mieście świętym” wypełnić przepowiednie proroków i dać ludziom obiecane odkupienie – przybywa na mękę krzyżową.
Tak więc może pojawić się w sercu dylemat: przybywa w radości, ale na śmierć krzyżową. Trudno jest pojąć Bożą logikę, która przez śmierć prowadzi do życia, przez służbę do królowania, przez uniżenie do tryumfu. A jednak logika ta wydaje błogosławione owoce. Gdy wybaczamy, modlimy się i wzajemnie sobie służymy, to zmieniamy świat.
Niewątpliwie czasem radosnym, pełnym służby są Światowe Dni Młodzieży. Czas królowania Chrystusa w sercach ludzi, którzy u progu dorosłego życia próbują poznać Boga. Poznać Jego miłość. Przybywając na wspólne spotkanie, przybywają jak Chrystus, aby mówić i pokazywać sens ludzkiego życia i śmierci. Doświadczają wówczas wiary ludzi i radości spotkania z Jezusem.
Mamy więc dzisiaj trudne zadania. Powitać Chrystusa, który przybywa w imię Pańskie do naszego serca. Zrozumieć i przyjąć naszą życiową „drogę krzyżową”. A na koniec jeszcze: otworzyć bramy ludzkich serc dla Jezusa. Niech przybędzie także do nich tak, jak dziś do Jerozolimy.
ks. Przemysław Pokorski

 

5 Niedziela Wielkiego Postu - 06 kwietnia 2014 r.

BOSKI APTEKARZ

 
Na świecie istnieje mnóstwo różnego rodzaju chorób. Atakują one ludzki organizm i w najgorszym przypadku powodują śmierć. Ewangelia poucza nas o jednej, dużo bardziej niebezpiecznej chorobie. Jest nią grzech. Niebezpieczeństwo tej choroby polega na tym, że może unicestwić nie tylko ciało, ale i duszę człowieka.
Łazarz był przyjacielem Jezusa. Zapewne chętnie gościł Mistrza w swoim domu. Tym razem jednak zaproszenie ma szczególny charakter. Łazarz poważnie choruje. Jego siostry obawiają się o stan zdrowia brata. Jedyna nadzieja w Jezusie. „Boski Aptekarz” wypowiada słowa niosące życie: „Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej”.
Dalej z Ewangelii dowiadujemy się, że Łazarz umiera. Wydawać by się mogło, że zwiodła wszelka nadzieja. Ale choroba dosięgła jedynie jego ciała, duszy zaś nie. Jezus na to nie pozwolił. I choć Łazarz rzeczywiście umarł, to ostatecznie jednak Chrystus przywraca życie przyjacielowi.
Jakie leki zastosował? Na próżno nam doszukiwać się jakichś medykamentów. Tym lekarstwem jest sam Jezus. Jego obecność w życiu człowieka sprawia, że może on czuć się bezpieczny.
Nam też zdarza się zachorować. Ratujemy się wszelkiego rodzaju lekarstwami. Ale czy nie zapominamy, że choruje także nasza dusza? Tutaj już nie wystarczą pastylki, syropy czy zastrzyki. Grzechu nie da się wyleczyć ludzkimi sposobami. Jedynie Jezus może nas uzdrowić.
Czy pozwalam się Jezusowi leczyć w sakramencie pokuty i pojednania? Czy wzmacniam swoje życie duchowe codzienną modlitwą, a także Eucharystią? Czy mam stały kontakt z moim „Boskim Aptekarzem”?
 
ks. Daniel Bunia

 

4 Niedziela Wielkiego Postu - 30 marca 2014 r.

KTO JEST PRAWDZIWYM ŚLEPCEM?

 
Kto tak naprawdę jest ślepcem w dzisiejszej Ewangelii? Czy niewidomy od urodzenia, czy raczej faryzeusze mówiący, że Jezus „nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu”? Dzisiejsza niedziela zachęca, abyśmy pomyśleli także o nas – czy nie jesteśmy ślepcami, gdy nie postępujemy jak dzieci światłości?
Uczniowie Jezusa chorobę i nieszczęście niewidomego od urodzenia widzą jako zasłużoną karę. Pozostaje tylko ustalić, czyje grzechy to spowodowały. W ten sposób można, rozważając nad Bożą sprawiedliwością, zobaczyć i minąć nieszczęśliwego człowieka, jak kapłan i lewita z przypowieści o Samarytaninie. Rzeczywiście, „człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu”. Bóg zgoła inaczej – patrzy na serce (I czytanie). To w nim mają się objawić sprawy Boże.
Jezus, który jest Światłością świata, przyszedł, „aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli” (Ewangelia) i dostrzegli swój grzech. Potrzeba tu nie tyle zdrowych oczu, ile wiary. Dzięki wierze widzimy Jezusa i rozpoznajemy Go jako naszego Zbawiciela. Dokładnie tak, jak niewidomy od urodzenia. Dzięki wierze widzimy siebie i rozpoznajmy prawdę o sobie jako grzesznikach. Inaczej niż faryzeusze.
„Niegdyś byliście ciemnością” – stwierdza św. Paweł (II czytanie). Przez chrzest jednak zajaśniał nam Chrystus i staliśmy się dziećmi światłości. Nie możemy być pogrążonymi w ciemnościach ślepcami. Pamiętajmy o tym, że „nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać” (Ewangelia). To znaczy, że nie możemy czekać z nawróceniem. Jezus zna nasze serce i już pragnie nas uzdrowić. Czy my tego pragniemy?
ks. Mariusz Szmajdziński

 

3 Niedziela Wielkiego Postu - 23 marca 2014 r.

NIEBIAŃSKI JADŁOSPIS

Nieprzychylni Jezusowi ludzie nazywali Go żarłokiem i pijakiem. W pewnym sensie można przyznać im rację. Tyle że pokarm i napój, należące do Jezusowego menu, napełniają nie żołądek, a duszę.
Spotykając Samarytankę, Chrystus mówi o wodzie. Żywa woda to przede wszystkim woda źródlana, której może napić się każdy, kto znajdzie bijące źródło. Problem jednak w tym, że ta woda tylko na chwilę gasi pragnienie. Dlatego Chrystus mówi o jeszcze innej życiodajnej wodzie. Ta woda wypływa ze źródła, którym jest sam Bóg. Jest nią łaska Boża. Woda, którą oferuje Chrystus, na zawsze zaspokaja pragnienie człowieka i sprawia, że pijący ją będzie żył wiecznie.
Rozmawiając z uczniami, Jezus mówi o pokarmie. Nikogo nie trzeba przekonywać, że codzienne pożywienie jest konieczne. Człowiek potrzebuje przecież siły do tego, aby żyć i wypełniać swoje obowiązki. Jezus jednak karmi się innym pokarmem. Jego pokarmem jest wypełnienie woli Ojca i wykonanie dzieła, które od Niego otrzymał. Tylko taki pokarm zapewnia zbawienie.
A co znajduje się w twoim menu? Pizza, hamburger, słodycze, soki i wiele innych… Są to pokarmy i napoje z ziemskiego jadłospisu. One służą tylko ciału. A dusza potrzebuje przecież czegoś innego. Potrzebuje Bożego błogosławieństwa, darów Ducha Świętego, potrzebuje Bożego słowa: słuchanego, rozważanego i wcielanego w życie. O taki pokarm trzeba zabiegać. Tylko niebiański jadłospis sprawi, że nawet jeśli umrze twoje ciało, dusza będzie żyła wiecznie i szczęśliwie w królestwie Bożym. Czy dasz się zaprosić na ucztę Jezusa?
 
ks. Wojciech Kuzioła – paulista

 

2 Niedziela Wielkiego Postu - 16.03.2014 r.

BUDZENIE KREATYWNOŚCI

 
Dzisiaj bardzo ceni się kreatywność i aktywność ludzką. To droga do sukcesu. Dzień wypełniony różnymi zadaniami, pomysłami. A co ze mną, jeżeli nie widzę u siebie kreatywności, a moja twórczość ogranicza się do codziennych zdań?
Od dnia mojego Chrztu św. jestem uczniem Jezusa. Ta godność otwiera przede mną inną przestrzeń kreatywności i aktywności. To wiara w Boga. Dzisiaj w Ewangelii Jezus zabiera uczniów na górską wycieczkę. Tak to początkowo wygląda. Grupa wybranych, droga jak zawsze pod górę, męcząca. A na szczycie piękny widok i… przemiana Jezusa. To jakby piękny spektakl dla wybranych widzów. Reakcja św. Piotra to zachwyt widza. Lecz Jezus pragnie w tym miejscu wprowadzić uczniów w tajemnicę. Gdy scenę Przemienienia zakrywa obłok i słyszą głos, w sercach uczniów pojawia się strach. Znowu nic nie rozumieją.
Wydaje się nam, że sporo wiemy o Jezusie. Doświadczamy Jego obecności i miłości. Ta pewność niesie niebezpieczeństwo. Sprawia, że powoli duchowo zasypiamy. A Pan chce, aby moja wiara była żywa. I tu właśnie Jezus budzi moją kreatywność i aktywność. Wyprowadza mnie na góry nowych doświadczeń życiowych. Wyprowadza na drogi do nowych ludzi i sytuacji.
W dzisiejszych czytaniach Kościół ukazuje nam ludzi, którzy wyruszyli w drogę wiary. Abraham, który zostawił wszystko to, co pewne i bezpieczne, i „udał się w drogę” wskazaną mu przez Boga. Święty Paweł, który wezwany przez Jezusa wziął udział „w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii […]”. To droga każdego z nas. Jeżeli pozwolimy Jezusowi, aby nas prowadził.
 
o. Tomasz Słowiński – dominikanin

 

1 Niedziela Wielkiego Postu - 09.03.2014 r.

TAK WIĘC TRWAJĄ TE TRZY…

 
„Istnieją trzy rzeczy, na których stoi wiara, wspiera się pobożność i trwa cnota. Są to: modlitwa, post i uczynki miłosierdzia. To, o co kołata modlitwa, zjednywa post, a osiąga miłosierdzie. Modlitwa, uczynki miłosierdzia i post – te trzy rzeczy stanowią jedno i dają sobie wzajemnie życie” (św. Piotr Chryzolog).
Rozpoczęliśmy Wielki Post, czas łaski i zbawienia. Zostajemy razem z Jezusem wyprowadzeni na pustynię i poddani pokusie. Post Chrystusa nawiązuje do czterdziestoletniej wędrówki Izraela z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej i jest pierwowzorem Wielkiego Postu Kościoła przygotowującego do Wielkanocy.
Zastanawiamy się nad tym, jak porzucić nieuporządkowane przywiązania i na nowo zwrócić się do Boga. Od początku do praktyk pokutnych zalecanych przez Kościół należy post, modlitwa i jałmużna. Oznaczają one szczególną powściągliwość w spożywaniu pokarmów, zwrócenie się z synowskim oddaniem do miłosiernego Ojca i otoczenie miłosierną troską ubogich.
Dziś trudno zrozumieć sens wielowiekowego i niezmiennego nauczania Kościoła. Dominujący w świecie konsumpcjonizm zamiast zaspokajać potrzeby, stwarza wciąż nowe i często prowadzi do gorączkowego aktywizmu. Ekonomia wyprzedza etykę. Człowiek nie ma nawet czasu, aby obcować z samym sobą, z bliźnim i z Bogiem.
Pouczeni słowami św. Piotra Chryzologa pamiętajmy o tym, że modlitwa, uczynki miłosierdzia i post są naszą jedyną obroną u Boga, jedynym wstawiennictwem, jedną trójpostaciową modlitwą. Tym trzem obszarom sens nadaje miłość jako najważniejsza przestrzeń wolności, którą obdarzył nas Bóg.
ks. Mariusz Habiniak
 

8 NIEDZIELA ZWYKŁA - 02.03.2014 r.

WIARA A KULTURA

 
 
„Wiara, która nie staje się kulturą, jest wiarą nie w pełni przyjętą, nie w całości przemyślaną, nieprzeżytą wiernie” (Jan Paweł II, Rzym, 16.01.1982).
Chrześcijanin w swej wierze nie powinien zatrzymać się na poziomie wyuczonych formuł i przyjętych prawd, lecz ma obowiązek swą wiarę wcielać codziennie we własne życie. Na jej podstawie winien kształtować swój system wartości i norm, jakimi się kieruje, i wyrażać je w swej postawie, określonych zachowaniach, być dla innych znakiem Chrystusa, Jego prawdziwym świadkiem.
Czy w naszym polskim katolicyzmie obserwujemy ten kulturotwórczy wpływ wiary na nasze życie, nasze postawy, zwyczaje? Zapytajmy dziś o to w kontekście naszej „kultury” spożywania alkoholu. Widzimy, że prawie żadne wydarzenie życiowe nie może przebiec bez spożywania alkoholu. Łączy się go z urodzinami, ślubami, z obchodami jubileuszowymi, z pogrzebami. Osoba, która odmawia wypicia alkoholu, jest często uważana za niekoleżeńskiego sobka i jest odrzucana… Sprawy tak ważne jak godność i wartość ludzkiego życia oraz wiara w Boga zostają zdominowane przez pytania: „Co będziemy pić, co będziemy jeść?” (Ewangelia), i sprowadzone do „dążeń przyziemnych” (Flp 3,19).
Co prezentuje sobą „kultura” rozrastających się w ostatnim czasie w naszym kraju ogrodów piwnych, w których spotykamy tylu młodych ludzi, i co zapowiada? Czy nie jest widocznym znakiem „wiary nieprzemyślanej”, nieprzeżywanej głębiej, mało otwartej na nowe życie w Chrystusie? Twórzmy kulturę trzeźwości, kulturę sensu, nową, piękną kulturę duchową!
 
ks. Stanisław T. Zarzycki – pallotyn